30 maja 2013

Kącik anime: FullMetal Alchemist


FullMetal Alchemist to anime na podstawie mangi autorstwa Hiromu Awakawy, które liczy sobie 51 odcinków. Powstała również druga seria, która jest bardziej wierna swojemu papierowemu pierwowzorowi, jednak ja w tym poście skupię się na serii pierwszej, ponieważ tylko ją póki co obejrzałam. W Internecie obejrzeć można również dwa pełnometrażowe filmy oraz odnaleźć grę wideo. 

Anime opowiada o przygodach dwójki braci, których już we wczesnym dzieciństwie spotkało nieszczęście. Po tym jak opuścił ich ojciec chłopcy są wychowywani przez kochaną i opiekuńczą matkę, która jednak niespodziewanie umiera i zostawia ich samych. Zrozpaczone rodzeństwo postanawia za pomocą alchemii przywrócić matkę do życia, jednak myląc się w obliczeniach i zapominając o zasadzie równowartościowej wymiany, czyli coś za coś popełnia wielki błąd. W efekcie młodszy z braci Alphonse traci swoje ciało, jednak Edwardowi udaje się przypisać jego duszę do zbroi, natomiast on sam pozbawiony zostaje dwóch kończyn - jednej ręki i nogi. Od tej chwili przedstawiane są losy dwójki bohaterów, którzy wyruszają w długą podróż, aby podczas niej dowiedzieć się, w jaki sposób odzyskać swoje ciała i przywrócić matkę do życia, o ile jest to możliwe. Podczas tej wędrówki spotykają na swojej drodze wielu ludzi - jedni z nich stają się ich przyjaciółmi, inni wrogami, którzy będą mieli wielki w pływ na to, czy uda im się osiągnąć zamierzony cel. 

Od dłuższego czasu zabierałam się za napisanie kolejnej notki z serii tych opowiadających o moich ulubionych anime, jednak nie mogłam znaleźć w sobie dość entuzjazmu, aby ją w końcu stworzyć. Pierwotnie miało to być D.Gray-man, anime, które przed maturą obejrzałam po raz 4, które wywołało we mnie ponownie masę emocji pragnących znaleźć ujście, jednak nic z tego nie wyszło. Dzisiaj zakończyłam swoją przygodę z anime opowiadającym o dwójce braci parających się alchemią i choć była to droga pełna wzlotów i upadków, postanowiłam drugą notkę z cyklu poświęcić właśnie FullMetal Alchemist, bo choć nie jest to anime idealne, to z pewnością zasługuje na osobny post.

Nie od razu wciągnęłam się w oglądanie tej produkcji - za pierwsze dwa odcinki zabierałam się chyba z 4 razy, bo nie byłam w stanie ich przełknąć. Niestety przyznaję, że początek tego anime nie jest zbyt zajmujący, o czym świadczyć może fakt, że między drugim a trzecim odcinkiem zrobiłam sobie kilkumiesięczną przerwę, co wydarzyło się również trochę później, pomiędzy odcinkami, których teraz nie mogę sobie przypomnieć. Generalnie początkowo oglądanie tego anime nie szło mi płynnie, nie byłam w stanie przełknąć kilku odcinków pod rząd w ciągu jednego dnia, co na szczęście szybko uległo zmianie i w okolicach 15-16 odcinka zostałam porwana w wir historii. FullMetal Alchemist zaczęłam oglądać półtora roku temu i skończyłam dopiero dzisiaj - niestety nie z każdym anime jest łatwo i nie każde da się obejrzeć w ekspresowym tempie. Faktem jest jednak, że ostatnie trzy, cztery dni spędziłam na oglądaniu kilkunastu odcinków pod rząd, nie odrywając się od komputera. Myślę, że zdecydowanie warto było troszkę pomęczyć się na początku, aby odkryć zakończenie tej historii, które zdecydowanie jest niesamowite.

Rzeczą, która zdecydowanie zasługuje na oklaski, jest kreska. Chwilami tak zachwycająca, że zapierała mi dech w piersiach. O ile w niektórych anime wcześniej przeze mnie oglądanych zdarzały się momenty, gdy kreska pozostawiała wiele do życzenia, a niektóre elementy wyglądały po prostu okropnie, to tak tutaj przez całe 51 odcinków nie doświadczyłam niczego, co mogłoby wystawić mój zachwyt na próbę. Precyzyjną kreskę widać szczególnie w oprawie graficznej automatów, które zastępują Edwardowi utracone w efekcie równowartościowej wymiany kończyny. Dlatego też jeżeli ktoś poszukuje anime z naprawdę zadbaną grafiką to FullMetal Alchemist zdecydowanie spełnia ten jeden warunek. 

Zawsze bardziej preferowałam anime od filmów czy seriali, bo - oczywiście oprócz literatury - to ono przemawia do mnie najbardziej i jakiekolwiek prawdy ukryte w poszczególnych tytułach są dla mnie zdecydowanie bardziej przekonywujące, niż te, które znajdują się w niejednym filmie, nie ważne jak bardzo przemawiającym. FullMetal Alchemist skupia się przede wszystkim na zasadzie równowartościowej wymiany, czyli na tym, że aby coś otrzymać, trzeba poświęcić coś równie ważnego. Jednak czy aby na pewno jest to prawda? Podczas tych 51 odcinków zasada ta nie raz zostaje podważana przez niektórych bohaterów, inni zaś są przekonani, że odnosi się ona nie tylko do alchemii, ale również do wszystkich innych aspektów życia. Jak bardzo trzeba się poświęcić, aby otrzymać coś, o czym się naprawdę marzy? Anime to pozwala nam również zastanowić się nad wartością ludzkiego życia, ile jest ono ważne dla nas samych i jak efektywne jest dążenie do władzy czy do wybranego celu po trupach. 

FullMetal Alchemist to również przepiękna opowieść o braterskiej przyjaźni i miłości - coś na zasadzie serialu Supernatural, w którym również więź pomiędzy braćmi okazuje się silniejsza niż sama śmierć. Ileż to razy Alphonse i Edward byli w stanie oddać za siebie nawzajem życie, ile byli w stanie poświęcić, aby uratować tego drugiego od zguby i ile byli w stanie ofiarować, aby nie stracić siebie nawzajem. W świecie objętym nieustannymi wojnami i nienawiścią wciąż znajduje się miejsce na miłość i przyjaźń, która - niezapomniana - może okazać się jedyną szansą na to, aby nie zboczyć z wybranej przez siebie drogi. Tak cudowna więź, jaka istnieje pomiędzy Alphonsem a Edwardem wydaje mi się być wręcz niemożliwa. 

Shounen jak to shounen - muszą pojawić się w nim efektowne walki, jednak pod tym względem jestem troszkę zawiedziona. Walk było i to całkiem sporo, jednak czy były one efektowne? Nie dla mnie, ponieważ po każdej z nich czułam mały niedosyt. Bohaterowie władający alchemią mogliby wykazać się czymś znacznie więcej, co nie znaczy, że powinni tworzyć cuda na patyku (bo też nie o to chodzi, poza tym sama alchemia została przedstawiona tu nieco inaczej, o czym jednak napiszę później), jednak według mnie mogliby wykazać się nieco bardziej władającą przez siebie mocą. Gdy zabierałam się za to anime sama myśl o alchemii sprawiała, że robiłam się coraz bardziej podekscytowana, jednak pod tym jednym względem jestem tym anime zawiedziona. Mam tutaj ochotę porównać FullMetal Alchemist do D.Gray-man, gdzie sceny walk wbijały mnie w fotel z wrażenia i kazały zastanawiać się nad tym, jakim cudem niektórzy bohaterowie wciąż żyją?

Nie mam pojęcia w jaki sposób alchemia zostaje przedstawiana w innych anime, filmach czy książkach, bo to moje pierwsze spotkanie z tym motywem, jednak w tym anime jestem całkowicie usatysfakcjonowana efektem, który otrzymałam. Bowiem nie została ona przedstawiona niczym magia, dzięki której można otrzymywać niestworzone rzeczy z niczego. Nie jest to również widok starszych panów otoczonych próbówkami, eliksirami czy nie wiadomo czym jeszcze. Tutaj wystarczy po prostu moc, wiedza zaczerpnięta z książek na temat chociażby tego, z czego składa się świat czy ludzkie ciało i wymalowany znak, a wszystko to pozwoli na przemianę wybranego elementu. Alchemia to nie stwarzanie rzeczy z powietrza, to przemiana, do której potrzebny jest materiał wyjściowy, aby otrzymać to, co znajduje się w zamyśle danej osoby. Należy pamiętać tylko o jednej zasadzie, o której wiedzą wszyscy alchemicy: nie da się ożywić zmarłych. 

Pomimo iż anime to pełne jest symboliki, o której trochę już napisałam, to jest to także pełna humoru opowieść, przy której nie raz udało mi się parsknąć śmiechem. Niemalże w każdym odcinku znajdują się jakieś zabawne sceny i co dla anime jest bardzo typowe - nawet podczas najbardziej zaciętej walki bohaterowie są w stanie opuścić gardę i zapomnieć o powadze sytuacji. Dramat, komedia, shounen, fantasy i elementy wojskowe to mieszanka, która potrafi porwać i zachwycić nie tylko miłośnika tych konkretnych gatunków. Pomimo ciężkiego początku jestem bardzo zadowolona, iż zdecydowałam się na obejrzenie tego anime i z całą pewnością planuję obejrzenie również drugiej serii oraz filmów pełnometrażowych. Co jeszcze mogę dodać... Miłośnicy słodko-gorzkich zakończeń na pewno będą usatysfakcjonowani ostatnimi odcinkami. 

Ocena: 8/10
Copyright © 2016 Złodziejka Książek , Blogger