23 lutego 2014

Rozmawiamy: W świecie ekranizacji


Kolejnym - według mnie dosyć istotnym i ciekawym - tematem, który chciałabym poruszyć są ekranizacje naszych lubianych i mniej lubianych powieści. Z łatwością można zauważyć, że na ekranach kin coraz częściej pojawiają się filmowe pierwowzory niektórych książek (a także przecież komiksów), które jednocześnie sprawiają, że dane książki stają się bardziej... na topie. Doskonałym tego typu przykładem jest „Gra o tron”, której serial znacznie wpłynął na zainteresowanie ludzi całą serią, a także „Igrzyska Śmierci”, kiedy to po wejściu do kin ekranizacji dużo więcej osób sięgnęło po tę trylogię, wcześniej niezbyt się nią interesując lub w ogóle nawet o niej nie słysząc. Prawda o ekranizacjach bywa jednak różna.

Problem z ekranizacjami bywa taki, że czasami nie można im się oprzeć i ciekawość jak przedstawiono konkretną książkę jest silniejsza od strachu przed tym, że spłycono i uproszczono naszą nie raz ukochaną historię. Czasami widząc trailery, zwiastuny i filmiki promujące dany film z góry nastawiamy się negatywnie lub pozytywnie do danej produkcji, a nasze przeczucia okazują się być zgoła różne od tego, w jaki sposób ta ekranizacja została faktycznie zrealizowana. Te pozytywne zaskoczenia są oczywiście najlepsze, ale czasami ciężko jest nie ulec uprzedzeniom i już po zobaczeniu pierwszego filmiku nawiązującego do ekranizacji niektórzy są w stanie stwierdzić, czy zdecydują się na jej obejrzenie, czy też nie.

Nie raz zapewne mieliście tak, że nogami i rękami zapieraliście się przed obejrzeniem jakiejś ekranizacji (byłam w takiej sytuacji nie raz, nie dwa), a jednak jakimś sposobem daliście się skusić na obejrzenie filmu i... rozczarowanie było ogromne. W takiej sytuacji powinny w ekipie filmowej znajdować się osoby, które dokładnie przeczytały konkretną książkę i za każdym razem, gdy reżyser czy scenarzysta wyskoczy z jakimś szalonym pomysłem to właśnie one powinny doprowadzić ich do porządku. Jak jednak wiemy - nie da się zmieścić czasami 400-stronicowej książki w 2 godzinach filmu, przez co cięcia są elementem niezbędnym przy tworzeniu ekranizacji. Są jednak ekranizacje fantastyczne („Władca Pierścieni”), nie raz nawet lepsze od samej książki („Zielona mila”), które można oglądać raz za razem i zachwycać się nimi na nowo. Da się? A pewnie, że się da!

Pisząc tego posta chciałabym się między innymi dowiedzieć co najbardziej Was denerwuje w przypadku ekranizacji? Jakich elementów nie znosicie? Spłycenia fabuły, pominięcia najważniejszych momentów w książce czy jeszcze jakichś innych aspektów? Na pewno znacie ekranizacje, które okazały się być całkowitą klapą, albo też takie, które ogromnie Was zachwyciły. Podzielcie się tytułami i swoimi przemyśleniami na ich temat oraz przede wszystkim odpowiedźcie mi na pytanie - lubicie oglądać ekranizacje czy raczej rzadko się ku nim skłaniacie? Co Was przed tym broni? Strach przed zepsuciem wizji o danej książce czy jeszcze coś innego?
Copyright © 2016 Złodziejka Książek , Blogger