„Człowiek, który pokochał Yngvego” nie jest to książka, po którą sięgnęłam na ślepo, bowiem kilka miesięcy temu całkowicie przypadkowo natknęłam się w telewizji na film pod tym samym tytułem. Postanowiłam po raz pierwszy obejrzeć ekranizację przed przeczytaniem książki, jednak trafiłam na jedynie końcówkę tego filmu i być może bardzo dobrze się stało, że widziałam tylko kilka jego ostatnich minut. Po książkę sięgnęłam z czystą kartą i pełna ekscytacji na myśl o tym, co mogę w niej otrzymać, głównie z powodu mojego ukochanego motywu, który sprawia, że jestem w stanie sięgnąć po książkę z każdego gatunku, nawet po typowy romans.
Jarle Klepp jest siedemnastoletnim uczniem, który mieszka w zachodniej Norwegii. Ma dziewczynę, najlepszego przyjaciela, punkowy zespół i styl, dzięki któremu skutecznie wyróżnia się z tłumu. W jego życiu liczy się rock, seks i polityka, a sytuacja rodzinna w jego domu nie jest najłatwiejsza. Wszystko zmienia się po pojawieniu się w szkole nowego ucznia - tytułowego Yngvego, który sprawia, że w głównym bohaterze budzą się nowe, nieznane mu wcześniej uczucia, a sam Jarle przyłapuje się na tym, że nie może przestać o nim myśleć.
Już sam wątek homoseksualny sprawia, że nie jest to książka dla każdego, jednak dla mnie nie ma to najmniejszego znaczenia, ponieważ jestem skłonna polecić tę powieść absolutnie każdemu. W ostatnim czasie przeczytałam mnóstwo fantastycznych książek, jednak „Człowiek, który pokochał Yngvego” w pewien sposób wyróźnia się na tle ich wszystkich, głównie przez to, że żadna inna powieść nie pozwoliła mi tak bardzo przesiąknąć swoim światem jak właśnie ta lektura. Być może nie polubiłam bohaterów w jakiś wybitny sposób, nie płakałam także, gdy zranili się kartką papieru, niemniej w sposób aż śmieszny przeżywałam ich losy, klęłam za każdym razem, gdy robili coś głupiego lub ranili bliskie sobie osoby. Jestem pewna, że to sprawi, iż książka ta na zawsze zapadnie mi w pamięć i nie raz będę miała ochotę do niej powrócić.
Trochę uwagi chciałabym poświęcić głównemu bohaterowi tej książki, bo jestem pewna, że ktokolwiek nie sięgnąłby po tę powieść z pewnością zauważy, że Jarle Klepp nie jest typowym, przeciętnym bohaterem książek należących do literatury współczesnej, skierowanych bardziej dla młodzieży, jednak nie wyłącznie dla niej. Już od pierwszych stron można zauważyć, że cechuje się on niezwykłą indywidualnością, a spośród innych, podobnych książek także dużymi pokładami oryginalności. Jarle jest szeroko zainteresowany polityką, na łamach książki nie raz wspominana jest sytuacja polityczna w wielu krajach ówczesnych lat (rok 1990), a sam bohater bardzo często ujawnia czytelnikowi swoje poglądy. Nie wszyscy mają tak sprecyzowane poglądy na świat jak Jarle, nie wszyscy również lubią wypowiadać je na głos. Stara się wyróżnić, aby nie wtopić się w tłum, a jego zachowania nie zawsze są pozytywne, a czasami ciężko nawet dokonać konkretnej oceny podejmowanych przez niego decyzji. Podczas towarzyszenia mu w niektórych sytuacjach często zaciskałam pięści ze złości, ponieważ nie zgadzałam się z jego decyzjami, często również - gdybym tylko mogła - starałabym się go w jakiś sposób pocieszyć i wesprzeć.
„Człowiek, który pokochał Yngvego” to fantastyczna książka dla osób, które chcą chociaż w najmniejszym stopniu przekonać się w jaki sposób wyglądało życie wiele lat wcześniej, kiedy to technologia nie była w nim tak wszechobecna. Nie było Internetu, a muzyka nie była w nim dostępna, aby ściągnąć każdą piosenkę, którą tylko się chciało. Nie za wiele mogę powiedzieć o tych czasach, jednak w moim życiu komputer i Internet pojawiły się bardzo późno, doskonale także pamiętam swojego pierwszego walkmana, dzięki któremu mogłam słuchać ulubionej muzyki... lub po prostu jakiejkolwiek muzyki, która tylko była w moim zasięgu. Książka Renberga posiada cudowny klimat tamtych czasów, który doskonale uzupełnił moje doświadczenia i muszę przyznać, że znacznie przyjemniej czyta mi się takie powieści, niż te, w których aż roi się od telefonów komórkowych, iPodów czy innej technologii.
Trochę żałuję, że tak szybko przeczytałam tę książkę, mogłam w jakiś sposób opóźnić jej lekturę, aby cieszyć się nią chociaż kilka godzin dłużej. Faktem jest jednak, że nie potrafiłam się od niej oderwać, ta energiczna, w wielu momentach nieco wulgarna, dramatyczna i wzruszająca historia całkowicie mnie pochłonęła. Jest ona po prostu taka... prawdziwa, w taki sposób, że kilka razu odczuwałam niesamowitą chęć znalezienia się w tej książce, przeniknięcia do jej historii, stania się jej częścią. Idealną wisienką na torcie, zwieńczeniem tej opowieści jest jej zakończenie, które rozbudziło we mnie pewnego rodzaju ciepło i wywołało jednocześnie ogromny żal, że nie mam przy sobie kontynuacji przygód Jarle Kleppa w „Charlotte Isabel Hansen”, aby przekonać się, w jaki sposób potoczyły się dalsze losy głównego bohatera i czy znalazło się w nich jakieś miejsce dla Yngvego. Nie mam więc innego wyjścia jak tylko gorąco polecić tę książkę i zachęcić do jej przeczytania.
Ocena: 9,5/10
Już od jakiegoś czasu szukałam recenzji tej książki, bo udało mi się upolować ją na wakacyjnej wyprzedaży w Matrasie i zastanawiałam się, czy to rzeczywiście był dobry zakup... No i cóż, cieszę się bardzo, że tak Ci się spodobała i mam nadzieję, że do mnie również trafi. Zabiorę się za czytanie "Człowieka (...)", jak tylko uporam się z moimi aktualnymi lekturami. :)
OdpowiedzUsuńPoza "Tajemnicą Brokeback Mountain" nie czytałam chyba żadnej książki poświęconej tematowi homoseksualizmu. Bardzo zachęcająca recenzja. Jeśli gdzieś kiedyś zobaczę tę powieść, to chyba się skuszę.
OdpowiedzUsuńMiałam okazję przeczytać drugą część "Charlotte Isabel Hansen" i muzę przyznać, że bardzo mi się podobała. Na pewno zapoznam się i z tą pozycją, bo jestem jej bardzo ciekawa, tym bardziej, że jest to pierwsza część przeczytanej książki, dlatego cieszę się, że Twoja recenzja jest tak pochlebna. :)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja, zachęciła mnie do przeczytania .
OdpowiedzUsuńZupełnie zapomniałam o tej książce a przecież mam ją u siebie na półce. Tylko tak się jakoś złożyło, że mnie do niej nie ciągnęło, ale teraz po twojej pozytywnej recenzji chyba szybko się to zmieni.
OdpowiedzUsuńBardzo pozytywna i zachęcająca recenzja! Mnie zachęciłaś :)
OdpowiedzUsuńLubię wyzwania, a ta książka właśnie takim wyzwaniem jest. Raczej nie sięgam po literaturę, która porusza problem homoseksualizmu, ponieważ musiałabym się z tą książką ukrywać albo czytać po nocach, aby nikt potem nie robił mi wyrzutów. Nie mniej jednak zainteresowałaś mnie.
OdpowiedzUsuńPo tym się właśnie poznaje dobrą książkę - gdy jej lektura sprawia, że całkowicie dajesz się wciągnąć w przedstawiony świat i z całego serca kibicujesz bohaterom :-)
OdpowiedzUsuńOdpuszczę sobie tę książkę. Temat w niej poruszany zupełnie mnie nie interesuje, więc nie widzę sensu czytania tej powieści. Nie chodzi o to, że jestem nietolerancyjna, po prostu raczej nie przepadam za takimi tematami w książkach.
OdpowiedzUsuńOd dłuższego czasu mam ochotę na tę książkę. Będę musiała jej poszukać :)
OdpowiedzUsuńJuż dawno zbieram się do tej książki. Tym bardziej, że podobała mi się inna "Notatki Samobójcy" z tej serii i bardzo mi się podobały.
OdpowiedzUsuńNa tę książkę mam ogromną chrapkę od dawna, ale nie mogę jej nigdzie dorwać, nad czym ubolewam. :(
OdpowiedzUsuńBrzmi nietuzinkowo, zawiera ciekawy aspekt historyczny i socjologiczny. Myślę, że niedługo chętnie przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńJak mogłam nigdy nie słyszeć o tej książce?! Muszę to koniecznie nadrobić, zwłaszcza, że interesuje mnie poruszana w niej tematyka. Dziękuję Ci za tę recenzję i pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńHm, naprawdę interesująca. Sięgnę chętnie :)
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznać, że Twoja recenzja jest naprawdę dobra i zachęcająca. Chociaż nie jest to mój ulubiony gatunek książek i rzadko sięgam po taki rodzaj, to jestem zainteresowana. Na pewno nie pobiegnę po nią do księgarni jutro rano, ale zapamiętam tytuł i jeżeli tylko nadarzy się możliwość - zapoznam się z treścią książki :)
OdpowiedzUsuń