Bardzo zastanawia mnie to, czy i kiedy wreszcie niektórzy autorzy zorientują się, że powielanie niektórych pomysłów, już wcześniej powtarzających się w wielu książkach wcale nie jest interesujące? Czy może każda kolejna książka z antyutopijnego gatunku będzie po prostu pod zbyt wieloma względami kopią innej powieści, będzie zawierała pomysły, które już kiedyś, gdzieś, w jakiejś formie wystąpiły? Dwa zupełnie różne światy, z czego jeden jest rozwinięty technicznie i otoczony kopułą? Było. Dwójka bohaterów pochodzący z tych dwóch, tak różnych od siebie światów, których losy nagle zaczynają się ze sobą łączyć? Było, i to niezliczoną ilość razy. Prawdę mówiąc bez namysłu zdecydowałam się na przeczytanie tej książki... i teraz zaczynam tego żałować. Z jakiego powodu? Po prostu: te dwa dni, podczas których z trudem mieliłam tę historię mogłam poświęcić na znacznie ciekawszą powieść.
„Przez burze ognia” opowiada historię dwójki bohaterów. Aria to dziewczyna wychowująca się w Reverie - technologicznie rozwiniętym świecie, szczelnie osłoniętym kopułą. W miejscu, w którym nie grozi jej niebezpieczeństwo, a za pomocą Wizjera może dowolnie spędzać czas w wirtualnie wygenerowanych Sferach. Perry natomiast znajduje się po drugiej stronie kopuły, jest Wykluczonym, który musi walczyć o życie wśród burz eterowych, kanibali i walk różnych plemion. Kiedy Aria zostaje wyrzucona z własnego domu ich drogi się splatają i razem z Perrym wyrusza w niebezpieczną podróż.
Największy problem z tą książką polega na tym, że choćbym nie wiem jak bardzo chciała spojrzeć na nią przyjaznym okiem - nie byłam w stanie tego zrobić. Tak nieciekawej i pozbawionej jakiejkolwiek głębii książki dawno nie miałam w rękach. Po raz pierwszy od dłuższego czasu naprawdę męczyłam się nad czytaniem jakiejś powieści. I nie ma to związku z tym, że zawartych jest w niej tak wiele podobieństw do innych książek, które czytałam już wcześniej. Brak oryginalności to najmniejszy z problemów, kiedy cała historia kompletnie nie ciekawi, już od pierwszych stron zaczyna nużyć, a czytelnik wcale nie zastanawia się nad tym, co wydarzy się później. Nie kieruje nim ciekawość i chęć poznania dalszej historii, a jedynie jak najszybsze się z nią uporanie.
Dużym minusem jest również to, że w wielu momentach miałam wrażenie, jakby tej powieści brakowało pewnych fragmentów. Jakby pomiędzy niektórymi wydarzeniami istniały luki, a bohaterom wyprano pamięć i z tego powodu nie potrafili opisać co się chwilami z nimi działo. Takie braki w akcji występowały dosyć często szczególnie na samym początku tej książki, później już trochę mniej, ale w żaden sposób nie zastąpiło to niesmaku, który we mnie pozostał aż do odłożenia tej lektury na półkę.
Kwestia bohaterów również nie jest ukazana w pozytywnym świetle. Za nic nie potrafiłam zapałać do nich pozytywnymi, ciepłymi odczuciami. Narracja podzielona jest pomiędzy Arię i Perry'ego - na zmianę poznajemy akcję z ich punktów widzenia, dzięki czemu zazwyczaj czytelnik może bardziej poznać bohaterów i być może nieco bardziej się z nimi zżyć. Niestety, nie w tym przypadku. Perry już od pierwszych stron daje się poznać jako nieco bezmyślny, widzący świat jedynie powierzchownie, ślepy na otaczającą go rzeczywistość i innych ludzi nastolatek. Z biegiem akcji owszem, jego charakter ulega małym zmianom, jednakże wciąż ma się wrażenie, że jedynie w niewielkim stopniu otwiera się na innych i w większości widzi najbardziej czubek własnego nosa. Aria natomiast jest najbardziej naiwną bohaterką, z jaką się ostatnio spotkałam, co niestety w zdecydowanym stopniu odbija się na powziętych przez nią krokach. Sama relacja pomiędzy bohaterami jest ogromnie uproszczona, nie wywołuje we mnie żadnych (zwłaszcza pozytywnych) uczuć, a niektóre sceny pomiędzy nimi były ckliwe do granic możliwości.
Jestem głęboko rozczarowana tą powieścią. Oczekiwałabym od niej nieco więcej realizmu, czegoś, dzięki czemu nie mogłabym powiedzieć o tej książce, że jest płytka, płaska i pozbawiona głębii, większego sensu i wszechobecnej na każdej stronie naiwności. Brakowało mi w niej również jakiekokolwiek większego wyjaśnienia tego, z jakiego powodu świat w nim opisany wygląda tak a nie inaczej. Jak do tego doszło i co było tego konkretną przyczyną? Półsłówka mnie nie zadowalają, liczyłabym na wyczerpujące i sensowne wyjaśnienie. Dziwi mnie także określanie tej książki (czy raczej światów w niej opisanych) mianem „pełnych niebezpieczeństw, okrucieństw i piękna niczym z najlepszych powieści fantasty i science fiction”. „Przez burze ognia” ma z science fiction wspólnego tyle co nic, a i tak całe to powyżej zacytowane zdanie uważam za grubą przesadę.
Ocena: 3/10
„Przez burze ognia” opowiada historię dwójki bohaterów. Aria to dziewczyna wychowująca się w Reverie - technologicznie rozwiniętym świecie, szczelnie osłoniętym kopułą. W miejscu, w którym nie grozi jej niebezpieczeństwo, a za pomocą Wizjera może dowolnie spędzać czas w wirtualnie wygenerowanych Sferach. Perry natomiast znajduje się po drugiej stronie kopuły, jest Wykluczonym, który musi walczyć o życie wśród burz eterowych, kanibali i walk różnych plemion. Kiedy Aria zostaje wyrzucona z własnego domu ich drogi się splatają i razem z Perrym wyrusza w niebezpieczną podróż.
Największy problem z tą książką polega na tym, że choćbym nie wiem jak bardzo chciała spojrzeć na nią przyjaznym okiem - nie byłam w stanie tego zrobić. Tak nieciekawej i pozbawionej jakiejkolwiek głębii książki dawno nie miałam w rękach. Po raz pierwszy od dłuższego czasu naprawdę męczyłam się nad czytaniem jakiejś powieści. I nie ma to związku z tym, że zawartych jest w niej tak wiele podobieństw do innych książek, które czytałam już wcześniej. Brak oryginalności to najmniejszy z problemów, kiedy cała historia kompletnie nie ciekawi, już od pierwszych stron zaczyna nużyć, a czytelnik wcale nie zastanawia się nad tym, co wydarzy się później. Nie kieruje nim ciekawość i chęć poznania dalszej historii, a jedynie jak najszybsze się z nią uporanie.
Dużym minusem jest również to, że w wielu momentach miałam wrażenie, jakby tej powieści brakowało pewnych fragmentów. Jakby pomiędzy niektórymi wydarzeniami istniały luki, a bohaterom wyprano pamięć i z tego powodu nie potrafili opisać co się chwilami z nimi działo. Takie braki w akcji występowały dosyć często szczególnie na samym początku tej książki, później już trochę mniej, ale w żaden sposób nie zastąpiło to niesmaku, który we mnie pozostał aż do odłożenia tej lektury na półkę.
Kwestia bohaterów również nie jest ukazana w pozytywnym świetle. Za nic nie potrafiłam zapałać do nich pozytywnymi, ciepłymi odczuciami. Narracja podzielona jest pomiędzy Arię i Perry'ego - na zmianę poznajemy akcję z ich punktów widzenia, dzięki czemu zazwyczaj czytelnik może bardziej poznać bohaterów i być może nieco bardziej się z nimi zżyć. Niestety, nie w tym przypadku. Perry już od pierwszych stron daje się poznać jako nieco bezmyślny, widzący świat jedynie powierzchownie, ślepy na otaczającą go rzeczywistość i innych ludzi nastolatek. Z biegiem akcji owszem, jego charakter ulega małym zmianom, jednakże wciąż ma się wrażenie, że jedynie w niewielkim stopniu otwiera się na innych i w większości widzi najbardziej czubek własnego nosa. Aria natomiast jest najbardziej naiwną bohaterką, z jaką się ostatnio spotkałam, co niestety w zdecydowanym stopniu odbija się na powziętych przez nią krokach. Sama relacja pomiędzy bohaterami jest ogromnie uproszczona, nie wywołuje we mnie żadnych (zwłaszcza pozytywnych) uczuć, a niektóre sceny pomiędzy nimi były ckliwe do granic możliwości.
Jestem głęboko rozczarowana tą powieścią. Oczekiwałabym od niej nieco więcej realizmu, czegoś, dzięki czemu nie mogłabym powiedzieć o tej książce, że jest płytka, płaska i pozbawiona głębii, większego sensu i wszechobecnej na każdej stronie naiwności. Brakowało mi w niej również jakiekokolwiek większego wyjaśnienia tego, z jakiego powodu świat w nim opisany wygląda tak a nie inaczej. Jak do tego doszło i co było tego konkretną przyczyną? Półsłówka mnie nie zadowalają, liczyłabym na wyczerpujące i sensowne wyjaśnienie. Dziwi mnie także określanie tej książki (czy raczej światów w niej opisanych) mianem „pełnych niebezpieczeństw, okrucieństw i piękna niczym z najlepszych powieści fantasty i science fiction”. „Przez burze ognia” ma z science fiction wspólnego tyle co nic, a i tak całe to powyżej zacytowane zdanie uważam za grubą przesadę.
Ocena: 3/10
Wyzwanie: Czytam fantastykę.