10 lipca 2018

Tancerze Burzy, Jay Kristoff


Ostatni wpis na moim blogu pojawił się w listopadzie zeszłego roku, dlatego swój wielki powrót do recenzowania oraz prowadzenia tej strony chciałam zacząć od czegoś naprawdę świetnego. Chciałam rozpocząć go książką może nie wybitną, aczkolwiek jednak taką, która na długo zapadnie mi w pamięć, na temat której z wielką przyjemnością będę pisać pierwszą recenzję po tak długiej przerwie. Wyobraźcie sobie zatem moje rozczarowanie, gdy w ręce me trafili „Tancerze Burzy” Jaya Kristoffa, powieść moim zdaniem zupełnie niezasługująca na zachwyt, z którym spotyka się ze strony tak wielu czytelników.

„Tancerze Burzy” to powieść rozpoczynająca cykl „Wojna Lotosowa”, będąca debiutem autora, który zasłynął przede wszystkim za sprawą trylogii „Illuminae Files” współtworzonej z Amie Kaufman. Książka opowiada o przygodach 16-letniej Yukiko, która na rozkaz okrutnego szoguna, rządzącego państwem wyniszczonym przez przemysł i eksploatację lotosu, wyrusza na polowanie gryfa - przez wielu uznawanego za dawno już wymarłą legendę. Ta niezwykle niebezpieczna podróż okaże się być dla nastolatki czymś całkowicie nieoczekiwanym, co zmieni ją w sposób, w jaki nawet nie jest w stanie sobie wyobrazić.

Dosyć długo zastanawiałam się co tak naprawdę powinnam napisać o tej książce, ponieważ na dobrą sprawę - gdybym tylko chciała - zmieściłabym się w jej opinii zaledwie w kilku zdaniach. Nie dlatego, iż brakuje mi słów zdolnych do opisania tej opowieści. Powodem tego jest pewnego rodzaju miałkość tej powieści, jej niczym niewyróżniający się bohaterowie, opisane w niej przygody, które tak naprawdę giną w tłumie wszechobecnych aktualnie powieści młodzieżowych z gatunku fantastyki. Nie będę ukrywać, iż po „Tancerzach Burzy” oczekiwałam czegoś znacznie bardziej nietuzinkowego.

Musiała minąć ponad połowa powieści, żebym była w stanie w wystarczająco dużym stopniu zaangażować się w tę historię, aby nie odłożyć jej na półkę. Ponad połowa - to znacznie więcej, na co moja cierpliwość co do zasady pozwala. Uważam, że jest to nie tylko wina mało angażujących moją uwagę wydarzeń, ale także ilość opisów świata przedstawionego, którym w pewnych momentach Jay Kristoff zdawał się poświęcić bez reszty. I o ile takie rozbudowane opisy są w literaturze czymś jak najbardziej przeze mnie pożądanym, tak przesadna skrupulatność już wręcz przeciwnie - nadmierne poświęcenie uwagi nad detalami sprawia, że bardzo szybko zaczynam tracić cierpliwość i odpływać myślami gdzieś bardzo daleko podczas czytania, co też kilkukrotnie miało miejsce w trakcie tej lektury.

Nie jest jednak prawdą, iż „Tancerze Burzy” posiadają tylko i wyłącznie same wady. Gdyby tak było, nawet te zaledwie 4 gwiazdki wystawione przeze mnie tej książce na Lubimy Czytać byłyby czymś zdecydowanie zbyt dużym. Dużym plusem tej książki jest dla mnie relacja między główną bohaterką Yukiko, a gryfem Buruu, którego dziewczyna poznała w trakcie swojej podróży. Relacja z początku oparta na dużym dystansie i niechęci głównie ze strony gryfa stopniowo zaczęła się zmieniać (co swoją drogą jest całkowicie do przewidzenia, a to zaś nie wpłynęło pozytywnie na odbiór tej książki), a między bohaterami zaczęła tworzyć się niezwykle silna więź, jaka może wytworzyć się tylko między najbliższymi przyjaciółmi. Więź oparta na zaufaniu, trosce i wielu przeróżnych żartach, które zdecydowanie umilały mi czas spędzony z tą lekturą. Być może nie jest ona nadzwyczajna i bardziej niż prawdopodobne jest to, że w tym momencie próbuję na siłę znaleźć jakieś plusy tej powieści, fakt faktem jednak, że przyjaźń Yukiko z Buruu to całkiem przyjemny atut „Tancerzy Burzy”.

Koniec z owijaniem w bawełnę, ta powieść jest najzwyczajniej w świecie nudna. Nudna na szczęście nie aż do tego stopnia, abym z każdą przewróconą stroną marzyła o jak najszybszym odłożeniu jej na półkę, aczkolwiek nużąca wystarczająco mocno, żebym z ulgą przyjęła dobrnięcie do ostatniej strony i możliwość zabrania się za inną (lepszą) lekturę. „Tancerze Burzy” to książka, której zdecydowanie brak równomiernego tempa akcji, często miałam wrażenie, jakby autor sam nie mógł się zdecydować, co tak naprawdę próbuje swoją powieścią przedstawić i na co najbardziej chce zwrócić uwagę. Wysunąć na pierwszy plan świat niemalże całkowicie pogrążony w katastrofie ekologicznej, państwo pod jarzmem brutalnej władzy czy może przygodę klasycznie nietuzinkowej nastolatki w odkrywaniu świata mitologicznych stworzeń? A gdyby tak połączyć wszystkie te elementy, każdemu z nich poświęcić taką samą ilość uwagi i żadnego z nich nie faworyzować? Czy „Tancerze Burzy” nie wyszliby na tym lepiej?

Muszę jednak przyznać, że powieść Jaya Kristoffa zrobiła jedną naprawdę fantastyczną rzecz. W bardzo dużym stopniu zachęciła mnie do zapoznania się z japońską oraz chińską kulturą, choć nie za sprawą miejsca akcji czy oparcia całej historii na wierzeniach tych dwóch kultur. Jeżeli czytaliście zagraniczne recenzje to z pewnością zauważyliście, jak wielu czytelników ma do tej książki bardzo negatywny stosunek. Dlaczego? Z powodu kiepskiego researchu, mylenia wielu elementów pochodzących z kultury japońskiej i chińskiej oraz traktowania obu z nich po macoszemu. Czy to prawda? To właśnie najbardziej mnie ciekawi, z wielką przyjemnością zagłębię się bardziej w ten temat, odniosę się do uwag, które mieli w swoich recenzjach inni czytelnicy i wyrobię sobie na ich podstawie własne zdanie. Bo tak naprawdę, jeżeli wszystko to okaże się prawdą, będzie to dla mnie kolejny powód, aby nie sięgać już po twórczość tego autora.

* * * 

Wreszcie nastąpił ten dzień, w którym udało mi się napisać i opublikować recenzję po raz pierwszy od tak wielu miesięcy! Wielki powrót, o którym od dawna marzyłam :) Mam nadzieję, że od teraz uda mi się regularnie publikować tutaj wpisy. A tymczasem zdradźcie co ciekawego ostatnio czytaliście? Polećcie mi jakąś świetną lekturę, proszę, bo tak naprawdę sama nie mam teraz zielonego pojęcia co dokładnie powinnam czytać - pustka w głowie, do niczego jakoś wybitnie mnie nie ciągnie. Liczę więc na Wasze podpowiedzi :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy opublikowany komentarz, opinia czytelników mojego bloga naprawdę wiele dla mnie znaczy i gorąco motywuje do dalszego pisania.

Copyright © 2016 Złodziejka Książek , Blogger