„Morza szept” mogę z powodzeniem zaliczyć do tych książek, kiedy ładna, przyciągająca wzrok okładka to zdecydowanie nie wszystko. Bo w zasadzie to właśnie ona była moim powodem do wypożyczenia jej z biblioteki, gdy jakiś czas wcześniej widziałam ją na niektórych blogach i zaledwie wczoraj na stosie nowo przybyłych do biblioteki książek. Opis był mi wówczas zupełnie obcy, więc mogę uznać tę powieść za ślepy traf, w dodatku niezbyt udany. Całe szczęście jednak, że jest to lektura, którą czyta się w ekspresowym tempie, bo gdybym musiała męczyć się z jej czytaniem, z całą pewnością odłożyłabym ją w pewnym momencie na półkę, nie czując potrzeby, aby poznać jej zakończenie.
Elodie dopiero co straciła w wypadku ojca, pogodzenie się z jego śmiercią jest dla niej bardzo trudne. Aby oswoić się z tragicznymi wydarzeniami, dziewczyna postanawia wyprowadzić się na pewien czas z Niemiec i zamieszkać u swojej ciotki – Grace, na małej wyspie zwanej Guernsey. Tam poznaje nowych przyjaciół, a przede wszystkim Gordiana, z którym szybko zaczyna ją łączyć niezwykle silna więź. Gdy dochodzi do tajemniczej śmierci jednej z jej koleżanek, a wkrótce później ginie kolejna dziewczyna, Elodie stara się w jakiś sposób rozwiązać tę zagadkę, stając jednocześnie twarzą w twarz z przerażającą prawdą.
Miłośnicy pływania, morza czy żeglugi być może poczują się zaintrygowani tą powieścią i ja sama, która fanką morza zdecydowanie nie jestem, muszę przyznać, że uległam klimatowi tej książki. Autorka stworzyła cudowną, piękną scenerię, która urzeknie niejednego czytelnika już od momentu, gdy Elodie znajdzie się na małej, tajemniczej wyspie. Przyznam szczerze, że zdecydowanie bardziej preferuję takie małe, zamknięte miejsca akcji, niż wielkie, zatłoczone ulice takich miast jak chociażby Nowy Jork. Pod tym względem autorka spisała się na medal, ponieważ podczas czytania jej książki czułam przyjemny komfort i dla samej scenerii, o ile nie zmieni się ona w kolejnej części, jestem mimo wszystko skłonna sięgnąć po kontynuację tej historii.
Mogę uznać, że w tym momencie – oprócz tego, że „Morza szept” czyta się naprawdę szybko – kończą się wszelkie możliwe plusy tej powieści. Największą jej wadą jest zdecydowanie niezwykła naiwność tej historii, banalność i nieprawdopodobność, którą można spotkać na każdym kroku. Jeżeli ktoś lubi ignorować tak istotne rzeczy to być może będzie z tej książki zadowolony, ja jednak nie potrafiłam nie krzywić się podczas przewracania każdej kolejnej kartki. Niektóre wydarzenia w tej powieści są tak nieprawdopodobne, że sprawiają wrażenie wyssanych z palca, jakby pisanych na siłę, tylko po to, aby zapełnić lukę pomiędzy jedną akcją a drugą.
Sami bohaterowie sprawiają wrażenie sympatycznych, jednak żadnej postaci nie polubiłam wystarczająco, nie do tego stopnia, żeby w jakikolwiek sposób przejąć się losem któregokolwiek z nich. Mam wręcz wrażenie, że autorka niezbyt umiejętnie stworzyła swoje postacie, ponieważ brak nawet odrobiny logiki w działaniach, które podejmują. Działają niezgodnie ze swoimi postanowieniami, albo kompletnie o nich zapominają, ponieważ twierdzą jedno, a w następnej chwili robią coś, co zupełnie przeczy ich nastawieniu i podjętym wcześniej decyzjom. Było to nie tyle irytujące, co całkowicie przeze mnie niezrozumiałe.
Historia nie jest niestety w niczym zaskakująca, od samego początku pachnie oczywistością, a to, że czytelnik będzie w stanie przewidzieć kolejne wydarzenia – ba! nawet zakończenie – nie powinno nikogo zdziwić. Jak już wcześniej wspomniałam, sama historia jest bardzo naiwna, poza tym do bólu przypomina mi nieco fabułę książek „Tajemny Krąg” L.J. Smith – kto je czytał, na pewno będzie potrafił wyczuć nutę podobieństwa. Co najdziwniejsze – Gordian, zapowiadany w opisie książki, wydaje się być kompletnie nieistotnym bohaterem, pojawia się bardzo późno, kiedy ważniejsze wydarzenia dobiegają końca, a ja sama zapomniałam, że taki bohater powinien się jeszcze w tej książce pojawić.
Autorka wplata w historię istoty zaczerpnięte z wierzeń germańskich, które zwane są niksami. Wytłumaczenie niektórych zdolności tzw. niksów jest trochę nieudolne, jakby napisane niedbale, tylko po to, aby w jakiś sposób te zdolności wytłumaczyć, żeby czytelnik nie pomyślał sobie, że wszystko dzieje się… „bo tak”. W książce jest ich jednak niewiele, a przez jej połowę można nawet pomyśleć, że „Morza szept” nie ma nic wspólnego z fantastyką i nie będzie w niej żadnych istot mitologicznych. Pokrótce: nie za wiele się dzieje.
Czy polecam? Niespecjalnie, osobiście troszkę żałuję wypożyczenia tej powieści z biblioteki, mogłam nie zwracać na nią uwagi i nie odkładać na jej rzecz znacznie ciekawszej biografii Phila Collinsa. Jeżeli ktoś mimo wszystko planuje przeczytanie tej książki i przekonanie się na własnej skórze o jej wartości (według mnie jest to zawsze najlepsze wyjście), to w takim razie proponuję nie nastawiać się na coś porywającego czy zapierającego dech w piersiach. Równie dobrze można sięgnąć po pierwszy lepszy paranormal i nie wiem, czy czasem nie na jedno wyjdzie.
Ocena: 4/10
Wyzwania: Czytam fantastykę.
I oto klasyczny przykład dla "nie oceniaj książki po okładce". Ja już dawno powiedziałam jej stop a przeczytam jedynie jeśli wpadnie mi w ręce przez przypadek. W końcu losu nie można ignorować ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie! I ja nigdy się tego nie nauczę, zawsze popełniam ten sam błąd i daję się zmylić ładnej okładce. :) Jednak często to właśnie one najbardziej przyciągają mnie do danej książki, więc to nic dziwnego.
UsuńJeżeli wpadnie Ci ta książka w ręce to mam nadzieję, że będziesz miała znacznie przyjemniejsze odczucia wobec niej. ;)
„Tajemny Krąg” L.J. Smith czytałam, a po tą sięgnę tylko, gdy nie znajdę nic ciekawszego ;)
OdpowiedzUsuń"Tajemny Krąg" był całkiem w porządku, spodobały mi się te książki. :) Wypadają znacznie lepiej w porównaniu z książką "Morza szept".
UsuńPrzyznam, że i mnie złapała na okładkę.. Mimo, iż ten sposób na ocenianie książek tyle razy mnie już zawiódł, ciągle mu ulegam :D Pewnie gdy ją kiedyś ujrzę na własne oczy, to nie będę miała na tyle silnej woli, żeby się opanować i nie zabrać ze sobą do domu, chociażby po to, aby kolejny raz przypomnieć sobie, że to nie okładka się liczy..
OdpowiedzUsuńI bardzo zazdroszczę biblioteki! Moja zaopatrza się w "nowości" wydane przynajmniej pół roku wstecz (:
Ha, ja też poddaję się przy ładnej okładce i natychmiastowo wypożyczam taką książkę z biblioteki... zrobiłam to chociażby dzisiaj. :D Ale te okładki to niezły chwyt marketingowy, trzeba przyznać.
UsuńA bibliotekę faktycznie mam świetną, na brak nowości nie mogę narzekać. ;)
Okładka bardzo mi się podoba :) Pomysł również wydaje się ciekawy. Ale cóż, dużo jest przypadków, w których treść nie dorównuje oprawie. Sięgnę tylko wtedy, kiedy nie będę miała nic innego pod ręką.
OdpowiedzUsuńŁatwo jest wpaść w sidła ładnej okładki, opieranie się jej nie jest już takie proste. :) Ja w zasadzie po drugą część tej książki sięgnę też tylko wtedy, kiedy nie będę miała nic innego chwilowo pod ręką (co jest bardzo wątpliwe, bo mam tyle zaległości, że wystarczy mi tych książek na kilka lat).
UsuńZ paranormalami mam małe doświadczenie - ba, nie mam go prawie w ogóle, ale "Morza szept" wyjątkowo mnie zaciekawił. Domyślam się, że dlatego, iż usłyszałem o mitologii germańskiej, z której autorka podobno czerpała. A tu mi piszesz że nic takiego nie ma miejsca...
OdpowiedzUsuńZa tę pozycję raczej podziękuję.
Pozdrawiam,
R
No, nie do końca, napisałam, że autorka zaczerpnęła trochę z mitologii germańskiej, w końcu pojawiają się te tzw. niksy, ale nie jest ich za wiele, przynajmniej według mnie. :)
UsuńRafał- mitologii samej w sobie tak dużo tu nie ma, jest ona jedynie inspiracją, więc w niektórych miejscach pojawiają się legendy. Wg mnie książka fajna, gpdna polecenia :)
UsuńDobra, widze, widze... Moja wina. Mimo wszystko - jakoś przestała mnie interesować ta pozycja. Ocena na lc też nie zachęca, więc jak mówiłem, podziękuję. :/
UsuńDlatego jeżeli ktoś nastawia się na dużą ilość mitologii to niestety bardzo się zawiedzie. :) I mimo wszystko lepiej jest spędzić czas nad inną książką, bo "Morza szept" nie oferuje zbyt wiele. :)
UsuńI kolejna mało pozytywna recenzja na temat tej książki. Szczerze mówiąc, to zaczynam się jej lekko bać (szczególnie, że mogę coś potłuc kiedy pofrunie przez pokój :P), a przecież stoi na półce i czeka na swoją kolej.
OdpowiedzUsuńDodałam recenzję do wyzwania "Czytam Fantastykę"
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
i życzę dobrej nocy :)
Szkoda, szkoda, szkoda. Lekturę mam w planach, jednak biorę na nią poprawkę, klimat na pewno mnie zachwyci, ale nie strawię banalności.
OdpowiedzUsuńTrochę sie rozcarowałam, poniewaz na tę ksiązke mam niewiarygodną ochotę. Rozwarze czy warto.
OdpowiedzUsuńTytuł mnie tak przyciągnął, na tyle że chciałam przeczytać. Jednak po Twojej recenzji rezygnuję .
OdpowiedzUsuńMnie też pewnie przyciągnęłaby okładka, ale jeśli jest tak jak piszesz to na razie odpuszczam ;)
OdpowiedzUsuńOkładka bardzo intrygująca, ale już kolejna recenzja, w której czytam, że pozycja godna odpuszczenia :)
OdpowiedzUsuńMogłam to dostać do recenzji, ale intuicja podpowiedziała mi, że na niezłej okładce się skończy. Twój tekst mówi mi w zasadzie to samo, więc po raz kolejny przekonuję się, że intuicji czasem warto zaufać :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPS: mam nadzieję, że wróciłaś szybko do biografii Collinsa ;)
W niektórych przypadkach im ładniejsza okładka, tym gorsza treść. :) Całe szczęście ta zależność nie występuje non stop, chociaż może byłoby łatwiej wybierać sobie książki do czytania. W każdym razie okładka całkiem nieźle potrafi zmylić. ;)
UsuńA do biografii Collinsa powróciłam natychmiast, jutro lub najpóźniej pojutrze uda mi się dodać recenzję. :)
Okładka jest cudowna, ale niestety już nie raz i nie dwa dałam się złapać na ładną oprawę graficzną, a potem spotykało mnie rozczarowanie treścią. "Tajemny krąg" nie za bardzo przypadł mi do gustu, więc skoro to taka trochę gorsza wersja książek L.J. Smith, to zdecydowanie sobie odpuszczę. :)
OdpowiedzUsuńSpotkałam się także z recenzją, gdzie największą pokazaną wadą były rozległe błędy językowe i stylistyczne. Myślę, podobnie jak Ty, że piękna okładka i szybkość czytania to nie wszystko. Miałam ogromną ochotę na tę książkę i po licznych recenzjach na dobre zmieniłam zdanie :)
OdpowiedzUsuńA, właśnie, co do tych błędów to muszę się zgodzić, a poza tym bardzo często pojawiało się w tej książce niesamowicie irytujące tłumaczenie wyrażenia, którego według mnie zdecydowanie tłumaczyć się nie powinno - ale to już raczej wpadka tłumacza. :) Kompletnie zapomniałam o tym w recenzji napisać.
UsuńJak widać nie szata zdobi książkę :) Zazwyczaj to okładka skłania mnie do sięgnięcia po daną pozycję, bo jestem wzrokowcem. Po Twojej recenzji, wiem że nie warto sięgać po tę pozycję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Na jej temat czytam skrajne opinie i już sama nie wiem, czy warto się w nią zgłębiać... ;/
OdpowiedzUsuńNie przekonuje mnie ta książka, i chyba dlatego że widziałam już przeróżne opinie na jej temat ;c
OdpowiedzUsuńFaktycznie, opinie są skrajne, gdybym je wcześniej przeczytała to zapewne nie wypożyczyłabym tej książki z biblioteki. :)
Usuńsama dziesiątki razy nacięłam się na piękną okładkę i nic na tych błędach się nie uczę. straszny ze mnie wzrokowiec :/
OdpowiedzUsuńJeśli przeczytam, to tylko dlatego, że ciekawi mnie jej niedorzeczność :)
OdpowiedzUsuńuch, będę przed nią uciekać ! ;)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam morze, ale skoro oceniasz tak nisko, to raczej odpuszczę. :)
OdpowiedzUsuń