23 maja 2017

Chemik, Stephenie Meyer


Dałam autorce naprawdę ogromny kredyt zaufania, gdy zdecydowałam się na przeczytanie tej książki i z przykrością muszę uznać, że kredyt ten nie został niestety wykorzystany. O ile fanką „Zmierzchu” zdecydowanie nie mogę się nazwać, tak „Intruz” naprawdę mocno mnie zachwycił, spodobał mi się do tego stopnia, że powiedziałam „tak” innym powieściom Stephenie Meyer, o ile jakieś wyjdą spod jej pióra. „Chemik” zapowiadał się bardzo obiecująco i niestety poza tą jakkolwiek pustą obietnicą nie otrzymałam od tej książki nic, co mogłoby mnie usatysfakcjonować. 

Powieść opowiada o Alex, kobiecie z genialnym umysłem chemika, która pracowała niegdyś dla tajemnej agencji rządowej, przygotowując dla niej substancje „wspomagające” wydobywanie zeznań z podejrzanych. Po nieudanym zamachu na życie Alex, w którym ginie jej mentor, kobieta zmuszona jest się ukrywać, będąc nieustannie na celowniku osób pragnących dopaść ją w swoje ręce. Kiedy jednak kontaktuje się z nią dawny znajomy z departamentu, prosząc o wykonanie pewnego zadania, od którego powodzenia zależy życie mnóstwa niewinnych ludzi, Alex zgadza się i zgodnie z poleceniem porywa mężczyznę, którego w brutalny sposób przesłuchuje. Kobieta bardzo szybko jednak zaczyna podejrzewać, że jej ofiara może być niewinna, a ona sama została umyślnie wprowadzona w błąd. O co chodzi w tej całej sytuacji? Czy to możliwe, aby groziło jej znacznie gorsze niebezpieczeństwo, niż śmiałaby przypuszczać? 

Bardzo doceniam Stephenie Meyer za próbę sprawdzenia się na tak różnym polu od młodzieżowych romansów dla nastolatek z gatunku fantastyki, w którym do tej pory się poruszała. Doceniam ją za to, że nie spoczęła na laurach po sukcesie „Zmierzchu”, a także za to, że postanowiła nie przeciągać jego fenomenu, że zostawiła zakończoną historię Belli i Edwarda w spokoju, podejmując próbę stworzenia całkowicie innej opowieści, w zupełnie innym klimacie, z nowymi bohaterami. Niemniej jednak na tym moje docenianie się kończy, bowiem „Chemik” jest powieścią, która mnie naprawdę boleśnie rozczarowała. 

Sięgając po tę książkę liczyłam na naprawdę dobry thriller, z dynamiczną akcją, który będzie trzymał mnie w napięciu do ostatniej strony, jedynie od czasu do czasu pozwalając na złapanie oddechu. Otrzymałam niestety książkę, w którą naprawdę ciężko było mi się wgryźć, pierwsze sto stron stało się dla mnie nie lada wyzwaniem i szczerze przyznaję, że gdyby nie to, iż otrzymałam tę książkę specjalnie na potrzeby napisania recenzji, wówczas zdecydowanie dałabym sobie spokój z jej czytaniem i już po tych stu, może dwustu stronach, gdybym wyjątkowo się uparła, odłożyłabym „Chemika” na półkę, nigdy więcej do niego nie powracając.

Akcja tej książki jest, szczerze mówiąc, bardzo nużąca, są w niej momenty, w których przez długi czas nie dzieje się absolutnie nic, co mogłoby przykuć moją uwagę, autorka bowiem skupia się na przedstawianiu scen, w których bohaterowie przemieszczają się z miejsca na miejsce, poszukują schronienia czy są w trakcie ucieczki. I z tego na dobrą sprawę składa się co najmniej 60% tej książki, na scenach, które na dobrą sprawę wnoszą bardzo niewiele do całej tej historii. Bardzo brakowało mi w niej momentów, w których działaby się jakaś konkretna akcja, które trzymałyby mnie w nieustannym napięciu, sprawiając, że drżałabym na myśl o losach bohaterów. Brakowało mi drobnych choć zwrotów akcji, nieoczekiwanych, zaskakujących rozwiązań, które nie byłyby przewidywalne, które sprawiłyby, że „Chemik” wydałby mi się mniej infantylny, niż jest w rzeczywistości. Najzwyczajniej w świecie zabrakło mi scen, które napędzałyby akcję i nie zmuszały mnie do nieustannego odliczania ilości stron, które zostały mi do końca tej powieści. 

Bardzo mocno widać w tej książce to, jak silnie autorka wciąż tkwi w tym świecie ckliwych romansów, bo niestety „Chemikowi” nie udało się uciec od kliszowych scen, którymi przepełniona jest ta powieść. Romans odgrywa w niej niestety bardzo dużą, a wręcz najważniejszą, rolę, całkowicie pochłaniając uwagę czytelnika, co jest moim największym powodem irytacji w przypadku tej książki. Sięgając po „Chemika” chciałam thrillera, pełnokrwistego, porządnego thrillera, a nie romansu z pościgami w tle – bo to tak naprawdę otrzymałam. 

Pół biedy, gdyby ów wątek nie został rzucony na pierwszy plan, bo naprawdę byłabym w stanie czerpać radość z lektury, gdyby romans ten został zmarginalizowany do mniej istotnej roli, rozgrywając się gdzieś daleko w tle. W „Chemiku” zajmuje on jednak stanowczo zbyt dużo miejsca, w dodatku relacja między Alex a jej partnerem pozbawiona jest jakiejkolwiek chemii, nie ma między nimi nawet odrobiny iskry, która mogłaby sprawić, że kibicowałabym bohaterom lub chociażby z zainteresowaniem obserwowała rodzące się między nimi uczucie. Autorka nie przedstawiła między nimi żadnych emocji, a sytuacji zdecydowanie nie poprawiał fakt, że Alex sprawiała wrażenie kompletnie obojętnej na to, czy związek ten ma jakąkolwiek przyszłość. Skoro ją to nie obchodziło, to dlaczego ja miałabym się tym przejmować?

Bohaterowie tej książki są do bólu jednowymiarowi, przez co kompletnie nie potrafiłam zaangażować się w ich losy, nie potrafiłam przeżywać tego, co im się przytrafiało, ani drżeć na myśl o kłodach rzucanych im pod nogi. Co gorsza – było mi kompletnie obojętne to, czy wyjdą z tej całej przygody żywi, czy ktoś z nich ucierpi, czy może jednak jakimś cudem wyjdą z tego bez szwanku. Autorka przedstawiła totalnie niewiarygodne postacie, których reakcje na pewne zdarzenia powodowały, że załamywałam ręce i wewnętrznie roniłam łzy nad ich naiwnością.

Gdybym musiała opisać „Chemika” jednym słowem, bez wahania uznałabym, że jest to powieść po prostu niesamowicie męcząca. Wymęczyła mnie kreacja totalnie płaskich, pozbawionych charakteru postaci, wymęczyła mnie akcja tocząca się w do bólu ślimaczym tempie, wymęczył mnie ckliwy, tandetny romans, wymęczyły mnie także konwersacje między bohaterami, przede wszystkim z powodu języka, jakim posługuje się Stephenie Meyer. „Chemik” jest książką bardzo nijaką, w którą kompletnie nie potrafiłam się zaangażować, w której zabrakło mi dynamizmu, napięcia, nieprzewidywalności, a także lepszego zarysowania pewnych jej elementów (chociażby „ciemnej strony” tej całej opowieści, która stała za problemami Alex i jej znajomych). Nieczęsto to przyznaję, ale naprawdę żałuję sięgnięcia po tę książkę, brnęłam przez nią dosyć długo, a w tym czasie mogłam przecież sięgnąć po inną, znacznie ciekawszą powieść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy opublikowany komentarz, opinia czytelników mojego bloga naprawdę wiele dla mnie znaczy i gorąco motywuje do dalszego pisania.

Copyright © 2016 Złodziejka Książek , Blogger