Post o takiej tematyce chodził za mną już od bardzo długiego czasu i aby odpocząć na chwilę od nieustannie pojawiających się recenzji postanowiłam tym razem napisać troszkę inny wpis. Dotarło do mnie bowiem jak wiele mam na swoim koncie rozpoczętych serii, których niestety nie udało mi się jeszcze doczytać do końca. Część z nich jak najbardziej planuję przeczytać w całości, w przypadku niektórych jednak pierwsze tomy tak bardzo mnie rozczarowały, że postanowiłam nie marnować czasu i nie sięgać po kontynuacje. Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam właśnie Top 5 serii, po które na pewno ponownie nie sięgnę.
Czas żniw, Samantha Shannon
Czas żniw, Samantha Shannon
Seria tej autorki ma podobno składać się z 7 tomów, ja jednak już po pierwszej części wiem, że na pewno nie sięgnę po dalsze jej tomy. Czytając moją recenzję, która znajduje się tutaj, na pewno zrozumiecie, z jakiego powodu postanowiłam ją porzucić. „Czas żniw” bardzo mnie rozczarował, nieustannie czekałam na to, aż wydarzy się coś interesującego, aż zadzieje się coś, co w 100% przykuje moją uwagę, a tak się niestety nie stało. W dodatku zbyt wolno tocząca się akcja sprawiła, że często traciłam po prostu zapał, aby tę lekturę kontynuować. Sytuacji nie poprawił również wątek miłosny znajdujący się w tej powieści, który jest moim zdaniem bardzo toksyczny i szkodliwy (aby dowiedzieć się dlaczego tak uważam - odsyłam do recenzji). Jestem zdecydowaną zwolenniczką kreowania zdrowych relacji między bohaterami, a tego „Czas żniw” nie posiada.
Komisarz Forst, Remigiusz Mróz
„Ekspozycja” (recenzję możecie przeczytać tutaj) okazała się być jedną z najgorszych książek przeczytanych przeze mnie w ubiegłym roku. Bardzo nie spodobała mi się kreacja bohaterów, w szczególności głównej postaci - komisarza Forsta, który chyba miał być pewnego rodzaju nieczułym draniem z genialnym umysłem, coś a'la doktor House, jednak jak na mój gust jest on najzwyklejszym w świecie chamem, któremu cudem wszystko się udaje. Przede wszystkim jednak nie przypadła mi tutaj do gustu akcja, jej tempo, sposób prowadzenia oraz rozgrywające się wydarzenia. Ta książka jest tak do bólu hamerykańska, że niestety wychodzi z niej coś niemożliwie komicznego. Fanką tej serii zdecydowanie nie zostanę, a kolejnym częściom stanowczo podziękuję.
Joanna Chyłka, Remigiusz Mróz
Znacie to uczucie, gdy jeszcze przed sięgnięciem po daną książkę jesteście przekonani, że przypadnie Wam ona do gustu? Nie odczuwaliście nigdy czegoś takiego? Jakby coś Wam szeptało, że tak, to jest właśnie ta książka, która zdecydowanie Was usatysfakcjonuje. Tak właśnie ma się sytuacja z „Kasacją”, której sukcesu byłam pewna, zamiast niego otrzymałam jednak totalną klapę, wielkie rozczarowanie. Ta książka to po prostu - wpisz-wymaluj - kopia jakiegokolwiek odcinka serialu Suits i to w dodatku nie do końca udana. To jest już trzecia powieść tego autora, z którą się spotkałam (i zdecydowanie ostatnia), a która po raz kolejny poczęstowała mnie niemożliwie drętwym stylem pisania oraz papierowymi, irytującymi postaciami. Pojawiały się w niej również momenty, w których przytaczano pewne prawnicze zagadnienia (typu: definicja kasacji), które brzmiały do bólu podręcznikowo (rozumiem, że autor chciał przybliżyć tematykę osobom, które nie wiedzą, o co chodzi i to jest świetne, jednak te momenty brzmiały niczym fragmenty wycięte wprost z mojego akademickiego podręcznika, a to bardzo mi się nie spodobało). Bardzo mocno odrzuciły mnie od tej książki również seksistowskie i rasistowskie teksty rzucane przez bohaterów - nie mam nic przeciwko, gdyby miały one w jakiś sposób kształtować lub zarysowywać charaktery postaci (wiadomo przecież, że nie każdy jest tolerancyjny, pełen kultury i akceptacji, a kreacja takich postaci jest w literaturze równie potrzebna), pokazywać, jacy ci bohaterowie naprawdę są - w tym przypadku pojawiały się one jedynie „ku uciesze gawiedzi”, a czegoś takiego nie toleruję.
Dotyk Julii, Tahereh Mafi
Zapewne słyszeliście już o tym, że trylogia „Dotyk Julii” nie będzie trylogią, a serią? Autorka z jakichś powodów postanowiła napisać jeszcze 3 książki, które (chyba?) mają przedstawiać dalsze losy bohaterów z punktu widzenia Warnera. Skoro w tym poście jest mowa o seriach to postanowiłam wspomnieć o tych książkach, gdyż moja przygoda z nimi zakończyła się na pierwszym tomie, ponieważ pierwszą część przeczytałam dosyć dawno temu (recenzję znajdziecie tutaj) i niestety okazała się ona tak dużym rozczarowaniem, że postanowiłam nie sięgać po kontynuację. Głównym powodem jest przerost formy nad treścią (która, swoją drogą, również niczym mnie nie zachwyciła), lubię piękny, poetycki język, jednak zdecydowanie w granicach rozsądku. Tutaj ten umiar nie został zachowany. Drugim powodem jest wkurzająca bohaterka - z jednej strony rozumiem, dlaczego zachowywała się tak, jak się zachowywała, w końcu jej sytuacja była naprawdę okropna, jednak to, jak bardzo użalała się ona nad swoim losem doprowadzało mnie po prostu do szaleństwa. Z pewnością nie sięgnę po dalsze tomy tej serii.
Dwór cierni i róż, Sarah J. Maas
O tym, dlaczego nie lubię tej książki pisałam o tym kilka razy na blogu, m.in. w poście o najgorszych książkach minionych wakacji. Pozwólcie więc, że po prostu przytoczę to, co już wcześniej napisałam o tej książce, ponieważ na dobrą sprawę nie mam nic więcej do dodania na jej temat. „Dwór cierni i róż” niezwykle mnie rozczarował i wymęczył, trafiłam na książkę z niesamowicie tandetnym romansem, z główną bohaterką, która w ogóle się nie rozwijała, irytowała mnie swoim zachowaniem i niekonsekwencją w działaniu, z akcją, która wlekła się do granic możliwości oraz z męskim bohaterem, który z zachowania przypominał raczej - nie uwłaczając szlachetnemu zwierzęciu - świnię. Zazwyczaj przynajmniej zakończenie zachęca mnie do sięgnięcia po kontynuację, tutaj jednak było ono do bólu przekombinowane - sprawiało, że podczas czytania ostatnich stron nieustannie przewracałam oczami. Zniosłabym jakoś tę książkę, gdyby jednak nie ten nieszczęsny romans, oparty jedynie na seksie i pożądaniu, bez jakiegokolwiek uczucia. Wiele osób pisało mi, że druga część jest bez porównania lepsza, żebym dała jej szansę i, przyznaję, przez chwilę to rozważałam, jednak później naczytałam się tak wiele złego o tej autorce (o jej manipulacji czytelnikami i problematycznych aspektach jej twórczości, szczególnie w przypadku 3 części), że z resztą jej książek nie chcę mieć absolutnie nic wspólnego.
Takich serii, do których już nie wrócę jest zdecydowanie więcej, jednak chciałam się skupić jedynie na tych najważniejszych, które najbardziej mnie rozczarowały. Która z powyższych książek zawiodła mnie jednak najbardziej? W sumie ciężko jest mi stwierdzić, chociaż myślę, że to „zaszczytne” miano przypada „Dworowi cierni i róż” Sary J. Maas, natomiast „Czas Żniw” jest zdecydowanie mniej zły w porównaniu z resztą powieści ze względu na ciekawą i oryginalną kreację świata. A Was jakie serie rozczarowały do tego stopnia, że nie zamierzacie sięgać po dalsze części?
Joanna Chyłka, Remigiusz Mróz
Znacie to uczucie, gdy jeszcze przed sięgnięciem po daną książkę jesteście przekonani, że przypadnie Wam ona do gustu? Nie odczuwaliście nigdy czegoś takiego? Jakby coś Wam szeptało, że tak, to jest właśnie ta książka, która zdecydowanie Was usatysfakcjonuje. Tak właśnie ma się sytuacja z „Kasacją”, której sukcesu byłam pewna, zamiast niego otrzymałam jednak totalną klapę, wielkie rozczarowanie. Ta książka to po prostu - wpisz-wymaluj - kopia jakiegokolwiek odcinka serialu Suits i to w dodatku nie do końca udana. To jest już trzecia powieść tego autora, z którą się spotkałam (i zdecydowanie ostatnia), a która po raz kolejny poczęstowała mnie niemożliwie drętwym stylem pisania oraz papierowymi, irytującymi postaciami. Pojawiały się w niej również momenty, w których przytaczano pewne prawnicze zagadnienia (typu: definicja kasacji), które brzmiały do bólu podręcznikowo (rozumiem, że autor chciał przybliżyć tematykę osobom, które nie wiedzą, o co chodzi i to jest świetne, jednak te momenty brzmiały niczym fragmenty wycięte wprost z mojego akademickiego podręcznika, a to bardzo mi się nie spodobało). Bardzo mocno odrzuciły mnie od tej książki również seksistowskie i rasistowskie teksty rzucane przez bohaterów - nie mam nic przeciwko, gdyby miały one w jakiś sposób kształtować lub zarysowywać charaktery postaci (wiadomo przecież, że nie każdy jest tolerancyjny, pełen kultury i akceptacji, a kreacja takich postaci jest w literaturze równie potrzebna), pokazywać, jacy ci bohaterowie naprawdę są - w tym przypadku pojawiały się one jedynie „ku uciesze gawiedzi”, a czegoś takiego nie toleruję.
Dotyk Julii, Tahereh Mafi
Zapewne słyszeliście już o tym, że trylogia „Dotyk Julii” nie będzie trylogią, a serią? Autorka z jakichś powodów postanowiła napisać jeszcze 3 książki, które (chyba?) mają przedstawiać dalsze losy bohaterów z punktu widzenia Warnera. Skoro w tym poście jest mowa o seriach to postanowiłam wspomnieć o tych książkach, gdyż moja przygoda z nimi zakończyła się na pierwszym tomie, ponieważ pierwszą część przeczytałam dosyć dawno temu (recenzję znajdziecie tutaj) i niestety okazała się ona tak dużym rozczarowaniem, że postanowiłam nie sięgać po kontynuację. Głównym powodem jest przerost formy nad treścią (która, swoją drogą, również niczym mnie nie zachwyciła), lubię piękny, poetycki język, jednak zdecydowanie w granicach rozsądku. Tutaj ten umiar nie został zachowany. Drugim powodem jest wkurzająca bohaterka - z jednej strony rozumiem, dlaczego zachowywała się tak, jak się zachowywała, w końcu jej sytuacja była naprawdę okropna, jednak to, jak bardzo użalała się ona nad swoim losem doprowadzało mnie po prostu do szaleństwa. Z pewnością nie sięgnę po dalsze tomy tej serii.
Dwór cierni i róż, Sarah J. Maas
O tym, dlaczego nie lubię tej książki pisałam o tym kilka razy na blogu, m.in. w poście o najgorszych książkach minionych wakacji. Pozwólcie więc, że po prostu przytoczę to, co już wcześniej napisałam o tej książce, ponieważ na dobrą sprawę nie mam nic więcej do dodania na jej temat. „Dwór cierni i róż” niezwykle mnie rozczarował i wymęczył, trafiłam na książkę z niesamowicie tandetnym romansem, z główną bohaterką, która w ogóle się nie rozwijała, irytowała mnie swoim zachowaniem i niekonsekwencją w działaniu, z akcją, która wlekła się do granic możliwości oraz z męskim bohaterem, który z zachowania przypominał raczej - nie uwłaczając szlachetnemu zwierzęciu - świnię. Zazwyczaj przynajmniej zakończenie zachęca mnie do sięgnięcia po kontynuację, tutaj jednak było ono do bólu przekombinowane - sprawiało, że podczas czytania ostatnich stron nieustannie przewracałam oczami. Zniosłabym jakoś tę książkę, gdyby jednak nie ten nieszczęsny romans, oparty jedynie na seksie i pożądaniu, bez jakiegokolwiek uczucia. Wiele osób pisało mi, że druga część jest bez porównania lepsza, żebym dała jej szansę i, przyznaję, przez chwilę to rozważałam, jednak później naczytałam się tak wiele złego o tej autorce (o jej manipulacji czytelnikami i problematycznych aspektach jej twórczości, szczególnie w przypadku 3 części), że z resztą jej książek nie chcę mieć absolutnie nic wspólnego.
Takich serii, do których już nie wrócę jest zdecydowanie więcej, jednak chciałam się skupić jedynie na tych najważniejszych, które najbardziej mnie rozczarowały. Która z powyższych książek zawiodła mnie jednak najbardziej? W sumie ciężko jest mi stwierdzić, chociaż myślę, że to „zaszczytne” miano przypada „Dworowi cierni i róż” Sary J. Maas, natomiast „Czas Żniw” jest zdecydowanie mniej zły w porównaniu z resztą powieści ze względu na ciekawą i oryginalną kreację świata. A Was jakie serie rozczarowały do tego stopnia, że nie zamierzacie sięgać po dalsze części?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy opublikowany komentarz, opinia czytelników mojego bloga naprawdę wiele dla mnie znaczy i gorąco motywuje do dalszego pisania.