W tym roku przeczytałam naprawdę wiele książek, które z czystym sumieniem mogłabym zaliczyć do bardzo udanych lektur, jednak tak naprawdę tylko jedna książka wywołała we mnie burzę niekontrolowanych emocji i sprawiła, że uroniłam kilka łez - była nią „Gwiazd naszych wina” Johna Greena. Myślałam, że jeszcze długo będę musiała czekać na kolejną taką lekturę, która sprawi, że mój umysł stanie się niespokojny od natłoku emocji, jednak poszukiwania wcale nie trwały długo. Wystarczyło sięgnąć po „Rebelianta” autorstwa Marie Lu, abym mogła całkowicie zatracić się w skonstruowanym przez nią dystopijnym świecie, w którym wolność to tak naprawdę pojęcie względne i nawet najmniejsze, nieostrożnie wypowiedziane słowo może stać się przyczyną zguby.
June jest republikańskim geniuszem, piętnastoletnią dziewczynką, która podczas testu zwanego Próbą otrzymuje największy możliwy wynik, będąc jednocześnie jedyną taką osobą w całej Republice. Day natomiast jest przestępcą, którego poszukują wszystkie jednostki władzy, ofiarując za chłopca niezwykłą sumę pieniędzy. Gdy brat June umiera, a za jego śmierć oskarżony zostaje Day, June przepełnia chęć zemsty i złapania młodego kryminalisty. Do ich spotkania dochodzi w zasadzie przypadkowo, co się jednak stanie, gdy oboje odkryją sekret zazdrośnie skrywany przez Republikę?
Dystopia, na równi z antyutopią, to jeden z najchętniej czytanych przeze mnie gatunków. Granica między nimi jest niewielka, ledwo wyczuwalna, w związku z czym ludzie mają w zwyczaju mylić oba pojęcia. Dla mnie jednak nie ma znaczenia czy mam do czynienia z antyutopią, czy z dystopią, ponieważ powieści z obu gatunków są w stanie ofiarować mi przygodę w świecie, którego wizja czasami jest zbyt przerażająca, by móc ją sobie swobodnie wyobrazić. Niekiedy również wyobrażenie sobie podobnego świata nie sprawia żadnych problemów i jest to jedynie kwestia wyobraźni danego czytelnika i tego, czy będzie on w stanie poddać się słowom danego autora czy autorki.
Dystopia, na równi z antyutopią, to jeden z najchętniej czytanych przeze mnie gatunków. Granica między nimi jest niewielka, ledwo wyczuwalna, w związku z czym ludzie mają w zwyczaju mylić oba pojęcia. Dla mnie jednak nie ma znaczenia czy mam do czynienia z antyutopią, czy z dystopią, ponieważ powieści z obu gatunków są w stanie ofiarować mi przygodę w świecie, którego wizja czasami jest zbyt przerażająca, by móc ją sobie swobodnie wyobrazić. Niekiedy również wyobrażenie sobie podobnego świata nie sprawia żadnych problemów i jest to jedynie kwestia wyobraźni danego czytelnika i tego, czy będzie on w stanie poddać się słowom danego autora czy autorki.
Gdy czytałam „Rebelianta”, od samego początku do ostatniej strony nie chciało mnie opuścić wrażenie, że skądś już znam tę historię, że świat przedstawiony przez Marie Lu w niektórych momentach nie jest mi obcy i już kiedyś byłam świadkiem takiego obrazu. Faktycznie, kilka miesięcy temu spotkałam się z czymś podobnym podczas oglądania anime o nazwie No.6, które zauroczyło mnie do tego stopnia, że wciąż nie mogę o nim zapomnieć. Podobieństwa pomiędzy „Rebeliantem” a wyżej wspomnianym tytułem pojawiają się na wielu płaszczyznach: sytuacji z epidemią, relacji pomiędzy geniuszem wywodzącym się z elity społeczeństwa a poszukiwanym przestępcą, nawet w zakończeniu pojawia się minimalne podobieństwo. Nie uważam tego za coś złego, a wręcz przeciwnie. Podobało mi się to, że podczas czytania tej książki wyczuwałam klimat No.6, ponieważ dzięki temu znacznie łatwiej było mi pokochać tę historię, chociaż przyznaję - i bez tego zrobiłabym to z łatwością.
Świat przedstawiony przez autorkę jest cudowny i przerażający jednocześnie. Łatwo jednak można domyślić się, że tak naprawdę władza, wszelkie prawo i zasady przez nią skonstruowane są zwykłym fałszem, który kontroluje społeczeństwo w niemalże każdej sferze życia. W większości książek z tego gatunku fabuła budowana jest właśnie w ten sposób, dlatego nie było dla mnie zaskoczeniem, że Republika ma swój brudny sekret, który nie może ujrzeć światła dziennego (podobieństwo do No.6 troszkę ukierunkowało moje podejrzenia co do tego wątku). Muszę jednak przyznać, że Marie Lu bardzo zgrabnie skonstruowała przedstawiony przez siebie świat, jednak jest kilka rzeczy, których mi w tej książce brakowało. Przede wszystkim są to informacje na temat reszty świata. Nie po raz pierwszy spotykam się z nie podejmowaniem tematu innych kontynentów i zawsze jest to rzecz, której w książkach dystopijnych czy antyutopijnych bardzo mi brakuje. Kolejną rzeczą są informacje na temat wojny Republiki z Koloniami, o której w „Rebeliancie” jest dużo wzmianek, jednak cały obraz zarysowany jest bardzo powierzchownie i mam nadzieję, że w drugiej części autorka udzieli mi więcej informacji na ten temat.
Bohaterowie „Rebelianta” to prawdziwie twarde charaktery, które rzadko pojawiają się w czytanych przeze mnie książkach. Natomiast w powieści Marie Lu postacie to istoty zaradne, które potrafią poradzić sobie nawet w najtrudniejszej sytuacji oraz doskonale wiedzą, jak korzystać z władzy, która znalazła się w ich rękach (o ile oczywiście są w jej posiadaniu). Muszę przyznać, że autorka ma zadziwiającą tendencję do uśmiercania swoich bohaterów i najwyraźniej nie boi się usunięcia jakiejś postaci z kart swojej powieści. Na nieszczęście spotkało to tych bohaterów, których zdążyłam bardzo polubić i to te momenty sprawiły, że uroniłam kilka niechcianych łez.
Po przeczytanych wcześniej recenzjach oczekiwałam sympatycznej, aczkolwiek nie rewelacyjnej książki, dlatego też bardzo się zdziwiłam, gdy po odłożeniu „Rebelianta” nawet nie wahałam się nad decyzją, aby natychmiast dodać tę powieść do moich ulubionych lektur. Półka ta jest zapełniana rzadko, nawet przy bardzo wysokich notach nie dodaję danej książki do tych, które pokochałam najbardziej, jednak z „Rebeliantem” sytuacja jest oczywista. Nie dość, że powieść ta bardzo poruszyła mnie emocjonalnie, to jeszcze dostarczyła kilka godzin fantastycznej rozrywki, o której długo nie zapomnę. Dzięki wartkiej akcji nie raz musiałam odwrócić wzrok i odetchnąć głęboko (naprawdę!), aby unormować bicie serca, bo, co jak co, jednak książka ta jest gwarancją dawki niesamowitych wrażeń. Dlatego też, jeżeli poszukujecie lektury, która was wzruszy oraz wciągnie w fascynującą przygodę – „Rebeliant” to wybór idealny.
Ocena: 9/10
Udało Ci się mnie zainteresować, recenzję czytałam z przyjemnością. Nie spodziewałam się, że ta książka może być tak dobra. I nie będę się niczego więcej spodziewać, bo właśnie zachciałam ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że udało mi się zachęcić Cię do przeczytania tej książki. :) To świetna lektura, więc mam nadzieję, że Ci się spodoba.
Usuńoj, no nie wiem. ostatnio znudziły mi się takie książki.. po prostu jest ich już za dużo! na razie trzymam się na dystans od kolejnych dystopii i antyutopii (ha! a ja znam różnicę między nimi, tylko nie wiem która to która xd), ale może kiedyś, kiedy znowu zamarzy mi się wycieczka w futurystyczny świat?
OdpowiedzUsuńDla mnie to, że jest ich dużo (na szczęście nie ZA dużo) to akurat plus, bo mogę wręcz pływać w tym gatunku. :) Ciekawa jestem jednak, czy pojawi się u mnie kiedyś przesyt tymi książkami - oby nigdy. ;)
UsuńKsiążka miała do mnie dotrzeć w tym tygodniu, ale chyba listonosz, a raczej kurier mnie nie lubi :(
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby szybko do Ciebie dotarła. :) Ja trochę na te książki czekałam, ale na szczęście dotarły całe i zdrowe i już nie mogę się doczekać przygody z 2 tomem.
UsuńSłyszałam o tej książce, ale nie sądziłam, że po nią sięgnę. Zachęciłaś mnie :) Teraz na pewno po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, mam nadzieję, że "Rebeliant" Ci się spodoba. :) Ja sama nie sądziłam, że będę aż tak tą książką zachwycona, a tu proszę. :)
UsuńNie spodziewałam się, że ta książka może być aż tak świetna, podchodziłam do niej raczej sceptycznie, ale porównaniem do No.6 absolutnie mnie przekonałaś, bo to jedno z moich ulubionych anime. :) Na pewno się za nią rozejrzę, szczególnie, że bardzo lubię dystopie.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ktoś wie, o czym mowa, gdy porównywałam tę książkę do No.6 (kocham to anime, jedno z najlepszych, jakie widziałam). :)
UsuńDziękuję za podesłanie linku do recenzji,
OdpowiedzUsuńzostała ona dodana do wyzwania.
Pozdrawiam!
PS> Tu Miłośniczka Książek. Kochany Google+ zmienił mi dane po synchronizacji bloga z kontem...
Też chciałam ssynchronizować swoje konto na blogspocie z kontem Google+, żeby ten gadżet zamieścić na blogu, ale widziałam właśnie, że mój nick ulegnie zmianie i zrezygnowałam z tego. :)
UsuńEh, nadal czeka u mnie na półce :(
OdpowiedzUsuńTo niech nie czeka zbyt długo! ;) Ja mam jeszcze dwie książki przed sobą zanim zabiorę się za 2 tom i już nie mogę się go doczekać.
UsuńWczoraj ją przeczytałam. Świetna książka. Jestem ciekawa czy druga część będzie także tak trzymać w napięciu.
OdpowiedzUsuńWidziałam właśnie na LC, że ją czytałaś praktycznie równo ze mną - planujesz napisać recenzję? Bo chętnie bym przeczytała Twoją opinię. :)
UsuńI kolejna książka, którą koniecznie muszę przeczytać. Wcześniej, tak jak ty, myślałam, że to kolejna dobra, ale nie wybitna książka. Teraz zmieniam zdanie i zabieram się za jej poszukiwania:)
OdpowiedzUsuńJa nastawiłam się na po prostu dobrą książkę po recenzjach na forum o książkach młodzieżowych, bo wiele osób tam pisało, że książka jest dobra, jednak bez rewelacji, a niektórzy nawet się zawiedli. Ja jestem zachwycona i uwielbiam to uczucie, gdy sięgam po jakąś książkę i odkładam ją zaskoczona, gdy tak bardzo mnie oczarowała. :)
UsuńNa tę książkę mam już ochotę od tak dawna, że sama się sobie dziwię, że jeszcze jej nie czytałam!
OdpowiedzUsuńJa mam całą masę takich książek, o których przeczytaniu marzę od dawna, a wciąż nie miałam ku temu okazji. :) Jednak na każdą powieść przyjdzie odpowiednia pora.
UsuńLubię dystopię, więc jeśli polecasz to z miłą chęcią sięgnę :) Już jakiś czas temu zwróciłam uwagę na tę serię, dlatego cieszę się, że jest taka dobra Twoim zdaniem :)
OdpowiedzUsuńJeżeli nie przeszkadza Ci wątek miłosny w książkach to ta jest idealna. :)
UsuńZazwyczaj przeszkadza. No chyba, że nie wyłazi ciągle na pierwszy plan to jakoś zniosę :)
UsuńTo chyba też zależy jak się na taki wątek patrzy. :) Mnie osobiście nie przeszkadzał, ale równie dobrze mogłoby go nie być - nie wiem, czy nie byłoby nawet lepiej. ;)
UsuńNo właśnie ja zazwyczaj jakoś zdzierżę, chyba że już totalnie na pierwszy plan wyłazi bezczelnie :) To wtedy się wkurzam. Ale tak jak jest w tle bardziej to zniosę.
UsuńMam tę książkę w wersji angielskiej. Bardzo mnie ona ciekawi. Mam nadzieję, że uda mi się ją przeczytać w ciągu tych wakacji :)
OdpowiedzUsuń"Rebeliant" jest już u mnie na półce i jak na razie czeka na lepsze czasy...tak jak reszta. Ale pewnie po "Mieście Zagubionych Dusz" się za niego wezmę, bo po Twojej recenzji stwierdzam, że warto :)
OdpowiedzUsuń"Miasto Zagubionych Dusz" to genialna książka. <3 A za "Rebelianta" zdecydowanie warto się zabrać. ;)
UsuńSkoro tak bardzo Ci się podobała, myślę, że warto przeczytać. :))
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam tą książkę dosłownie kilka dni temu i od razu zabrałam się za jej kontynuację, "Wybrańca". Byłam początkowo nastawiona sceptycznie (nie lubię dużej ilości militarystyki w książkach), ale już po pierwszych kilku rozdziałach nie mogłam się oderwać :).
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłam "Gwiazd naszych wina", i mam podobne odczucia do Twoich. Ta książka naprawdę odjęła mi mowę.
OdpowiedzUsuńNa "Rebelianta" czaję się już od jakiegoś czasu, a wciąż natykam się na pozytywne recenzje, które przypominają mi o tym, że nie mogę jej dostać. :(
Od dawna na mojej liście "do przeczytania", więc tym bardziej cieszy mnie Twoja pozytywna ocena. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę na bezdechu :D tak samo jak drugą i trzecią część :)
OdpowiedzUsuń