Pożyczanie książek zawsze było nieco problematyczne, zwłaszcza dla osób, które dbają o książki bardziej niż o cokolwiek innego. Ryzyko połamanych grzbietów? Podartych kartek? Zagiętych rogów? Myślę, że większość z nas zna to aż za dobrze, jednak czasami ciężko jest się przed tym uchronić. Pożyczając książkę danej osobie zawsze można zaznaczyć, że chciałoby się, żeby wróciła ona w stanie nienaruszonym lub - żeby w ogóle wróciła do swojego właściciela. Zdarzają się jednak sytuacje, kiedy nasze prośby nie zostają spełnione - i co wtedy?
Poruszam ten temat z tego powodu, ponieważ jeżeli chodzi o książki to jestem wobec nich bardzo opiekuńcza. Widok zniszczonego egzemplarza napawa mnie wstrętem i smutkiem, a już szczególnie wtedy, kiedy dany egzemplarz należy do mnie. Jestem również osobą, która nie potrafi odmówić innemu człowiekowi, kiedy pyta się on, czy mógłby pożyczyć on ode mnie jakąś powieść. Do pewnego momentu myślałam: no bo dlaczego miałabym się temu sprzeciwiać? Teraz już znam odpowiedź na to pytanie - jeżeli ludzie, którym pożyczam książki nie zaczną o nie dbać i respektować tego, że ten egzemplarz nie należy do nich tylko jest własnością osoby, której nie zerwała go za darmo z drzewa - wtedy nie mamy nawet o czym rozmawiać.
Mówi się, że nie wypada odmawiać pożyczenia książki osobie, która o to prosi, biorąc pod uwagę fakt, jak drastycznie niski jest procent czytelnictwa w naszym kraju. To fakt, po części się z tym zgadzam, jednak dodam coś od siebie i zabrzmię dosyć szorstko: mam w nosie to, co wypada robić w tej kwestii, a czego nie. Kiedy ja pożyczam książki od innych osób (a robię to bardzo, bardzo rzadko, ponieważ na moich regałach piętrzą się stosy nieprzeczytanych książek) to dbam o nie tak, jakby należały do mnie i staram się oddać je w stanie nienaruszonym. I tego samego wymagam od osób, które pożyczają książki ode mnie.
Kilka razy zawiodłam się na osobach, którym pożyczyłam swoje książki, chociaż mogę na szczęście uznać, że zawsze do mnie powracały. Mój egzemplarz „Przed świtem” Stephenie Meyer ma tak połamany grzbiet, że gorszego chyba nie widziałam na oczy. „Zdradzona” P.C. Cast & Kristin Cast ma podarte kartki, a końce stron są całe brudne. O oddanie jednej z książek nie mogłam się doprosić przez bardzo długi czas, choć wiedziałam, że nie jest ona danej osobie potrzebna, nie została i nie zostanie przeczytana. To tylko jedne z z kilku innych przypadków, kiedy pożyczone komuś książki nie wracały do mnie w stanie, na jaki bym liczyła.
Nie jestem jednak osobą, która robi z tego powodu aferę, dlatego nigdy tych sytuacji nie komentowałam. Może popełniałam błąd, jednak te doświadczenia uświadomiły mi, że pożyczanie książek pewnym osobom jest złym pomysłem i nie powinnam już tego powtarzać. I nie powtarzałam, a pożyczanie książek ograniczyłam do zaledwie kilku osób, które zliczyłabym na palcach jednej ręki. Kocham moje książki i zawsze dbam o to, żeby zachowane były w stanie idealnym, dlatego nie pożyczam swoich egzemplarzy każdej osobie, która o to poprosi.
Jak jest z Wami? Pożyczacie swoje książki czy jednak nie jesteście do tego przekonani? Macie jakieś przykre doświadczenia wynikające z takiego udostępniania swoich egzemplarzy innym ludziom? A może znacie osoby, które w jakiś wyjątkowy sposób zabezpieczają pożyczone powieści (jako swój przykład mogę podać koleżankę, która zawsze okłada ich okładki papierem)? Na pewno są tutaj osoby, które nie są tak restrykcyjne w tej kwestii jak ja i wobec tego bardzo chętnie poznam Wasze stanowiska.