Pożyczanie książek zawsze było nieco problematyczne, zwłaszcza dla osób, które dbają o książki bardziej niż o cokolwiek innego. Ryzyko połamanych grzbietów? Podartych kartek? Zagiętych rogów? Myślę, że większość z nas zna to aż za dobrze, jednak czasami ciężko jest się przed tym uchronić. Pożyczając książkę danej osobie zawsze można zaznaczyć, że chciałoby się, żeby wróciła ona w stanie nienaruszonym lub - żeby w ogóle wróciła do swojego właściciela. Zdarzają się jednak sytuacje, kiedy nasze prośby nie zostają spełnione - i co wtedy?
Poruszam ten temat z tego powodu, ponieważ jeżeli chodzi o książki to jestem wobec nich bardzo opiekuńcza. Widok zniszczonego egzemplarza napawa mnie wstrętem i smutkiem, a już szczególnie wtedy, kiedy dany egzemplarz należy do mnie. Jestem również osobą, która nie potrafi odmówić innemu człowiekowi, kiedy pyta się on, czy mógłby pożyczyć on ode mnie jakąś powieść. Do pewnego momentu myślałam: no bo dlaczego miałabym się temu sprzeciwiać? Teraz już znam odpowiedź na to pytanie - jeżeli ludzie, którym pożyczam książki nie zaczną o nie dbać i respektować tego, że ten egzemplarz nie należy do nich tylko jest własnością osoby, której nie zerwała go za darmo z drzewa - wtedy nie mamy nawet o czym rozmawiać.
Mówi się, że nie wypada odmawiać pożyczenia książki osobie, która o to prosi, biorąc pod uwagę fakt, jak drastycznie niski jest procent czytelnictwa w naszym kraju. To fakt, po części się z tym zgadzam, jednak dodam coś od siebie i zabrzmię dosyć szorstko: mam w nosie to, co wypada robić w tej kwestii, a czego nie. Kiedy ja pożyczam książki od innych osób (a robię to bardzo, bardzo rzadko, ponieważ na moich regałach piętrzą się stosy nieprzeczytanych książek) to dbam o nie tak, jakby należały do mnie i staram się oddać je w stanie nienaruszonym. I tego samego wymagam od osób, które pożyczają książki ode mnie.
Kilka razy zawiodłam się na osobach, którym pożyczyłam swoje książki, chociaż mogę na szczęście uznać, że zawsze do mnie powracały. Mój egzemplarz „Przed świtem” Stephenie Meyer ma tak połamany grzbiet, że gorszego chyba nie widziałam na oczy. „Zdradzona” P.C. Cast & Kristin Cast ma podarte kartki, a końce stron są całe brudne. O oddanie jednej z książek nie mogłam się doprosić przez bardzo długi czas, choć wiedziałam, że nie jest ona danej osobie potrzebna, nie została i nie zostanie przeczytana. To tylko jedne z z kilku innych przypadków, kiedy pożyczone komuś książki nie wracały do mnie w stanie, na jaki bym liczyła.
Nie jestem jednak osobą, która robi z tego powodu aferę, dlatego nigdy tych sytuacji nie komentowałam. Może popełniałam błąd, jednak te doświadczenia uświadomiły mi, że pożyczanie książek pewnym osobom jest złym pomysłem i nie powinnam już tego powtarzać. I nie powtarzałam, a pożyczanie książek ograniczyłam do zaledwie kilku osób, które zliczyłabym na palcach jednej ręki. Kocham moje książki i zawsze dbam o to, żeby zachowane były w stanie idealnym, dlatego nie pożyczam swoich egzemplarzy każdej osobie, która o to poprosi.
Jak jest z Wami? Pożyczacie swoje książki czy jednak nie jesteście do tego przekonani? Macie jakieś przykre doświadczenia wynikające z takiego udostępniania swoich egzemplarzy innym ludziom? A może znacie osoby, które w jakiś wyjątkowy sposób zabezpieczają pożyczone powieści (jako swój przykład mogę podać koleżankę, która zawsze okłada ich okładki papierem)? Na pewno są tutaj osoby, które nie są tak restrykcyjne w tej kwestii jak ja i wobec tego bardzo chętnie poznam Wasze stanowiska.
Jeśli chodzi o pożyczanie książek jestem straszną sknerą, chytrusem i egoistką. Tak już mam, że nie lubię pożyczać. Dostaje białej gorączki na myśl, ze ktoś mógłby haniebnie obejść się z moim ulubionym egzemplarzem.
OdpowiedzUsuńOgromnie zazdroszczę stanowczości takim osobom jak Ty. Jestem egoistką, ale niestety nie w kwestii pożyczania książek, często sobie powtarzam, że "koniec, to ostatnia książką, którą komukolwiek pożyczyłam, już nigdy tego nie zrobię", a potem wystarczy, że ktoś zapyta i nie umiem powiedzieć "nie". Co dziwne, jest jednak osoba, której aż z przyjemnością pożyczałabym książki, a jest nią moja mama. Problem w tym, że czyta ona literaturę, której ja raczej nie mam w swoich zbiorach, poza jednym tytułem (uwielbia serię "Pisane przez życie" wydawnictwa Hachette).
UsuńKsiążki pożyczam jedynie członkom mojej rodziny, bo wiem, że zawsze jest sposobność, aby je odzyskać. Nie mam też problemu z pospieszaniem ich i zaznaczeniem, żeby nie zniszczyli mojego egzemplarza. Raz zdarzyło mi się prosić przez rok o zwrot, a książka powróciła w stanie kompletnie innym od tego niż pamiętałam. Wkurzyłam się i ta osoba odkupiła mi nową, bo wiedziała ile książki dla mnie znaczą.
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o pożyczanie znajomych to już dawno się nauczyłam, że są osoby, które owszem, książkę czytają, ale robią z niej taki bajzel, że potem nie nadaje się do niczego. Więc od tej pory mówię: nie. Są jeszcze biblioteki, w których mogą wypożyczyć dany egzemplarz, więc dlaczego ja mam się w ową bibliotekę bawić? Tamte książki będą mogli niszczyć do woli, bo placówka sama wyegzekwuje karę.
Dbanie o pożyczone książki jest dla mnie czymś, co nie powinno wymagać żadnego zaznaczania podczas udostępniania swojego egzemplarza. To powinno być zakodowane w umyśle danej osoby, kiedy ma się do czynienia z własnością innego człowieka. Oczywiście zdarzają się różne przypadki jakiegoś drobnego uszkodzenia, ale kiedy książka wraca w stanie, jakby przeżyła II wojnę światową i ktoś ewidentnie ma w nosie, w jakim stanie taką książkę odda, no to przepraszam bardzo...
UsuńKilka razy sparzyłam się na pożyczaniu innym książek, dlatego doskonale Cię rozumiem. Niektóre z książek, które pożyczyłam znajomym, nigdy do mnie nie wróciły, pomimo wielu próśb, a czasem, kiedy już wracają, są w opłakanym stanie. Odnoszę wrażenie, że ludzie po prostu nie szanują książek, i nie wiem, z czego to wynika. Nie chodzi tu tylko o książki pożyczane od znajomych, ale także te z biblioteki. Teraz książki pożyczam tylko kilku koleżankom, bo kiedy patrzę na regały i widzę połamane grzbiety "Igrzysk śmierci" czy pozaginane rogi i brudne kartki "Darów Anioła", jestem naprawdę zła. Pożyczanie książek nie jest obowiązkiem, a jedynie okazem dobrej woli, i jeżeli ktoś nie potrafi tego docenić, to nie widzę sensu w patrzeniu na efekty czyjegoś czytania moich książek (btw nie wiem, jak niektórzy ludzie czytają, skoro niektóre wracają do mnie w takim stanie). Najgorsze jest to, że wiele osób nie widzi w tym problemu i nie potrafi - albo nie chce - uszanować tego, że dla mnie książki znaczą wiele i bardzo o nie dbam. Z tego powodu naprawdę nie lubię pożyczać książek i staram się tego unikać, a jeżeli już komuś coś pożyczam, to tylko zaufanej osobie, o której wiem, że dba o książki.
OdpowiedzUsuńPrzytoczę może taką zabawną sytuację, która jednak w żaden sposób mnie nie zdenerwowała, a jedynie naprawdę rozbawiła: kiedyś odwiedzałam koleżankę, którą znam od zerówki i przez przypadek okazało się, że ma książkę, którą pożyczyłam jej... może z jakieś 5 lat wcześniej. Byłam w szoku, bo kompletnie zapomniałam o tej książce i nawet nie pamiętałam, że mam ją w swoich zbiorach. :) Jednak nigdy nie zdarzyło się, żeby ktoś nie oddał mi mojej książki, każdy egzemplarz zawsze do mnie powracał (na szczęście).
UsuńBardzo nie lubię pożyczać ksiażek, bo wiem, że nie wszyscy potrafią oddać je w takim stanie, w jakim im je pożyczyłam. Ponadto bardzo denerwuje mnie to, że potem muszę bardzo długo prosić się o oddanie mi książki, czego nie rozumiem. Kiedy ja pożyczam od kogoś książkę staram się oddać ją jak najszybciej, nigdy żadnej pożyczonej książki nie trzymałam dużej niż dwa tygodnie, bo po prostu wstydziłabym się przed osobą, od której pożyczyłam dany egzemplarz.
OdpowiedzUsuńJeśl chodzi o pożyczanie to wypracowałam swój system: po prostu pożyczam komuś książkę jeden raz, jeśli odda w stanie nienaruszonym bez moich próśb o oddanie to pożyczam takiej osobie dalej. Ale jeśli ktoś raz oddał mi książkę uszkodzoną to potem choćby nie wiem, co zrobił nie pożyczę mu żadnej innej książki.
Kiedy ja pożyczam jakąś książkę i wiem, że coś stanie mi na przeszkodzie i nie będę mogła jej w miarę szybko przeczytać to wtedy oddaję i myślę sobie, że znajdzie się inny, dogodniejszy moment do pożyczenia danej książki. Nie chcę niczego przeciągać, bo ja sama jestem raczej niecierpliwą osobą i wiem jaki skutek wywołuje takie trzymanie książki przez wieczność. Poza tym stosuję dokładnie ten sam system, o którym piszesz, również dwa razy nie pożyczam książki osobie, która wcześniej oddała jakąś w tragicznym stanie.
UsuńPoruszyłaś bardzo ciekawy temat. :) Do pożyczania podchodzę bardzo ostrożnie. Robię to, ale tylko w przypadku zaufanych osób. Wtedy jak najbardziej i lubię to robić. Zawsze z niecierpliwością czekam, aż dana osoba przeczyta tę książkę i będzie możliwość porównania opinii. :)
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś o nią zwyczajnie nie dba, to odmawiam dalszej "współpracy". Kiedyś pożyczyłem znajomemu drugą część "Eragona". Wróciła do mnie w makabrycznym stanie i bardzo to przeżyłem. :D Od tej pory tej osobie nic nie pożyczam (płyty np wracają całe porysowane).
Ale warto też zaznaczyć, że odmowa jest trudna, nigdy nie przychodzi łatwo. Plus fakt, że nie należę do asertywnych osób.
Myślę, że ten temat dotyczy bardzo wielu osób czytających książki, dlatego warto o nim wspomnieć. Z mojego "internetowego otoczenia" większość osób wzbrania się przed pożyczaniem i nie mogę się temu dziwić. :)
UsuńGdybym kompletnie nie pożyczała książek to bym chyba oszalała bez możliwości podyskutowania o danych książkach z innymi osobami. Na szczęście jest ta grupka, do której mam duże zaufanie i bez większego zastanawiania się pożyczam im tytuły, o które poproszą. Niestety mało jest takich osób.
Odmowa jest bardzo trudna, staram się budować w sobie taką asertywność, ale nie jest to łatwe zadanie i często kończy się porażką.
Ja książek już nikomu nie pożyczam. Zrobiłam to jeden jedyny raz i potem tego żałowałam, gdyż książka wróciła do mnie z pozaginanymi różkami, a jestem straszną pedantką na tym punkcie. Nie dość, że zniszczona, to to jeszcze musiałam się sporo naupominać, bo osoba, która pożyczyła pozycję, nie mogła jej znaleźć. Byłam bardzo zdenerwowana, a kiedy jeszcze koleżanka oddając mi książkę, powiedziała, że znalazła ją w starym zegarze i nie wie, skąd się tam wzięła, myślałam, że wybuchnę. Biedna książka, prawie ryczałam z powodu tych rogów. Od tamtej pory już nigdy nic nikomu nie pożyczyłam, choć wszyscy uważali, że przesadzam.
OdpowiedzUsuńhttp://wiktoriansblog.blogspot.com/
Ja mam taki dziwny nawyk odginania zagiętych rogów książek, które wypożyczyłam z biblioteki. Zapewne wkrótce i tak wrócą do tego nieatrakcyjnego stanu, ale przynajmniej mam jakąś małą satysfakcję, że starałam się coś naprawić. Nie mogłam się również powstrzymać przed naprawieniem starego egzemplarza "Zbrodni i kary" - jeszcze chwila, a oderwałaby się cała okładka od grzbietu książki. Nie jestem jednak typem osoby, który rozpacza nad najmniejszą skazą. :)
UsuńA ja bardzo lubię pożyczać, choć czasami kosztuje mnie to trochę nerwów. Mam koleżankę, która mi książkę nie oddała ale nie dopominam się bo i tak ta książka pewnie by mi się nie spodobała (wygrana w konkursie) a jeżeli dzięki temu ona ma więcej i czyta to ja jestem na tak :) (ona była zachwycona)
OdpowiedzUsuńPoza tym to generalnie jestem zadowolona, pożyczam najbliższym znajomym i rodzinie, i staram się przesadnie nie dbać o te książki bo by człowiek zwariował. Pogięty grzbiet? Trochę może być, ale walczyłam o to z mamą :D Jedna koleżanka zaskoczyła mnie totalnie gdy pożyczoną ode mnie książkę oprawiła w gazetę, żeby jej nie zniszczyć. Miło :) Szczęściem trzeba się dzielić, czytanie krzewić, a książki nie muszą się kurzyć tylko i czekać na mnie bo by się nigdy nie doczekały :D
To dobrze, że są osoby, które lubią się dzielić swoimi książkami, dzięki temu można uszczęśliwić naprawdę wielu ludzi. :) Również mam koleżankę, która każdą pożyczoną książkę okłada papierem, żeby tylko okładka się nie zniszczyła - to naprawdę miłe, widać, że zależy jej na tym, aby oddać tę książkę w dobrym stanie. Takim osobom bez najmniejszych wątpliwości mogę udostępniać swoje książki.
UsuńUważam, że jeśli komuś będzie zależało, aby daną książkę przeczytać, to znajdzie ją w bibliotece lub w księgarni. A od moich zbiorów - sio! Książki są dla mnie czymś naprawdę wartościowym i nie znoszę, kiedy ktoś źle się z nimi obchodzi. Wszystko, co znajduje się na moich półkach zostało przeczytane, a mimo tego jest w stanie nienaruszonym. Jeden jedyny raz pożyczyłam książkę mojej dobrej znajomej - stan, w jakim otrzymałam ją z powrotem był wręcz opłakany. Pozgniatane strony, plamy od kawy, pęknięty grzbiet twardej oprawy... Nie powstrzymałam się wówczas od komentarza, że książki są po to, aby je czytać, a nie dewastować. W odpowiedzi usłyszałam coś, co wręcz zwaliło mnie z nóg - że książki są po to, aby je używać.
OdpowiedzUsuńI był to pierwszy i ostatni raz kiedy cokolwiek komukolwiek pożyczyłam - książki, płyty, gry - nigdy więcej.
Książki są po to, żeby je czytać, ale nie trzeba (i według mnie nie powinno się) ich przy tym niszczyć. Niektóre osoby jednak nie przykładają tak dużej wagi do stanu książek, a powinny wtedy, kiedy nie są ich własnością, tylko zostały od kogoś pożyczone.
UsuńOczywiście, że zdarzyło mi się pożyczać książki, czasami nawet sama to proponuję :) Ale zawsze staram się wybadać kto szanuje rzeczy (nie tylko te pożyczone). Jeśli widzę, że ktoś rzuca swoim plecakiem po korytarzu to raczej nie znajdzie w gronie osób, którym łaskawie coś dam ;) Raz się nacięłam i pożyczyłam książkę: "Śmierć ma 143 cm wzrostu" koleżance w szkole. Oddała mi ją ROK PÓŹNIEJ i to nie przeczytaną. Dodała nawet, że ją zgubiła i przypomniała sobie, że ją ode mnie pożyczyła kiedy się znalazła robiąc porządki... Również nie zrobiłam awantury bo nigdy właściwie tego nie robię, ale miałam jeszcze jeden powód - słów mi brak dla takich osób.
OdpowiedzUsuńDlatego od jakiegoś czasu, kiedy pożyczam moje skarby znajomym zaznaczam, że są dla mnie ważne i mają wrócić nietknięte. Od tej poty nie miałam problemów :) Może też dlatego, że staram się przebywać w towarzystwie innych czytelników. Im nie trzeba nawet tłumaczyć ;)
Ja bym właśnie chciała chociaż raz jakoś stanowczo postawić się w kwestii pożyczania, kiedy wraca do mnie kompletnie zniszczona książka, ale nie raz sobie mówiłam, że tak zrobię i nic z tego nie wychodziło. Brakuje mi takiej asertywności, a szkoda.
UsuńTo chyba cud, że w ogóle odzyskałaś tę książkę! :) Po tak długim czasie większość osób zapomina, że kiedykolwiek coś od kogoś pożyczali i nigdy tych rzeczy nie oddają. A książki nie są przecież tanie.
Moi znajomi to osoby, które dbają o książki, choć mam koleżankę, od której powieści wracają brudne. Na szczęście jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się to, co opisujesz, za co bardzo dziękuję losowi. Moja przyjaciółka zawsze dostaje wszystkie moje nowe książki, bo wiem, że o nie dba, zresztą szybko je czyta i do dwóch dni później już do mnie wracają. Jednak mimo, że mogę zaufać ludziom, których znam, są książki, które czytałam tylko ja i których nikomu nie daję.
OdpowiedzUsuńJeżeli zaś chodzi o pożyczanie od kogoś, to wolę pożyczyć daną książkę niż kupić i przekonać się, że mi się nie podoba. Duża oszczędność pieniędzy, a daną powieść zawsze mogę sobie kupić później :D
Ja mojej przyjaciółce mogłabym bez wątpliwości pożyczyć jakąś swoją książkę, bo wiem, że na pewno by o nią zadbała i oddała w stanie idealnym. :) Mało jest jednak osób, do których mam aż taką pewność, że będą się troszczyć (nie do przesady oczywiście, ale wiadomo o co mi chodzi) o pożyczoną od kogoś rzecz.
UsuńJa nie pożyczam, bo nie lubię przetrzymywać, poza tym zawsze wisi nade mną taka presja, że to nie moje, tylko kogoś i jeżeli przez przypadek coś zniszczę to będzie afera. ;D
Nie mam zbyt wielu książek w swojej biblioteczce więc rzadko pożyczam je innym ludziom. Jest jedną, którą pożyczyłam kilka lat temu a wciąż nie jest zwrócona. I to właśnie mnie najbardziej denerwuje, nie lubię jak ktoś trzyma tyle książki i nie oddaje. Na szczęście nie miałam sytuacji gdy ktoś mi coś zniszczył, a sama jeśli coś od kogoś pożyczam to dbam, żeby wróciło w takim samym stanie. Zresztą nie miałabym serca niszczyć książek :)
OdpowiedzUsuńKilka lat? Wow, to już trochę przegięcie, chociaż zapewne ta osoba kompletnie zapomniała, że pożyczyła od Ciebie książkę. Zdarza się, niestety.
UsuńGdybym ja zniszczyła komuś książkę (choć nigdy bym do tego nie dopuściła) to na pewno nie oddałabym jej w opłakanym stanie, tylko odkupiła nowy egzemplarz - zapewne z bólem serca, ale niestety zmusiłabym się i wydała pieniądze. Po prostu wyrzuty sumienia nie pozwoliłyby mi oddać czegoś, co zostało przeze mnie uszkodzone. :)
Nie przepadam za pożyczaniem innym książek, ale też innych wartościowych dla mnie rzeczy. Tak jak napisała Cyrysia, wyłazi ze mnie sknera i egoistka, ale zbyt wiele razy się "nacięłam", dlatego teraz zachowuję tak, jak się zachowuję, domagając się rychłego zwrotu pożyczonej rzeczy ^^ Z książkami też miałam nieprzyjemne sytuacje - jeden egzemplarz w ogóle nie wrócił (ciocia koleżanki zgubiła i jakoś nikomu nie przyszło na myśl, żeby odkupić/oddać pieniądze...), drugi egzemplarz wrócił, ale zalany słodkim napojem, wdała się pleśń, cholera wie co, i trzeba było książkę wyrzucić. Dlatego staram się tego nie robić, a jeśli już, to pożyczam najbliższym, mamie, chłopakowi, jego bratu, bo wiem, że w ich rękach nic im nie grozi (poza tym mój A. już zna warunki wypożyczania - "zniszczysz, odkupujesz" :D)
OdpowiedzUsuńZ jednej strony, książki to nie muzealne eksponaty, żeby przesadnie na nie chuchać i dmuchać, ale z drugiej niedopuszczalny jest fakt braku szacunku dla własności innych ludzi. Dlatego nie pożyczam komuś, komu nie ufam :P
Ja nawet nie będę próbowała już zwalczać tego swojego (dosyć widocznego) egoizmu, bo nie raz próbowałam i nic z tego nie wychodziło - a gdy chodzi o moje ukochane książki to już totalnie nie ma szans, żebym ten egoizm pokonała. :) Też jestem straszną sknerą i nie mogę nic z tym zrobić.
UsuńNie jestem jednak osobą, która - jak zauważyłaś - chucha i dmucha na swoją własność, po prostu nie znoszę właśnie braku szacunku dla własności innych osób, tym bardziej, kiedy jakaś osoba coś komuś pożyczyła.
Nie lubię pożyczać książek od kogoś i nie lubię pożyczać swoich książek komuś. Miałam taką sytuację, że pożyczyłam jedną ze swoich ulubionych książek. Nowiutka, nienaruszona, do tego w twardej okładce, wyglądała jakby nigdy nikt jej nie otwierał. Zostałam ładnie poproszona, to pożyczyłam ją swojej korepetytorce. Za każdym następnym razem zapominała mi odnieść. Korepetycje się skończyły, z nauczycielką straciłam kontakt, książki nie odzyskałam. Od tamtej pory mało komu pożyczam własne książki. Są moje i koniec. Sama tez nie pożyczam nawet książek z biblioteki, bo brzydzi mnie fakt przez ile rąk się przewinęły. Gdy daję komuś książkę - jest ładna i zadbana, i właśnie taką chcę ją odzyskać, o ile w ogóle będzie mi dane dostać ją z powrotem. Pożyczam tylko wtedy, gdy mam pewność, że otrzymam ją w takim samym stanie w jakim dałam ją tej osobie.
OdpowiedzUsuńBól zapewne pozostał przez długi czas po utracie takiej książki, zwłaszcza, że była ona Twoją ulubioną powieścią. Za nic nie chciałabym znaleźć się w takiej sytuacji i kupować później taką książkę jeszcze raz - strata pieniędzy. :)
UsuńCo do wypożyczania książek z biblioteki to akurat nie mam nic przeciwko, to wspaniałe źródło wielu fantastycznych książek i gdyby nie moja biblioteka to zapewne do tej pory nie znałabym mnóstwa genialnych powieści.
Denerwuje mnie, kiedy ktoś marudzi, że mało osób czyta książki, ale swoich nie pożycza. Nie lubię, kiedy książki traktuje się jak bibeloty, które mają ładnie wyglądać na półce. Książki przede wszystkim służą do używania, a więc - czytania. Sama lubię zadbane książki, ale nie za wszelką cenę! Pożyczam swoje książki każdemu, kto chce. Jedyny wymóg, to to, by wróciły w miarę w jednym kawałku. Książki się czyta, a nie ogląda. Tyle ode mnie.
OdpowiedzUsuńJakoś nie pałam sympatią do osób, które strzegą swoich zbiorów jak Gollum pierścienia.
Mam identyczne zdanie.
UsuńJestem akurat typem osoby, która nie lubi pożyczać swoich rzeczy, ale nie lubi również pożyczać od innych. Nie wiem, czy da się mnie w jakiś sposób odchamić, jednak w stosunku do książek jestem właśnie jak (dobre określenie) Gollum w stosunku do pierścienia. Nie jestem przesadną pedantką, ale dbam o estetykę swoich rzeczy, a w szczególności książek, więc jeżeli jakiś egzemplarz wraca do mnie w opłakanym stanie, to niestety o kolejnym pożyczeniu nie ma już mowy.
UsuńTylko, że książka nie jest figurką do postawienia. Jest przedmiotem, który powinno się używać. I moim zdaniem wtedy dopiero nabiera on wartości - kiedy przeczyta go dużo osób i każdy przeżyje historię po swojemu. Dla mnie TAKIE książki są cenne, a nie te, które mają niepozaginane rogi.
UsuńNie dla każdego, to na pewno. Owszem, jest przedmiotem, który powinnien być używany, ale jest przede wszystkim czyjąś własnością, a co oczywiste - o czyjąś własność powinno się dbać. Z takiego założenia wychodzę, choć - jak już wspomniałam w poście - nie robię afery, kiedy pożyczona przeze mnie książka zostanie nieco uszkodzona.
UsuńNatomiast dla mnie cennymi książkami nie są te, które przewinęły się przez ręce wielu ludzi i każda z tych osób daną książkę przeczytała. Są nimi te, które ja sama przeczytałam, w jakiś sposób przeżyłam i kiedy przy danej lekturze towarzyszyły mi różne emocje.
W tym się zgodzę. Osoby pożyczające coś - cokolwiek - powinny o to dbać. Tego wymaga chociażby kultura osobista. ;)
UsuńI dokładnie o to mi chodzi przy poruszaniu tego tematu. Nie wymagam dbania o pożyczone książki z tego względu, że dla mnie są one ważne, tylko z tego, że świadczy to o kulturze osobistej każdej osoby. :) Byłoby miło, gdyby każdy (albo chociaż większość) miał w głowie taki przełącznik "o, pożyczam coś, powinienem/powinnam o to zadbać" - wtedy nie byłoby żadnego problemu.
UsuńJa z kolei pożyczam nałogowo wszystkim i każdemu. Uwielbiam dzielić się literaturą, a zgodnie z powiedzeniem że książka ma tyle żyć ile razy ktoś ją przeczyta, walczę namiętnie o jej życia. Nie tylko pożyczam, ale i namawiam do przygarnięcia. Większość książek czytam tylko raz, później trafiają na półkę - jasne są ozdobą, ale dla mnie książka pełni swoją funkcję wtedy, gry jej kartki fruwają :)
OdpowiedzUsuńPróbuję sobie wyobrazić siebie na Twoim miejscu, czyli jako osobę, która bez wątpliwości pożycza książki innym osobom i nic jej przy tym nie gryzie... niestety jednak nie potrafię. :) Będę takim sknerusem do końca życia, na to wychodzi.
UsuńBędę szczera pożyczać nie lubię, ale dla kilu osób robię wyjątki, ale są egzemplarze,których nie pożyczę nikomu ( te z autografem czy dedykacją) :)
OdpowiedzUsuńTo dokładnie tak jak ja, mam w sobie jakiegoś rodzaju blokadę, której nigdy się nie pozbędę. :)
UsuńPożyczam książki zazwyczaj osobom, które dobrze znam lub tym które przeszły test. Tzn. pożyczyłam im książką, a ona wróciła w nienaruszonym stanie. Tak takim osobom potrafię zaufać. Chociaż ostatnio pożyczyłam książkę koleżance, której sama jeszcze nawet nie przeczytałam i cóż... już nigdy jej nie odzyskałam. Pierwszy raz coś takiego mi się zdarzyło, ale zabolało jak diabli.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wielka szkoda stracić taką książkę, której się jeszcze nawet nie przeczytało. Gdyby to była przeczytana już powieść to na pewno żal byłby nieco mniejszy. I faktycznie ciężko jest już takim osobom później zaufać, nie tak łatwo jest im coś ponownie pożyczyć, szczególnie, kiedy ta zniszczona czy zaginiona książka była dla nas naprawdę ważna.
UsuńNie mam za bardzo komu pożyczać książek, bo praktycznie w moim środowisku tylko ja je czytam. Mimo to na myśl o pożyczeniu książki robi mi się słabo. Pod tym względem też jestem egoistką, ale ja też nie pożyczam książek od kogoś. O moich papierowych przyjaciół dbam jak o największe skarby. Nie do pomyślenia jest dla mnie zgięcie kartki czy naderwanie strony. Gdy widzę taką książkę w bibliotece wściekam się. Nie rozumiem jak można zniszczyć jedną z najpiękniejszych rzeczy, do których mamy dostęp. Tym bardziej powinniśmy o nie dbać. A poza tym, zawsze wydawało mi się, że jeśli kupuję jakąś książkę, to automatycznie jestem z nią powiązana :) Bardzo ciekawy post.
OdpowiedzUsuńTo może być prawda, bo gdy ja kupuję jakąś książkę to również od razu czuję z nią jakąś więź, a gdy jeszcze okazuje się, że to naprawdę dobra powieść, to ta więź jest nie do zerwania. Dlatego też tym trudniejsze jest patrzenie, gdy ktoś z taką książką postępuje w sposób, jakby nic ona dla niego nie znaczyła. Może nie znaczyć, ale wypadałoby dbać.
UsuńJa pożyczam, ale rzadko kiedy dostaję je z powrotem.. A jeśli już to po kilku miesiącach przypominania. I jeszcze zwykle kończy się to wielkim obrażeniem ze strony tego kto pożyczył, bo przecież jak to - dlaczego chcę ją z powrotem?! Przecież miał ją tylko rok, nie zdążył przeczytać. Ech.. A upominam się, bo już bardzo dużo książek wyszło i nie wróciło. Jeśli chodzi o ślady używania, to nie mam wielkich z tym problemów. Ja sama nie zostawiam nigdy nawet małego zagięcia, ale jeśli komuś pożyczam książkę, to liczę się z drobnymi uszczerbkami.
OdpowiedzUsuńNiektóre osoby chyba powinny się puknąć w głowę, za przeproszeniem, bo to zdziwienie, że ktoś chce odzyskać książkę, która do niego należy jest naprawdę komiczne. :) Ja po takich doświadczeniach, z jakimi Ty się spotkałaś chyba całkowicie i do końca życia zrezygnowałabym z pożyczania książek. Jeżeli ktoś ma wzbogacać się moim kosztem to ja dziękuję bardzo.
UsuńW temacie pożyczania książek mówię stanowczo NIE. I mam gdzieś, co ludzie powiedzą. Jestem już damą w mocno średnim wieku, swoje przeszłam i wiem, że jak pożyczę, to zwykle książka do mnie nie wraca. A jak wraca to w takim stanie, że szkoda gadać.
OdpowiedzUsuńNatomiast w temacie rozdawania niepotrzebnych książek (czytaj: oczyszczania mieszkania ze stosów zakurzonego papieru:) mówię stanowczo TAK. Regularnie robię remanenty w księgozbiorze i rozdaję, rozdaję, rozdaję. Kiedyś sprzedawałam w antykwariatach, ale już ich prawie nie ma. Z ALlegro nie chce mi się bawić, wolę rozdać. Na dzisiaj mam z 15-20 kilogramów książek do rozdania. Tylko kto je ode mnie weźmie?
Zastanowiłam się i mam jeszcze jedną odpowiedź.
UsuńOstatecznie, bym pożyczyła, gdyby ktoś czytał u mnie w domu - tak, jak w czytelni. Wtedy tak.
Podziwiam Cię przeogromnie, naprawdę, bo ja chomikuję swoje książki jak postrzelona. Zawsze narzekam na brak miejsca, a mam całkiem sporo książek, które mi się nie spodobały (lub nawet gorzej) i logicznie myśląc - mogłabym je sprzedać lub wymienić (oddać raczej nie, nie jestem aż tak hojna, szkoda by mi było kasy), jednak nic z nimi nie robię i wciąż trzymam je na półkach. Po prostu nie mam serca rozstać się z tymi książkami, niech tam będą sobie najgorszymi powieściami na świecie, ale z każdą z nich coś mnie łączy i gdybym się takiej książki pozbyła, to zapewne czułabym, że czegoś mi brakuje. :)
Usuńja chętnie pożyczam książki, choć nie bardzo mam komu. jednak nawet jeśli na początku książki wracały w różnych stanach, to już nauczyłam swoich znajomych, jak mają je zakładać i co z nimi robić i jest dobrze ;p uważam, że książka nie powinna być przeczytana tylko przez jedną osobę, bo nie spełnia całego swojego przeznaczenia. no i z drugiej strony, jeśli znajomy zakocha się w pożyczonej przeze mnie książce, to możliwość dyskusji z kimś kto na ogół nie czyta jest bezcenna i nie do opisania <3
OdpowiedzUsuńTutaj wyłania się moje samolubne/egoistyczne podejście, bo dla mnie naprawdę nie ma żadnego znaczenia, kto oprócz mnie przeczyta daną książkę. Cenię te, które ja przeczytałam i które mają dla mnie jakieś znaczenie - a to, że przy okazji o nie dbam to tylko dodatek. :) Ale zgadzam się, kiedy ktoś zakocha się w lubianej przez nas książce to wspaniałe uczucie. :)
UsuńNie lubię pożyczać książek. Mam obsesję na punkcie zagiętych rogów czy pobrudzonych stron. Dbam o swoje książki jak o dzieci i zazwyczaj nie pozwalam nikomu ich dotykać. Czasami jednak pożyczam je siostrze, która mieszka ze mną pod jednym dachem, a więc nie muszę się przejmować, że mi tej książki nie odda itp. Ona wie, że zwracam wielką uwagę na wygląd książki i stara się, by powieść wróciła do mnie w stanie nienaruszonym. Mam jeszcze przyjaciółkę, której pożyczam książki i która w przeszłości (dopóki nie zwróciłam jej uwagi), wyginała okładkę we wszystkie strony świata i nie dbała o rogi czy o grzbiet powieści. Jednak teraz uważa i nie mam powodów, by nie dawać jej moich książek, które, tak naprawdę, wracają do mnie w ekspresowym tempie :)
OdpowiedzUsuńZ tego samego względu mogłabym pożyczać książki mojej mamie, gdyby tylko chciała, co Ty swojej siostrze. Pomijając fakt, że mamie bym nie odmówiła, to element mieszkania pod jednym dachem jest dużym plusem, nie będę ukrywać. :)
UsuńJa tak jak mnóstwo osób powyżej pisze nie lubię pożyczać. Ostatnio nawet w drodze wyjątku koleżanka poprosiła mnie, żebym w bibliotece wypożyczyła na siebie książkę, bo ona nie miała karty, zgodziłam się, ale pożałowałam. Nie oddała jej przez ponad miesiąc, bo nie mogła jej znaleźć. W dodatku nawet jej nie przeczytała. Denerwuje mnie to, że ludzie w ogóle nie szanują książek, zresztą nie tylko. Z ludźmi tak jest, że co im nie pożyczysz to wróci do ciebie w opłakanym stanie. Dlatego ja nigdy tego nie robię ;))
OdpowiedzUsuńWypożyczenie dla kogoś książki z biblioteki na swoją kartę to zbyt duże ryzyko moim zdaniem, wolałabym nie narazić się na zgubienie takiej książki czy zniszczenie jej, bo przecież wzięłam na siebie odpowiedzialność za nie moją książkę na dodatek. :) No i terminy w bibliotekach bywają różne, czasami naprawdę krótkie (w mojej to akurat 2 miesiące, więc jest super), a za przekroczenie takiego terminu często (albo nawet zwykle) są jakieś kary. Niefajnie jest taką dostać. :)
UsuńJa nie powiem, iż uwielbiam pożyczać ludziom swoje książki, aczkolwiek jeśli ktoś prosi o udostępnienie danej pozycji, nie stawiam oporu. Raz pożyczyłam książkę z biblioteki pewnemu chłopakowi i bałam się, iż nie zostanie mi ona zwrócona, lecz po dość krótkim czasie wróciła do mnie. Pożyczone pozycje zazwyczaj do mnie wracają, a jeśli długo ich nie widzę z powrotem u siebie, to i tak wiem, iż są w dobrych rękach i nic im się nie stanie. Chociaż zawsze łatwo o jakiś wypadek, ale ja jestem dobrej myśli. :)
OdpowiedzUsuńJak już wspomniałam wyżej - pożyczenie komuś książki wypożyczonej z biblioteki to duże ryzyko, ale jeżeli ma się pewność, że dana osoba na pewno tę książkę zwróci w dobrym stanie to nie miałabym żadnych przeciwwskazań przed pożyczeniem takiej książki. Jednak naprawdę musiałabym mieć 100%, że tak będzie. :)
UsuńJak ja nienawidzę pożyczać książek! Kiedy ktoś chytrze patrzy na moją półkę od razu się krzywię. Mój egzemplarz "Przed świtem" jest pewnie nawet w gorszym stanie, niż Twój... Ogólnie wszystkie książki wracają, ale źle się czuję, jak którejś nie ma w domu. Jest tylko jedna osoba, która dba o moje książki i mimo, że moje dwa egzemplarze Kinga trzyma pół roku, to wiem, że nic im się nie stanie. Jestem zdania, że książek nie powinno się pożyczać. Nie mogłabym pracować w bibliotece, bo nikomu bym nic nie pożyczyła :)
OdpowiedzUsuńJa w bibliotece mogłabym pracować bez przeszkód, jednak swoich książek pożyczać nie lubię, ponieważ są po prostu moją osobistą własnością, w tym problem. :) I również bardzo nie lubię, kiedy nie mam którejś z książek w domu. W październiku chociażby pożyczyłam kuzynce Dary Anioła i do tej pory mi ich nie oddała, a wiem, że nawet nie zaczęła czytać pierwszej części, bo z ciekawości zapytałam ją ostatnio, czy przypadły jej te książki do gustu.
UsuńPożyczanie książek - ciekawy temat na post, jak również, po przeczytaniu licznych komentarzy, temat potrzebny. Ogólnie nie mam nic przeciwko pożyczaniu książek, szczególnie tych, do których i tak na pewno z powrotem nie sięgnę. Od jakiegoś czasu nie pożyczam książek, które lubię i do których od czasu do czasu sięgam, bo życie bywa okrutne w kwestii pożyczania lubianych książek. Nie lubię też gdy ktoś z rodziny uzurpuje sobie prawo do bycia właścicielem moich książek i rozdawania ich na prawo i na lewo, nie pytając się czy nawet mogą, nawet gdy dotyczy książek, których wiem, że nigdy nie więcej nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńTo już jest bezczelność, o czym piszesz. Moja rodzina wie, że gdyby tylko ktoś spróbował pożyczyć moją książkę bez mojej wiedzy to rozpętałabym im taką wojnę, że nigdy więcej nie przyszłoby im to na myśl. Nie rozumiem, jak ktoś może tak decydować o czyjejś własności.
UsuńZgadzam się z Tobą w 100%. Zawsze dbam o pożyczone książki i tego samego oczekuję od tych, którym ja pożyczam. Nie lubię się rozstawać ze swoimi ulubieńcami, dlatego pożyczam rzadko i tylko zaufanym osobom. :)
OdpowiedzUsuńLudzie powinni traktować czyjąś własność tak, jak traktują swoją - wtedy nie byłoby problemu i niektóre książki nie wracałyby w tragicznym stanie do właściciela. Chyba, że ktoś nawet o swoje nie dba, to wtedy nie ma rozwiązania. :)
UsuńJa wprost uwielbiam pożyczać książki (ale tylko osobom, które ich raczej nie niszczą!). Najbardziej lubię te momenty, gdy okazuje się, że poleciłam komuś idealną dla nich książkę, że naprawdę im się spodobała.
OdpowiedzUsuńJa również bardzo lubię te chwile, gdy pożyczona książka okazuje się strzałem w dziesiątkę, to niesamowite uczucie. :)
UsuńObecnie też pożyczam tylko osobom, które wiem że po pierwsze o nie zadbają, a po drugie książki do mnie wrócą. Niestety jest kilka książek, które po pożyczeniu nie wróciły i będę musiała prawdopodobnie sobie je ponownie zakupić. Jednak dzięki temu jestem ostrożniejsza w pożyczaniu, jeśli ono w ogóle następuje. Obecnie tylko siostra i babcia mogą bezkarnie zabierać książki z regałów ;-)
OdpowiedzUsuńWybór takiej grupki zaufanych osób nie jest złym pomysłem, ma się przecież wtedy pewność, że pożyczone książki nie zostaną zniszczone lub się nie zgubią. Ja osobiście nie zamierzam już ryzykować utraty jakiegoś egzemplarza, więc nawet jeżeli ktoś ładnie poprosi to będę zmuszona odmówić. :)
UsuńKiedyś wręcz proponowałam innym osobom czytanie książek z mojej biblioteczki, ale jak łatwo się domyślić solidnie się na tym zawiodłam. Teraz pożyczam jedynie siostrze i czasami mamie, od których książki wracają niemal nienaruszone, oraz jednej osobie, której niestety nie potrafię odmówić, a w jej przypadku z oddawanymi książkami bywa różnie. Może i nie są totalnie zniszczone, ale widać gołym okiem, że nie są szanowane. Więc cóż, jestem Gollumem i dobrze mi z tym:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Ja również kiedyś wręcz proponowałam innym osobom, że mogę im bez problemu pożyczać książki z mojej biblioteczki. I oczywiście bardzo się na tym zawiodłam, z własnej winy, dlatego też ograniczyłam pożyczanie książek do kilku osób i od tego czasu nie mam już problemu ze zniszczonymi egzemplarzami. :) Bycie Gollumem to nic złego, kiedy dba się o coś, na czym komuś zależy.
UsuńCałe szczęście nigdy nie miałam sytuacji, w której książka byłaby w opłakanym stanie. Jedynie raz się tak zdarzyło, że książka wróciła w nieco gorszym stanie, ale przymknęłam na to oko. Swoje książki pożyczam nielicznym osobom i wolę nie myśleć, że mogłoby się im stać coś strasznego. Również jestem osobą, która dba o swoje książki. Może nie okładam ich papierem ani nic, ale staram się na nie uważać, ot tak, po prostu. Nie lubię jak rogi są pozaginane czy powyginane. Co innego, gdy książka trochę się rozlatuje, z powodu tego ile razy została przeczytana. Mój egzemplarz "Przed Świtem" wygląda strasznie, ale jest to chyba jedyna książka, która jest w tak złym stanie. Nie rozumiem jak można robić notatki na marginesach lub coś zakreślać. Póki to jest podręcznik (i są one napisane ołówkiem) albo coś w tym stylu, to nie ma problemu, ale w innym przypadku...
OdpowiedzUsuńNiektóre osoby lubię sobie zanotować coś na marginesie podczas czytania, ja jednak nie jestem ku temu przychylna. Nigdy nie pisałam po książce (nie licząc oczywiście szkolnych podręczników), ponieważ nie lubię popisanych książek. Kilka lat temu czytałam Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów i podczas wypożyczenia którejś tam części z biblioteki, będąc w trakcie lektury zauważyłam, jak ktoś urządził sobie konwersację na marginesie, wytykając autorce pewną nieścisłość. Trochę mnie to zirytowało, ale na szczęście nie była to moja książka.
UsuńMiałam taką samą sytuację w przypadku którejś części Harry'ego Pottera. Nie dość, że komentarze były w ogóle nie związane z treścią, to w dodatku zaklęcia były zakreślone złotym lakierem do paznokci.
UsuńO rany, to już przesada. Te komentarze, o których ja wspomniałam były na szczęście napisane jedynie ołówkiem i to dosyć malutkimi literkami, więc nie wyróżniały się jakoś specjalnie. Mimo wszystko nigdy nie będę zwolenniczką takiego pisania po marginesach.
UsuńKiedyś kilka razy pożyczyłam i nigdy tego błędu ponownie nie popełnię. Za bardzo zależy mi na moich książkach, a te, które pożyczyłam wracały w masakrycznym stanie, albo nie wracały wcale.
OdpowiedzUsuńUczymy się na błędach, a doświadczenia budują człowieka. :)
UsuńNa szczęście nigdy nie spotkałam się z przypadkiem nie oddania mi książki. Należę do osób, które dobrze pamiętają komu i co pożyczyły i w tej kwestii potrafię danej osobie wiercić dziurę w brzuchu. Natomiast ze zniszczeniem moich egzemplarzy miałam już do czynienia. Niemal każda część "Zmierzchu" ma połamane grzbiety. W "Księżycu w nowiu" mam wyrwane kartki, a okładka "Zaćmienia" woła o pomstę do nieba. Nie mogę się z tym pogodzić, bo sama dbam o książki, które pożyczam od innych osób. Zawsze oddaje je niemal zaraz po przeczytaniu i nie wyobrażam sobie, gdybym miała kiedykolwiek nie oddać komuś książki lub oddać, ale w takim stanie, że ten ktoś by jej nie poznał... Wolałabym kupić nową. Dlatego nie rozumiem ludzi, którzy tak właśnie postępują i co gorsza - nie mają z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia.
OdpowiedzUsuńJa na pewno odkupiłabym nową książkę, gdybym przez przypadek zniszczyła czyjś egzemplarz lub chociażby zniszczył się nie z mojej winy, ale będąc pod moją opieką. Wyrzuty sumienia nie pozwoliłyby mi oddać książki w takim stanie.
UsuńPowiem tak: jest kilka osób, którym ufam w kwestii książek, ale większości ludzi bym nie pożyczyła ołówka, a co dopiero książki. Ostatnio pożyczyłam wujkowi "Metro 2033", jedną z moich ulubionych książek, a on nie dość, że zgubił, to jeszcze bezczelnie twierdził, że nigdy nawet nie słyszał o takiej książce. Na szczęście odkupił, ale musiałam go do tego zmuszać kilka miesięcy. Mojej rodzonej matce też bym nie powierzyła książki, ona potrafi nie oddawać ich przez pięć lat! Kilku książek nigdy nie odzyskałam, a jedna wróciła kiedyś zalana kawą. Nie pożyczam książek.
OdpowiedzUsuńJeśli sama od kogoś pożyczam to bardzo staram się nie zniszczyć cudzej własności i oddać zaraz po przeczytaniu, dokładnie tak samo jest z książkami z biblioteki. Niestety nie wszyscy mają takie zasady, jak ja...
Dużo łatwiej byłoby się po prostu przyznać, że zgubiło się tę książkę, niż kłamać, że nigdy się o takiej nie słyszało. Okropne zachowanie. Dobrze jednak, że Twój wujek się zrehabilitował i ją odzyskałaś. :) Nie bardzo również rozumiem jak można trzymać pożyczoną książkę przez kilka lat. Czy naprawdę nie miało się czasu na jej przeczytanie?
UsuńAle ona je czyta, tylko nie oddaje...
UsuńNo okropne, ale są ludzie i klamki. Odzyskałam, bo ciotkę zaangażowałam w sprawę, sam z siebie by nie odkupił... Ale więcej po prostu nie popełnię takiego błędu.
No to jeszcze gorzej, bo chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, że te książki są dla Ciebie naprawdę ważne, skoro za nie zapłaciaś, a nie dostałaś za darmo. Cieszę się, że ja nie mam takieego problemu, chociaż raz musiałam przez kilka miesięcy walczyć o oddanie swojej książki, a szybko straciłam nawet nadzieję, że kiedykolwiek ją odzyskam.
UsuńRzadko kiedy ktokolwiek chce ode mnie książkę w ogóle pożyczyć, ale jeśli już, to przyznaję robię to raczej niechętnie, chyba, że jest to książka, która mi się szczególnie nie podobała. Wolę jednak nie pożyczać, bo wiem, że zazwyczaj taka książka wraca w niekoniecznie super stanie w jakim była kiedy ją danej osobie pożyczyłam. Wiem, że niemiło byłoby odmówić zwłaszcza, że mnie nikt nie odmawia (chociaż osobiście wolę kupować niż pożyczać od kogoś, czy nawet z biblioteki). Z tym, że ja o pożyczoną książkę dbam jak o własną inni niekoniecznie. Co trochę mnie boli, bo książki to nie jest tania rzecz, ja za nią zapłaciłam i chciałabym ją zachować w stanie nienagannym (choćby i po to żeby ją kiedyś sprzedać) jeśli ktoś tego nie szanuje to więcej takiej osobie książki nie pożyczam. W sumie cieszy mnie, że rzadko mam ten problem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Niektórzy chyba nie pomyślą o tym, że przecież nie zdobyło się tej książki za darmo, a niektóre z nich są naprawdę drogie, jeżeli nie znalazło się żadnej promocji czy ciekawej okazji. A kupowanie drugi raz takiej książki to tak naprawdę wyrzucenie kasy w błoto i to wszystko z winy tej osoby, która książkę zgubiła. I faktycznie - jeżeli chce się jakiś egzemplarz później sprzedać, a zostanie on zniszczony to już niestety nie da się z tym nic zrobić, a szkoda.
UsuńNie mam zbyt wielu swoich książek, ale jeżeli już jakąś kupuję to raczej nie mam nic przeciwko żeby ją komuś pożyczyć. Jeszcze nie zawiodłam się na osobach, którym użyczam książek, ale poinformowałam je wcześniej, że mają o nie dbać, więc były uświadomione :)
OdpowiedzUsuńNiektóre osoby jednak ciężko w ten sposób uświadomić i ewidentnie nic do nic nie dociera, kiedy oddają zniszczoną książkę. :)
UsuńPożyczam tylko zaufanym osobom (np. mojemu Lubemu) :)
OdpowiedzUsuńI wtedy nie ma problemu jeżeli chodzi o strach przed zniszczeniem czy zgubieniem swojej własności. :)
UsuńRzadko się zdarza, abym pożyczyła komuś książkę. Raz jedna wróciła z zagiętymi brzegami, a ostatnio "pożyczyłam" znajomej (ok. trzy miesiące temu) która się wyprowadziła, i co? Nie odzyskałam już książki.
OdpowiedzUsuńJednak znam osoby które dbają o książki. Pożyczyłam mojej nauczyciele z polskiego, i książki wróciły w nienaruszonym stanie, a w dodatku w podziękowaniu dostałam piękną zakładkę <3
Wow, to strasznie niemiło z jej strony. Tej książki zapewne już nie odzyskasz, a szkoda. Ja również kiedyś pożyczyłam książkę swojej polonistce, jakoś w 2 liceum i chciałabym napisać, że wróciła do mnie w stanie idealnym, ale niestety tak nie było, chociaż nie była również kompletnie zniszczona. :)
UsuńWiększość książek, które mam w swojej skromnej biblioteczce to powieści pełne trupów, krwi i latających wnętrzności, co przynajmniej nie zachęca moich znajomych i rodzinę do zapoznania się z ich treścią, ale w pewnym sensie rozumiem rozgoryczenie większości dziewczyn. Też byłam tak "mądra" i pożyczyłam koledze jedną książkę z mojej ulubionej serii. Skutek? Skończyło się na tym, że musiałam pomóc mu ją szukać, bo on gdzieś zostawił i oczywiście zapomniał gdzie dokładnie. Ostatecznie znalazła się w... stodole. Do dzisiaj nie wiem, co ona tam robiła. Stan oczywiście godny pożałowania. Nigdy więcej. W tamtej chwili zamieniłam się w Golluma i mam w dupie, czy ktoś się na mnie obrazi, czy też nie. :]
OdpowiedzUsuńW mojej biblioteczce jest głównie fantastyka, (auto)biografie i książki o homoseksualizmie, więc nikt raczej nie rwie się do pożyczania czegoś ode mnie, zwłaszcza rodzina. Ale to bardzo dobrze, nie muszę sobie zawracać tym głowy i martwić się, w jakim stanie te książki do mnie wrócą.
UsuńOdnalezienie książki w stodole to już naprawdę parodia, niektórzy trochę przeginają. Ja również już dawno przestałam się martwić tym, czy ktoś się na mnie obrazi za to, że nie chcę mu pożyczyć jakiejś książki, naprawdę mam to w nosie.
Warto takie tematy poruszać. :)
OdpowiedzUsuńRzadko pożyczam swoje książki, a jeśli już to robię, to tylko osobom co do których mam pewność, że mi je oddadzą. Chociaż po ostatnich doświadczeniach robię to coraz bardziej niechętnie. Co prawda książka nie była wymięta i z pozaginanymi rogami... Ale niestety była brudna. Co to znaczy? Ano, książka miała jakby trwale zakurzoną okładkę, widać było że była noszona kilka może nawet kilkanaście dni w torbie pełnej brudu. Końce kartek były też niczym trwale zakurzone.. Jakby przeleżała, nieruszana przez 10 lat w bibliotece.
Od tamtej chwili jest bardziej uprzedzona do pożyczania obcym nie tylko książek, ale także i innych rzeczy.
Pozdrawiam ! :)
Szkoda, że aż tyle osób ma przykre doświadczenia w związku z pożyczaniem książek. Niezbyt dobrze świadczy to o osobach, które te książki pożyczają.
UsuńKsiążki pożyczam z wielką niechęcią, tylko tym osobom, którym ufam. Stanowią one dla mnie prawdziwe eksponaty i myśl, że ktoś mógłby je uszkodzić przyprawia mnie o ból głowy.
OdpowiedzUsuńDla mnie książki również są pewnego rodzaju eksponatami, czymś niezwykle cennym, dlatego nie lubię ich pożyczać. :)
UsuńNie boję się o to, że którykolwiek z moich znajomych zniszczyłby moją książkę - widzę, jak się obchodzą z tego typu przedmiotami na co dzień i wiem, że będą dbać również o mój egzemplarz. Ciocia pożyczyła ode mnie dwa grube tomy, co prawda trochę wbrew mojej woli (jakoś nie przywykłam do tego, żeby ktoś ściągał moje książki z mojej półki, gdzie każdy tytuł ma swoje ściśle określone miejsce) i choć potraktowała je po macoszemu (do siatki i do bagażnika pod inne torby), to jednak wróciły do mnie w całości w takim stanie, w jakim były wcześniej.
OdpowiedzUsuńKoleżanka pożyczyła kiedyś "Wiedźmikołaja" i trzymała go parę miesięcy. Ale to Pratchett, czyta się go długo, no trudno, trzeba poczekać. Wrócił do mnie na wiosnę i nie zauważyłam, żeby był chociaż naruszony.
Tylko raz pożyczona książka wróciła do mnie dosłownie w strzępach. W kawałkach. Osobno fragmenty okładki i osobno resztki stron. To dlatego, że będąc na obozie z psem, jedna koleżanka nie przewidziała, że jej chihuahua, który wcześniej nic nigdy nie zniszczył, nagle wyżyje się na akurat mojej książce. Miałam dostać nowy egzemplarz pocztą, ale nie dotarł i trudno powiedzieć, czy poczta zgubiła, czy koleżanka wcale go nie wysłała, ale już odżałowałam, to była jednorazowa sytuacja.
To nie jest powód, dla którego nie lubię pożyczać.
Głównym powodem jest... zapach innych ludzi.
Uwielbiam zapach nowej książki. Serio. To nie tak, że lubię sobie powąchać po powrocie z księgarni przez chwilę. Nie, zdecydowanie nie. Celebruję zapach książki przez całą lekturę, aż weżre się w moją podświadomość tak bardzo, że gdy tylko go poczuję, choćby nie wiem jak długi czas minął, przenosi mnie natychmiastowo do danego świata. Inaczej pachnie książka o trollach, inaczej o szkole magów, a jeszcze inaczej ta o warsztacie Gutenberga. Dlatego naprawdę robi mi się dziura w sercu, gdy pożyczona książka wraca do mnie przesiąknięta czyimś zapachem. Coś jakby utracony dostęp do portalu. Wiem, że to trochę dziwne. Oczywiście jak ktoś mnie poprosi, to pożyczam, ale raczej niechętnie.
Inna sprawa, że czasem zżywam się tak bardzo z postaciami, że nie chcę, żeby ktokolwiek inny ich poznał, bo "to moi przyjaciele, nie twoi, idź sobie!" ;). Ale zwykle się przełamuję i i tak pożyczam.
Zdecydowanie mogę zgodzić się z tym przedostatnim zdaniem, które napisałaś - również tak mam, budzi się we mnie taka dziwna zaborczość, która z resztą ujawnia się nie tylko w przypadku książek, ale również seriali czy muzyki. :) Strasznie to dziwne, ale wiem, że nie jestem jedyną osobą, która coś takiego odczuwa.
UsuńCo do zapachu książek to ja również go uwielbiam, jednak nie mam tak, żeby ten zapach mógł mnie przenieść do konkretnego świata i trochę Ci tego zazdroszczę. To musi być niesamowite doświadczenie. Dzięki Tobie spróbuję zwrócić na to uwagę, może zauważę jakąś rewelację. :)
Ja książki pożyczam. Fakt - czasami zdarzy się tak, że wrócą z zagiętym rogiem, połamanym grzbietem, ale cóż ... Ja też bardzo często pożyczam od kogoś książki. Gdyby nie to, to wielu z nich bym nie przeczytała. Jak ktoś mi pożycza, to czemu ja mam komuś nie pożyczyć ? ;)
OdpowiedzUsuńJa jestem troszkę bardziej bezwzględna w tej kwestii, ale po prostu rzadko pożyczam od kogoś książki i nie czuję takiego zobowiązania, żeby w zamian pożyczyć swoje. :)
UsuńZdarzyło mi się parę razy książki pożyczać jednej mojej kumpeli ze szkoły. Ale ona tak samo jak ja bardzo książki szanowała, więc byłam spokojna pożyczając jej moje skarby. Raz tylko jej się sok w plecaku wylał, ale kupiła mi nowy egzemplarz. Raz też pożyczyłam koleżance mojej mamy. Książki wróciły po długim czasie z pozaginanymi i powycieranymi rogami, czym byłam oczywiście załamana. W moim otoczeniu na szczęscie mało kto czyta, więc nawet nie proszą mnie, abym im którąś pożyczyła. ;)
OdpowiedzUsuńTo zawsze dobrze świadczy o osobach, które po zniszczeniu książki zdecyduję się kupić nowy egzemplarz. :) Ja również pożyczyłam kiedyś książkę koleżance mojej mamy, która była mamą mojej koleżanki z klasy, więc nie chciałam odmawiać i książka wróciła do mnie w okropnym stanie - to właśnie egzemplarz "Przed świtem", o czym wspominałam w poście.
UsuńPrzestałam pożyczać koleżankom... gdyż jednego mojego egzemplarza "Wciąż ją kocham" nie moge odebrać od jakiś 3-4 lat, mimo że ta osoba mieszka w tym samym mieście. Na szczęście mój brat kupił tą samą książke naszej mamie :)
OdpowiedzUsuńPożyczam ciociom, mamie i koleżankom mamy bo wiem ze oddają :)
Przez 3-4 lata zdążyłoby się tę jedną książkę przeczytać niezliczoną ilość razy. :) Najwyraźniej spodobała się ona tej osobie na tyle, że postanowiła ją sobie zatrzymać...
UsuńMam podobne odczucia wobec pozyczania ksiazek. Kiedys pozyczalam i wiekszosci ksiazek nie odzyskiwalam, ale odkad pyzyczylam i nie odyskalam ksiazki "Los powtorzony" J.L. Wisniewskiego z autografem!! to po prostu nie pozyczam.Jedna z rzeczy ktorej nauczylam sie w doroslym zyciu, to asertywnosc. A jak ktos sie obrazi z powodu odmowy pozyczenia ksiazki - coz, to ten ktos ma problem.
OdpowiedzUsuńPS. nie na temat: przegladam Twoj blog od poczatku i znajduje wiele fajnych podpowiedzi. Oprocz seriali uwielbiam takze ksiazki :) Znalazlam Twoj blog szukajac informacji o serialu Brothers and sisters :)
Mojego grzbietu od "Przed Świtem" chyba nie widziałaś - też właśnie ją pożyczyłam(zero zagięć, niczego) i wróciła do mnie w takim stanie, że w domu się popłakałam, gdyż pożyczyłam to jednej z moich dobrych koleżanek, a ona nie potrafiła uszanować mojej książki. Jeśli chodzi o pożyczanie, to pożyczam niektórym osobom - nie potrafię odmówić jak ktoś mnie poprosi, ale zawsze staram się w rozmowach o książkach wpleść moją obsesję na temat stanu książek. Nie wiem czy tylko we mnie wyzwala się taka złość, jak widzę zagięte rogi okładek bez skrzydełek - niestety bardzo często zwracane mi książki nabawiają się takiej dziwnej dolegliwośći(mi nigdy jakoś to się nie zdarza). Może ktoś zna jakiś patent by uniknąć takiego stanu rzeczy ? Ja zastanawiałam się nad jakąś folią czy usztywnieniem, ale szczerze to nie wiem jak się za to zabrać i gdzie to ewentualnie kupić ;) Ach czemu wszystkie książki nie są dostępne w twardych oprawach...
OdpowiedzUsuńja pożyczyłam od koleżanki dwie książki - przed świtem i księżyc w nowiu. ta druga jest nienaruszona, a ta przed świtem.. dwa razy mi spadła ;-; (lekko zagięte rogi) i zakładką do książki podarłam stronę ._. zakleiłam ją taśmą klejącą. a moja książka.. raczej nie moja, tylko mojej siostry (i tak jej nie czyta) ma zagięty grzbiet. za mocno otworzyłam ;-; co zrobić żeby naprawić zagięcie?
OdpowiedzUsuńJeszcze nikt nie prosił mnie o pożyczenie jakiejś powieści. Czytelnictwo ogromnie spada,a moi rówieśnicy literatury po prostu się boją.Gdyby ktoś teraz poprosił mnie o pożyczenie jakiejś książki raczej bym ją pożyczyła,inna sprawa,że nie chciałabym być na miejscu tej osoby gdyby wróciła w fatalnym stanie.
OdpowiedzUsuńMoże nie traktuje lektur jak eksponatów Jednak to coś o co naprawdę dbam.Tym bardziej jeżeli nie stanowią mojej własności...
Ja mam stanowcze zdanie: NIE POŻYCZAM. Ze zdziwieniem przeczytałam komentarze osób, które piszą, że zazwyczaj otrzymują z powrotem pożyczone książki. Nie wiem, gdzie żyją tacy ludzie (ci, co oddają). Ja chodziłam do szkół (do szkoły podstawowej, liceum, a potem na uczelnię) w trzech różnych miastach, a więc obracałam się w trzech różnych środowiskach. W każdej szkole koledzy i koleżanki pożyczali ode mnie książki, bo wiedzieli, że mam ciekawe pozycje. Miałam problemy z asertywnością i pożyczałam (tak naprawdę „oddawałam”) moje książki, choć później nie spałam w nocy ze zmartwienia. Nigdy, przenigdy nie wróciła do mnie ani jedna książka! Moje nieśmiałe napomknięcia o zwrot spotykały się ze zdziwieniem lub wręcz aroganckim stwierdzeniem „ale ty przykra jesteś”. Dodam, że ja nigdy od nikogo nie pożyczałam, nawet z biblioteki, bo lubię mieć swoje książki. Straciłam większość mojego księgozbioru. Później pojawiło się Allegro i za niewielkie pieniądze mogłam sobie odkupić stracone pozycje. Dzisiaj już nie pożyczam. Kidy mam ochotę przeczytać jakąś książkę, po prostu ją kupuję wyszukując jak najbardziej korzystną ofertę na Allegro. Skoro ja mogę sobie kupić, to inni też.
OdpowiedzUsuń