Wiecie, co mnie czasami najbardziej frustruje? To, gdy jestem tak bardzo blisko od naprawdę mocnego polubienia jakiejś książki, a jednak istnieje ten jeden mały detal, który mi na to nie pozwala, a którego nie jestem w stanie jednak zignorować, bo dosyć kłopotliwie ingeruje on w całość danej historii. Piszę o tym nie bez powodu, ponieważ z taką sytuacją spotkałam się właśnie teraz, podczas czytania książki „Coś do stracenia” Cory Carmack - bardzo bym chciała dodać tę książkę do jednych z najlepszych, lekkich lektur, z jakimi się spotkałam, a jednak nie jestem w stanie tego zrobić. Dlaczego? O tym za chwilę.
Bliss ma dwadzieścia dwa lata i jeden, wielki, męczący ją problem. Jest dziewicą. Brzmi absurdalnie, a jednak dziewczyna desperacko pragnie mieć ten tak istotny w życiu każdej kobiety krok za sobą, aby nie dopuścić do opuszczenia college'u nietkniętą. W tej sytuacji wyjście jest tylko jedno - szybki numerek z nieznajomym mężczyzną, którego nigdy więcej nie spotka powinien załatwić sprawę. Niestety sytuacja się komplikuje, kiedy Bliss się rozmyśla, pod głupim pretekstem zostawia nieziemsko przystojnego faceta w swoim własnym łóżku i ucieka. Kilka godzin później poznaje go jeszcze raz... jako swojego wykładowcę!
W życiu bym się nie spodziewała, że „Coś do stracenia” okaże się być tak ciekawą powieścią! I piszę to całkiem poważnie, te kilka godzin, które spędziłam na czytaniu tej książki były dla mnie tak naprawdę jednymi z najlepszych chwil w ostatnim czasie. Pierwszorzędnie ubawiłam się podczas poznawania tej historii dzięki świetnie opisanym, humorystycznym scenom, fajnej dawce absurdalnych sytuacji i głupiutkich momentów, w które nie raz, nie dwa wpakowała się główna bohaterka oraz przede wszystkim dzięki elektryzującej, zakazanej relacji nauczyciel - uczennica, gdyż - nie będę nawet tego ukrywać - jest to coś, co po prostu uwielbiam, czy to w serialach, czy w literaturze. Mówi się, że zakazany owoc smakuje najlepiej - cóż, nikt nie przekonał się o tym lepiej, niż Bliss Edwards, uwierzcie mi.
Chwała autorce za nie wykreowanie aroganckiego dupka, myślącego, że wszystko mu się należy, któremu świat powinien kłaść się u stóp, a kobiety... cóż, sami się domyślacie. Garrick to bardzo porządny, sympatyczny facet, który potrzeby i wygodę kobiety stawia na pierwszym miejscu. Nie sięga po ciastko, tylko dlatego, że leży na widoku lub nie myśli trzeźwo. Ma granice, których stara się nie przekraczać i to sprawiło, że tak bardzo go polubiłam. Jego podejście do Bliss było urocze - Garrick to po prostu ktoś, w kogo trafiła strzała Amora, a wiadomo, że z czymś takim ciężko jest walczyć.
Bardzo podobały mi się opisane przez autorkę sceny o erotycznym zabarwieniu, ponieważ zostały przedstawione w taki sposób, w jaki lubię najbardziej. Nie były przesycone wulgarnością, zostały pozbawione pierwiastka, który mógłby sprawić, że krzywiłabym się z absurdu sytuacji lub po prostu omijała dane fragmenty, byleby tylko mieć je jak najszybciej za sobą. Zbliżenia pomiędzy Bliss a Garrickiem zostały opisane z dużą szczyptą pikanterii, uczucia, w sposób zaskakującą elektryzujący. Oczywiście sam fakt istnienia takich scen nakreśla pewien przedział wiekowy, odpowiedni do sięgnięcia po tę powieść, dlatego naturalnym jest, że nie wszyscy powinni decydować się na przeczytanie tej książki.
W tym momencie wkraczamy właśnie na terytorium o dosyć negatywnym zabarwieniu, a jest nim nic innego jak tylko motywacja głównej bohaterki do pozbycia się swojego dziewictwa, jakby było ono wstydliwym problemem, który potrzebuje jak najszybszej naprawy. Jest to wręcz do bólu negatywny przykład, jaki mógłby znaleźć się w książce przeznaczonej w szczególności dla młodych kobiet, a który... cóż, znalazł się, na nieszczęście. Nie twierdzę, że po przeczytaniu tej książki dziewczyny wyjdą na ulicę i będą rozdawać swoje dziewictwa na srebrnej tacy przypadkowo spotkanym mężczyznom, jednak uważam, że takie przedstawienie sytuacji przez Corę Carmack jest po prostu nieodpowiednie i niepoprawne. I - przyznam szczerze - nawet nie starałam się spojrzeć na ten element z przymrużeniem oka, jak zapewne wiele czytelniczek zrobiło, byłam i jestem zbyt zbulwersowana, żeby się do tego zmusić.
„Coś do stracenia” przypadło mi do gustu i to nie podlega jakimkolwiek wątpliwościom. Oczywiście, jeżeli ktoś spodziewa się nad wyraz ambitnej lektury, wówczas dozna srogiego zawodu, ja jednak nastawiona byłam na lekką, odmóżdżającą książkę, na niezobowiązujący pochłaniacz czasu i to właśnie otrzymałam, z czego jestem bardzo zadowolona. Nie pogniewałabym się jednak o nieco więcej informacji na temat życia, przeszłości i rodzin głównych bohaterów, jednak „Coś do stracenia” ma jedynie niecałe 300 stron, dlatego też nie ma co się spodziewać wybitnie rozbudowanej historii. Może w dalszych częściach tej serii spotka mnie miła niespodzianka? Kto wie, w każdym razie zdecydowanie zamierzam po nie sięgnąć.
Ocena: 8/10
Rzucił mi się w oczy ten tytuł podczas przeglądania oferty wydawnictwa, ale Twoja recenzja jest pierwszą, którą czytam. Gdybym miała możliwość przeczytania tej książki, to podeszłabym do niej w ten sam sposób co Ty, czyli jak do lekkiej lektury, która ma mi umilić czas, a nie być bardzo ambitna czy wymagająca. Dlatego myślę, że byłabym z niej zadowolona, zwłaszcza opierając się na Twojej recenzji (humor, odpowiednia dawka pikanterii, zakazany owoc).
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kiedyś zapoznam się z tą książką :)
Wydaje mi się, że takie podejście do tej książki jest najlepsze, ponieważ czytelnik nie naraża się wybitnie wielki zawód, bo czego tak naprawdę można spodziewać się po lekkiej, odprężającej historii? Na pewno nie wielkich wynurzeń rodem z literatury klasycznej. ;) Według mnie książka ta spełniła swoje zadanie - umiliła mi czas i zdecydowanie zachęciła do przeczytania pozostałych książek tej autorki. :)
UsuńI po takim jednym defekcie człowiek sam nie wie co ma myśleć o danej pozycji. To właśnie mnie czasami wkurza, że książka wydaję się idealna, aż nagle coś.. bach i już sama nie wiem czy warto ją kończyć czy nie. O tej książce nie słyszałam. Ale wydaję mi się, że trafia w mój gust, mimo tego "szalonej pogoni" za utratą dziewictwa. xD
OdpowiedzUsuńAno właśnie, jak na złość pojawia się coś, co musi zburzyć pełne zadowolenie z tej książki. Ja mimo wszystko nie jestem nią rozczarowana i jeżeli trafia w Twój gust, to jak najbardziej polecam ten tytuł. :)
UsuńNarobiłaś mi ochoty na tę książkę. A co do tej utraty dziewictwa to faktycznie wydaje się to trochę niepoprawne, ale popatrz na to z innej strony; autorka jest Amerykanką, a tam pytanie "czy jesteś dziewicą?" jest podobno na porządku dziennym w szkołach średnich...
OdpowiedzUsuńFaktycznie, inna mentalność ma bardzo duży wpływ na pewne kwestie. To zapewne dlatego nie słyszałam innych głosów sprzeciwu w tym temacie, zwłaszcza ze strony zagranicznych czytelników. Niemniej jednak wciąż mnie to lekko szokuje.
UsuńZerknij na tego bloga: http://stayy-positive.blogspot.com/
Usuńdziewczyna jest Polską, mieszka w USA i tam chodzi do szkoły. Jak tak czytam jej bloga to ciągle mnie coś szokuje
Polką*
UsuńO, rety, faktycznie, szczęka mi opada, gdy to czytam. Ale tak sobie myślę, czy naprawdę powinnam się temu dziwić? W Polskich szkołach, szczególnie w gimnazjach, niedługo będzie tak samo, już teraz pojawiają się pewne zalążki przekraczania wszelkich granic. I gdzie tu szacunek do samego siebie?
UsuńNo niestety. Sama do gimnazjum chodziłam i wiem, jak jest.
UsuńMnie książka się nie podobała. Czytało się szybko, ale poza tym raczej słaba, a miała potencjał.
OdpowiedzUsuńTeż myślałam, że nie przypadnie mi do gustu, bo z reguły wystawiam negatywne opinie tego typu powieściom, a tutaj proszę, pojawił się wyjątek. Ja ogólnie jestem zadowolona z tej książki, ale byłoby fajnie, gdyby była ona bardziej rozbudowana, wtedy na pewno więcej osób mogłoby napisać, że ta książka nie była zła.
UsuńBędą kolejne części? To w tej chwili nie wiem, czy napisać, że nie przeczytam. Dlaczego nagle wszyscy zaczęli pisać serie, trylogie, fandomy itd.? Nie każda, niestety, powieść jest tak dobra.
OdpowiedzUsuńCzytając recenzję doszłam do wniosku, że masz sporo racji z tym przekazem, który pojawia się w książce. Jeżeli głównej bohaterce tak bardzo zależało na utracie dziwictwa, co zdecydowanie nie jest wstydliwym problemem, to dziewczyny, które na poważnie biorą fabułę książki bądź serialu (a znam takie, co udają, iż w życiu odgrywają role...), to same mogą pozbyć się tego problemu.
Dwa razy zastanowię się, czy sięgnąć po tę książkę. W sumie, poczekałabym aż znajdę ją w bibliotece, bo sama chętnie poznałabym, co się tam wydarzyło. Tym bardziej, że tobie treść się spodobała.
Będą, będą i z tego, co się orientuję, to kolejna część, tj. "Coś do ukrycia" będzie o innym bohaterze, ale wciąż będzie powiązana z "Coś do stracenia". Fajnie będzie dowiedzieć się czego więcej o innej postaci, która w tej książce odgrywa dosyć dużą rolę. :)
UsuńCo do tego przekazu, to Kinga już słusznie naprowadziła mnie na kwestię mentalności Amerykanek, a Polek. Z reguły, tak mi się wydaje, Amerykanki są bardziej otwarte w kwestii seksu, dlatego zapewne takie podejście do sprawy, jakie wykazała autorka tej książki, nie jest dla nich niczym szokującym, co innego u nas. No nie wiem, dla mnie takie szastanie swoim dziewictwem to coś, czemu nie mogę się nadziwić. :)
A książkę mimo wszystko polecam. ;)
Czytałam tę książkę i dla mnie niestety nie było w niej nic ciekawego. Nie potrafiłam odnaleźć się w całej sytuacji, irytował mnie "poważny" problem głównej bohaterki i nie rozumiałam jej. Na plus były dla mnie sceny z jej kociakiem za to. ;)
OdpowiedzUsuńWolałabym, żeby ten "problem" ujęto zupełnie inaczej i żeby w inny sposób doszło do poznania się dwójki głównych bohaterów. Wyszłoby to tej książce na dobre. :)
UsuńNatknęłam się na nią w empiku i bardzo chciałam przeczytać, ale się bałam, że po wychwalającym książkę opisie, wcale nie będzie taka zabawna, jak bym się spodziewała. Chyba ją jednak przeczytam z samej ciekawości, zrobiłam tak parę razy i nie zawsze było to dobrą decyzją, ale skoro jest tyle pochlebnych opinii...
OdpowiedzUsuńA co do dziewictwa, to w stu procentach się z Tobą zgadzam. Teraz dziewczyny robią pewne rzeczy nawet w gimnazjum i coś takiego jak dziewictwo faktycznie jest jak gwiazdka z nieba... czy cokolwiek innego. Nie mówię, że powinno się z tym czekać do ślubu, bo to moim zdaniem jest już przegięcie (na przykład nie każdy to planuje, lub nigdy nie spotka osoby, z którą chciałby wstąpić w związek małżeński). Najlepiej, kiedy dziewzyna ma już parę lat - studia, ostatnia liceum nawet - i jest z kimś kogo kocha, wtedy wiadomo, że to co innego, albo nawet nie jest z kimś, ale chce sobie zwyczajnie "umilić" czas na studiach i przynajmniej po jednym spotkaniu idzie z nim do łóżka. Tylko że to wtedy jej świadoma decyzja, a nie zwyczajne: Chcę to zrobić, bo jestem dziewicę, a nie chcę nią być!"
Pozdrawiam :D
Wiesz, nie dowiesz się, czy to dobra książka, jeżeli po prostu po nią nie sięgniesz, to jedyny sposób. :) Ja oczywiście polecam ten tytuł.
UsuńJa uważam, że każdy przechodzi przez ten swój pierwszy raz kiedy tylko chce, z kim tylko chce, w jaki tylko sposób chce to zrobić. Jednak myślenie o dziewictwie jako o problemie, którego trzeba się pozbyć, jako czymś wstydliwym, a o byciu dziewicą jako o czymś niemodnym jest po prostu - napiszę to wprost - nienormalne. :)
Jestem osobą, która sięgając po jakąś książkę nie czyta opisu, tylko detektywistycznym okiem ogląda okładkę. Do przeczytania książki zawsze zachęcają mnie zarówno okładka jak i sam tytuł, dlatego też miło mi czytać recenzję. Książka " Coś do stracenia" wydaje się być interesującą książką, dobrym pochłaniaczem czasu. Nie przepadam za brutalnymi scenami erotycznymi. Wspomniałaś, że tutaj występuje delikatność z namiętnością w jednym. Duży plus, że autorka zastosowała taki zabieg. Drażni mnie to, że główna bohaterka tak uporczywie dąży do utraty dziewictwa. Każdy ma swój czas. Po książkę z chęcią sięgnę i wiem, że się na niej nie zawiodę.
OdpowiedzUsuńPS Wiem, że słuchasz mocniejszych brzmień. A co z polskim rockiem?
Pozdrawiam cieplutko :*
Z ręką na sercu piszę, że zbliżenia w tej książce są napisane naprawdę fajnie, przystępnie, nie odrzucą wrażliwców, którzy nie przepadają za wulgarnymi, brutalnymi scenami seksu. :) Z resztą wydaje mi się, że relacja pomiędzy Bliss a Garrickiem nie pozwoliłaby na napisanie takich scen, jest między nimi duża ilość pikanterii, namiętności i pewnego rodzaju napięcia, wciąż pozostaje jednak w pewien sposób delikatna. :)
UsuńCo do muzyki to oczywiście uwielbiam polski rock. :) Uważam, że zdecydowanie mamy być z czego dumni, ponieważ polski rock to coś fantastycznego. Nie słucham jednak zbyt wielu polskich zespołów, oprócz takich jak: Turbo, Dezerter, Republika, Kult i Dżem, chociaż ten zespół bardziej można podpisać pod blues, ale mimo wszystko. :)
Uwielbiam Dżem. :) Masz jakąś ich ulubioną piosenkę?
UsuńLast.fm twierdzi, że najczęściej słuchaną przeze mnie piosenką tego zespołu jest Autsajder, ale tak naprawdę nie potrafię wybrać ulubionej piosenki, jest ich mnóstwo. :) Kocham Partyzanta, List do M., Czerwony jak cegła, Whisky, Uśmiech śmierci, Do kołyski i wiele, wiele więcej. :) A Ty którą lubisz najbardziej? ;>
UsuńChcę coś Ci opowiedzieć, Wehikuł czas, Do kołyski - te uwielbiam, ale moja playlista na tym się nie kończy. Z Perfectu kocham Kołysanka dla nieznajomej
UsuńZ chęcią przeczytałabym tą książkę, tym bardziej, że warto patrzeć na nią z przymrużeniem oka. Na wakacje pasuje perfekcyjnie :)
OdpowiedzUsuńJak najbardziej jest to idealna książka na wakacje. :) Dobra też wtedy, kiedy ktoś ma ochotę poczytać o jakimś fajnym, nieco innym romansie, ponieważ relacja między dwójką głównych bohaterów jest bardzo skomplikowana, ale też bardzo sympatyczna. :)
UsuńFaktycznie tematyka dziewictwa to kontrowersyjny temat, tym bardziej, że w owej książce bohaterka dąży do utracenia go, co może być nieopatrznie odebrane przez młode dziewczęta... Ja już nie należę do tej grupy, więc bez obaw mogę sięgać po "Coś do stracenia". A widzę, że warto.
OdpowiedzUsuńWłaśnie problem w tym, że niektórzy bardzo mocno odbierają pewne książki, za bardzo wręcz biorą je do siebie... Żeby tylko z tą książką nie było cudowania, ale nie sądzę, żeby miała ona aż taki wpływ na młode dziewczyny. A przynajmniej taką mam nadzieję. :)
UsuńCieszę się, że książka Ci się spodobała, bo ja mam jeszcze ją przed sobą. Właściwie pewnie bym nawet nie chciała jej czytać, ale zaciekawił mnie opis - właśnie tak wydawało mi się, że może być trochę zabawnie i ciekawie. Temat dziewictwa w Polsce kontrowersyjny, w innych krajach raczej mniej, a w Ameryce na pewno. :) Zobaczę jak ja odbiorę tę powieść, bo czytałam kilka opinii i nie każdemu książka się podoba. ^^
OdpowiedzUsuńWidziałam właśnie w Twoim najnowszym stosie tę książkę i będę wyczekiwać na Twoją recenzję, jestem naprawdę ciekawa, czy Tobie się spodoba. :) W Polsce wiele tematów jest kontrowersyjnych i w porównaniu z innymi krajami jesteśmy pełni dystansu do niektórych spraw. Mam wobec tego bardzo mieszane uczucia, bo jest to nie jest to ani dobrze, ani źle, tylko coś pomiędzy. Można by się na ten temat sporo rozpisać, fakt faktem jednak, że Amerykanie są o wiele bardziej otwarci w kwestii seksu i to widać. :)
UsuńMimo twojej pozytywnej opinii raczej nie sięgnę po tę książkę, zwyczajnie mnie do niej nie ciągnie :) Nie przepadam za takimi lekturami za bardzo kojarzą mi się z Greyem :P
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że nie czytałam Greya i nie wiem, czy kiedykolwiek się za tę trylogię zabiorę. Wiem jednak co w trawie piszczy i porównując obie książki to "Coś do stracenia" wypada o 100% lepiej, ponieważ przede wszystkim nie ma tutaj skrzywionego, niezdrowego związku, a relację opartą na szczerym uczuciu. :)
Usuńnie czytałam jeszcze książki o tego typu tematyce wiec z pewnością niedługo po nią sięgnę :) słyszałam już o tej książce, ale z początku nie byłam zbytnio do niej przekonana. Jednak muszę ci to przyznać zachęciłaś mnie :D
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Cię zachęciłam, bo według mnie ta książka jest naprawdę świetna i zdecydowanie warto ją przeczytać. :)
UsuńSłyszałam różnorodne opinie na temat tejże powieści, ale jak na razie odpuszczę sobie - może kiedyś, gdy nie będę miała nic do czytania, bardziej zainteresuję się tą książką :)
OdpowiedzUsuńWażne, żeby tej książki z góry nie skreślać. :)
UsuńChętnie bym przeczytała w ramach czegoś lekkiego. Wydaje mi się, że ta książka w tej kategorii doskonale się odnajdzie.
OdpowiedzUsuńJeżeli szukasz czegoś lekkiego to ta książka jest naprawdę idealna. :)
UsuńNie dziwię się twojemu oburzeniu. Sama, jak czytałam opis wydawniczy to się skrzywiłam na wzmiankę o "problemie" głównej bohaterki, gdyż jej tok rozumowania, jawił mi się naprawdę jako ŚMIESZNY, wręcz idiotyczny, ale... Jestem nastawiona do książki bardzo pozytywnie, może dlatego, że sporo dobrego się już o niej naczytałam. I nic, nie jest w stanie teraz zburzyć mojego entuzjazmu. :) Nawet główna bohaterka. :) I łał! Coś nowego! Zero aroganckiego dupka? Muszę przyznać, że zazwyczaj to właśnie oni zyskują moją miłość, ale nie powiem - czasem warto stworzyć... kogoś oryginalnego i - sympatycznego ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry
Po prostu bardzo zły przykład jest w tej książce podawany, ja rozumiem, że inna mentalność itd., ale naprawdę... Nie podoba mi się to.
UsuńA co do męskiego bohatera to jest to naprawdę fajna postać, bardzo sympatyczny facet, ach, aż chciałoby się takiego spotkać. ;)