Uwielbiam zaczynać wakacje lekką i przyjemną książką, totalnie niezobowiązującą lekturą, nie zmuszającą mnie do większego myślenia (wszak na takie powieści czas przyjdzie nieco później) i po raz setny nakłaniającą do rozmyślania nad sensem życia. Nie ma nic lepszego, niż najwspanialszy czas w ciągu całego roku rozpocząć lekką, może nawet nieco naiwną obyczajówką, która czytelnika odpręży i pozwoli mu się zrelaksować. Wszystko byłoby fantastyczne, gdyby jeszcze wybrana książka okazała się naprawdę przyjemną, pochłaniającą i zapadającą w pamięć lekturą. Niestety, tym razem tak się nie stało.
Blaire jest dziewiętnastoletnią dziewczyną, która niedawno straciła matkę. Bez pieniędzy i dachu nad głową szuka pomocy u jedynej osoby, do której może się zwrócić - u ojca, który opuścił ją wiele lat temu. Zamiast niego w mieszkaniu spotyka jednak Rusha, swojego nieziemsko przystojnego, młodego i bogatego przyrodniego brata, z którym Blaire szybko nawiązuje romans.
Czytam książki, w których występują naiwne, bezmyślne i nieodpowiedzialne bohaterki, a później dziwię się samej sobie, że na każdą kolejną żeńską postać patrzę z pewnego rodzaju pogardą i niesmakiem. Oczywiście do czasu, aż spotkam naprawdę fantastyczną główną bohaterkę, co zdarza się raczej nieczęsto. Blaire w każdym razie to postać, której nie byłam w stanie polubić. Jej próby zgrywanie „twardej babki” mieszane z nieustannym użalaniem się nad swoim losem sprawiły, że bardzo męczyła mnie przedstawiona przez nią narracja. Dopadające ją wybuchy nieuzasadnionej zazdrości, nieprzemyślane zachowania jedynie pogarszały mój i tak już negatywny stosunek do tej postaci.
Rush, w którym zakochuje się Blaire, zdecydowanie nie jest czarującym księciem z bajki, o którym niegdyś śniło się po nocach. To facet, od którego ja osobiście najchętniej trzymałabym się z daleka. Jego bezczelna postawa i teksty rzucane w stronę bohaterki sprawiały, że miałam ochotę dać mu w twarz. Nie podobał mi się jego stosunek do Blaire, gdyż traktował on dziewczynę jak swoją własność, jakby rozporządzał rzeczą, z której był posiadaniu. Jestem w stanie zrozumieć naprawdę wiele, jednak takie zachowanie zdobywa tylko i wyłącznie moją pogardę. To właśnie przez nie relacja między tą dwójką bohaterów wydała mi się totalnie nieromantyczna, pozbawiona jakiegokolwiek pierwiastka miłości, skupiająca się tylko i wyłącznie wokół cielesnego pożądania. Zdecydowanie nie jest to coś, na co liczyłam.
Podczas sięgania po tę powieść zdawałam sobie sprawę z tego, iż bardzo istotnym jej elementem będzie właśnie wątek romantyczny i byłam całkowicie na to gotowa, a nawet więcej - wyczekiwałam tego miłosnego elementu, ponieważ naprawdę miałam ochotę na książkę z odrobiną uczucia. Niestety nie byłam przygotowana na to, że ów wątek romantyczny zdominuje całą powieść i nie pozostawi w niej miejsca na cokolwiek innego. Bo taka jest prawda, relacja między Rushem a Blaire stanowczo spycha na bok wszystkie pozostałe wątki, których na dobrą sprawę i tak jest niewiele. Gdyby ten wątek romantyczny był tłem dla chociażby sytuacji Blaire, jej próby pogodzenia się z utratą siostry i matki oraz nieciekawej relacji z ojcem - wówczas jestem pewna, że „O krok za daleko” byłoby zdecydowanie ciekawszą książką i na pewno oceniłabym ją wtedy znacznie lepiej.
Powieść Abbi Glines wypada niestety dosyć słabo w moich oczach, a przyznaję, że nie tego się spodziewałam. W niewielkim co prawda stopniu, ale jednak byłam przekonana, że przypadnie mi ona do gustu. Tak się niestety nie stało za sprawą bardzo kiepsko wykreowanych bohaterów, całkowitym zignorowaniem istotnych elementów i zdominowaniem ich przez wątek romantyczny, który na dobrą sprawę wcale nie musiał tak bezlitośnie mordować pozostałych wątków oraz ze względu na relację głównych bohaterów, która moim zdaniem opiera się tylko na cielesnym pożądaniu, bo jakiejkolwiek chemii pod względem emocji i głębszych uczuć u nich niestety nie odnalazłam. Jakby tego było mało, także i sam język autorki pozostawia po sobie wiele do życzenia, głównie za sprawą boleśnie tandetnych i żenujących tekstów, którymi główną bohaterkę częstował Rush - ja rozumiem, „dirty talk” i te sprawy, ale gdyby mnie jakiś facet uraczył tego typu wypowiedziami to najchętniej zapadłabym się pod ziemię z zażenowania. Pomimo tego, że książka ta nie przypadła mi do gustu, to jednak poważnie zastanawiam się nad przeczytaniem kolejnej części przygód Blaire i Rusha, ponieważ liczę na to, że może coś w niej ulega zmianie. Być może kolejna część jest nieco lepsza, a i relacja głównych bohaterów nieco dojrzalsza? Nie wiem, jednak szczerze zastanawiam się nad tym, czy nie powinnam dać autorce drugiej szansy.
Ocena: 4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy opublikowany komentarz, opinia czytelników mojego bloga naprawdę wiele dla mnie znaczy i gorąco motywuje do dalszego pisania.