„Tak blisko...” to książka, która „chodziła” za mną już od wielu długich miesięcy, jednak wytrwale opierałam się jej kuszącemu urokowi i zachęcającym recenzjom, głównie z tego powodu, iż bałam się rozczarowania. Bałam się tego, iż powieść Tammary Webber okaże się być naiwną opowiastką z banalnym romansem w tle, z bohaterami, którzy wzdychają do siebie co dwie strony i z żadnymi innymi walorami, które mogłyby mnie w jakiś sposób zainteresować. Siedzę tu teraz i pisząc tę recenzję dociera do mnie, w jak wielkim błędzie byłam, ulegając tym całkowicie bezpodstawnym uprzedzeniom.
Kiedy Jacqueline i jej chłopak zrywają ze sobą po trzech latach związku dziewczyna stara się pogodzić z kompletnie nową sytuacją - z byciem singielką i utratą znajomych. Wszystko zmienia się w momencie, gdy podczas wychodzenia z pewnej imprezy cudem wymyka się z rąk Bucka - rywala jej ex-chłopaka próbującego ją zgwałcić. Jej wybawcą okazuje się Lucas, chłopak, z którym Jacqueline chodzi na wykłady z ekonomi, zazwyczaj rysujący coś w swoim notatniku i świdrujący wzrokiem jej plecy. Kim jest ten chłopak i jaką tajemnicę w sobie skrywa?
Nie jest to książka, która powaliła mnie na kolana czy zaparła dech w piersiach. Nie jest to również książka, przy której wylałam litry łez, której losy bohaterów poruszyły mnie do głębi czy nawet taka, która po odłożeniu pozostawiła mnie z mętlikiem w głowie i myślami pędzącymi w zastraszającym tempie. Można by pomyśleć, że jest to całkiem przeciętna książka, niczym niewyróżniająca się spośród innych powieści o tematyce NA, a jednak nie do końca. Jednak jest w niej coś niesamowitego, co sprawiło, że nie mogłam oderwać się od jej kartek i każdy kolejny wyraz dosłownie pożerałam wzrokiem.
Uwielbiam to, w jak dorosły sposób autorka podchodzi do pewnych kwestii, w sposób całkowicie niepobłażliwy i pozbawiony ignorancji, czego czasami bardzo mi brakuje w niektórych książkach. W całym swoim życiu przeczytałam być może trzy lub cztery książki, w których poruszana była tematyka gwałtu, gdyż nigdy za specjalnie nie rozglądałam się za tego typu lekturami. „Tak blisko...” podchodzi do tego tematu bez zbędnego dystansu czy lekceważenia i naprawdę uważam, iż w świetny sposób opowiada o odwadze i strachu towarzyszącym takiej sytuacji oraz o tym, jak ważne i pomocne jest wówczas wsparcie i komfort ze strony rodziny i najbliższych przyjaciół. Autorce należą się naprawdę duże gratulacje za ujęcie tego tematu w taki a nie inny sposób. W przypadku gwałtu wina nigdy, przenigdy nie leży po stronie ofiary - z niecierpliwością czekam na moment, aż wszyscy będą tego świadomi.
Zadziwiająco szybko zapałałam sympatią do głównej bohaterki tej powieści i przypuszczam, iż jest to powód tego, że Jacqueline bardzo przypominała mnie samą. Pewne jej cechy, zachowania i reakcje wydawały mi się do bólu wręcz znajome, dzięki czemu dużo łatwiej było mi wczuć się w jej historię. Jako jednak, że sama siebie irytuję zadziwiająco często to także i w tym przypadku nie obyło się bez przewracania oczami czy wzdychania co jakiś czas, a jednak pewna naturalność w byciu głównej bohaterki, rzeczywistość jej charakteru sprawiła, że bardzo szybko poczułam do niej sympatię. Gdyby nie pewne dwie zasadnicze różnice pomiędzy nami, mogłabym nawet uznać, iż książka ta została napisana o mnie samej.
Niestety podczas czytania tej powieści w oko wpadła mi także i pewna wada, która nie tyle co utrudniała czytanie, a jednak dosyć mocno zgrzytała w trakcie lektury. Minusem tym są niektóre wypowiedzi bohaterów, gdyż brzmiały one zbyt sztucznie i w pewien sposób hiperpoprawnie, co nadawało im niesamowicie nienaturalnego wydźwięku. Nie jest ich na szczęście zbyt dużo, jednak nie będę udawać, że nie wpływają one na moją opinię o tej książce, ponieważ toporne dialogi mają także duży wpływ na ocenę postaci. Kiedy czyta się zdania jakby wzięte z kosmosu, wówczas bohaterowie sprawiają wrażenie urwanych z choinki lub co najmniej wychowanych w znacznie wcześniejszej epoce - dziwne wrażenie, kiedy czyta się książkę o współczesności.
Trochę dziwi mnie także ilość literówek w tej powieści, nie jest to jednak coś, co bardzo by mi przeszkadzało podczas czytania „Tak blisko...” czy miało wpływ na moją ocenę tej lektury. Nie ukrywam, że książkę Tammary Webber czytało mi się bardzo przyjemnie, bo choć nie zostałam w żaden sposób uderzona w twarz jej niesamowitością, to jednak jest to zdecydowanie jedna z lepszych książek tego roku i z całą pewnością skuszę się na inne tytuły tej autorki.
Ocena: 8/10
Miałam zamiar przeczytać tę książkę już od zeszłego lata, kiedy zainteresowałam się podobną tematyką. Po opisie jednak wydała mi się taka... Bałam się, że będzie to zwyczajny romans, gdzie trzech facetów lata za jedną laską. A jeden to superbohater, przez którego głównej bohaterce oczywiście nogi miękną.
OdpowiedzUsuńChyba jednak zabiorę się w najbliższym czasie za tę książkę, chociaż akurat mam niefajny zastój... A na siłę czytać jej nie będę, bo tylko się zniechęcę. Ale z pewnością ją przeczytam. Nie będę oczekiwać fajerwerków, ale spodobał mi się wątek tego napadu.
Pozdrawiam gorąco! :D
PS. Kto normalny w takiej sytuacji wini ofiarę?
Też myślałam, że będzie tu chodziło tylko i wyłącznie o romans, ale na szczęście nie jest on najważniejszym wątkiem w tej książce. Jest tu sporo innych, pobocznych wątków, które są bardzo ciekawe, a ten romans nie jest w żaden sposób nachalny, więc wszystko gra. :) Mimo wszystko polecam przeczytać, więc gdy już się zdecydujesz to chętnie przeczytam kilka słów od Ciebie na temat tej książki. :D
UsuńPS Zdecydowanie zbyt dużo sytuacji jest w realnym życiu, gdy to ofiara gwałtu jest obarczana winą. Nie widziałaś może tej akcji, gdy zgwałcone dziewczyny stały na zdjęciach z wielkimi plakatami, a na nich było napisane, co usłyszały od swoich rodzin i przyjaciół po wyznaniu, że ktoś je napadł? Każdy jeden tekst na tym plakacie był winą zrzuconą na tę biedną dziewczynę, która w żaden sposób tutaj nie zawiniła. Koszmarne.
Tytuł ten obił mi się już kiedyś o uczy, jednakże nigdy nie wiedziała, o czym tak na prawdę ta książka opowiada. Napisałaś na prawdę ciekawą recenzję, która przekonała mnie, że powinnam jak najszybciej sięgnąć po tą książkę :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Cię przekonałam, ponieważ naprawdę jest to książka warta przeczytania. Dodaje odwagi, podnosi na duchu i chociażby motywuje w pewien sposób do działania, bo ja sama po przeczytaniu tej książki mam ochotę zapisać na jakiś kurs samoobrony czy coś w tym stylu. :)
UsuńPrzekonało mnie przede wszystkim dorosłe podejście do pewnych tematów, jak to ujęłaś. A że Ci ufam, to Tak blisko... pewnie przeczytam. W sumie nie wiedziałam, o czym jest ta powieść i z góry, po okładce (tak, wiem, nie ocenia się...) zaklasyfikowałam to jako romans. Taki zwykły, zwyczajny. Ach, mylić się jest rzeczą ludzką. Myk, myk, Tak blisko... wędruję na długaśną listę must-read. :3
OdpowiedzUsuńKurczę, teraz wielki ciężar spoczął na moich barkach, bo co, jeżeli zawiedziesz się na tej książce? :D Przyznam szczerze, że początkowo brałam tę książkę za głupiutką opowieść z romansem w tle, ale to było zanim zabrałam się za jej czytanie. Już sam początek tej książki ma dosyć mocny akcent, a im dalej tym jedynie lepiej. Myślę, że "Tak blisko..." ma w sobie bardzo wiele do zaoferowania, więcej, niż wskazuje na to opis. :)
UsuńKsiążkę przeczytałam już jakiś czas temu i w sumie nawet miło wspominam czas spędzony przy jej lekturze. Tak jak wspominałaś, nie jest to zapierająca dech w piersiach pozycja, ale jest naprawdę dobra. Właśnie szczególnie spodobał mi się sposób, w jaki autorka podchodzi do tematyki gwałtu. Nie potraktowała tego jako zbędny wątek poboczny, tylko pokazała, jak właściwie powinno się wtedy zachować. Ma u mnie za to dużego plusa.
OdpowiedzUsuńA ja muszę w końcu nauczyć się, żeby nie oceniać książki przed przeczytaniem, bo chyba jak większość wzięłam Tak blisko... za zwykły romans, jakich pełno ;)
Dokładnie, ten wątek gwałtu, który jest naprawdę pięknie rozbudowany, nie jest odsunięty na bok, autorka nie potraktowała go jako jedynie dodatek do całości historii, do romansu Jacqueline i Lucasa, bo bardzo mnie urzekło. Naprawdę świetna robota. :)
UsuńWidzę, że nie jestem jedyną osobą, która tak pochopnie oceniła tę książkę, cieszę się jednak, że mam możliwość napisać, iż nie jest to pusta opowiastka o romansie - ta książka ma w sobie zdecydowanie coś więcej. :)
Mam na nią ogromną ochotę. Nie wiem czemu. Niby rozumiem te wszelkie minusy itd., ale nadal mnie do niej ciągnie. Czasem jakaś przeciętna lektura jest dobra, tak na odstresowanie. Ale najbardziej mnie odstraszają te sztuczne wypowiedzi, bo strasznie tego nie lubię
OdpowiedzUsuńW moich oczach minus tutaj jest tylko jeden - te niektóre dialogi, które brzmiały nieco sztucznie, ale cała reszta wychodzi bardzo na plus i warto się na tę książkę skusić. :)
UsuńŚwietna recenzja :) Zaciekawiłaś mnie, być może skuszę się na książkę ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo mi miło. :) "Tak blisko..." czyta się naprawdę szybko, ja w jeden wieczór uporałam się ze znaczną większością tej książki, kilka ostatnich kartek zostawiłam sobie na następny dzień, więc na pewno nie stracisz czasu czytając tę książkę. Polecam. :)
UsuńKsiążkę czytałam już ponad rok temu. Wtedy podobała mi się naprawdę bardzo. Może dlatego, że było to jedno z pierwszych New Adult, jakie przeczytałam. Będę teraz musiała przeczytać tę historię z punktu widzenia Lucasa.:)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na tę książkę, bo choć to ta sama historia, to jednak punkt widzenia Lucasa bardzo mnie ciekawi. :)
UsuńDziękuję za recenzję, zaciekawiłaś mnie i myślę, że zastanowię się nad tą pozycją.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Cieszę się, że Cię zaciekawiłam, mam nadzieję, że skusisz się na tę książkę. :)
UsuńSłyszałam też dużo o tej książce i nieraz przewinęła mi się przed oczami pozytywna recenzja. Na taką tematykę rzadko się trafia, więc będę o niej pamiętać, bo mam ochotę przeczytać coś po prostu innego. :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że ta książka jest o tyle inna, że z powagą podchodzi do pewnych tematów, które nie powinny być lekceważone czy przedstawione ogólnikowo, a już na pewno nie powinny być degradowane do bycia tłem dla reszty historii. Autorka fajnie te wszystkie wątki ze sobą połączyła. :)
UsuńDo tej pory nie słyszałam o tej książce, ale teraz chyba mam na nią ochotę;) ma , jak piszesz, trochę minusów, no ale nie każda książka musi być idealna;)
OdpowiedzUsuńCiężko pisać o tej książce jako o idealnej, ale z całą pewnością jest świetna i zasługuje na uwagę. :)
UsuńA ja przyznam się, że nie słyszałam o tej książce. Dobra, widziałam parę razy okładkę i chyba raz spotkałam się z pozytywną recenzją, ale nigdy nie czułam, że powinnam biec do księgarni i pochłonąć. Może dlatego, że sama historia wydała mi się nieco monotonna. Plus, po rozczarowaniu z Hopeless unikam takich książek.
OdpowiedzUsuńCzy będę chciała poznać kiedyś bohaterkę? Owszem, jak znajdę powieść w bibliotece. Jednak nie nastawiam się, ponieważ widzę, że nie jest to książka ani wzruszająca, ani powalająca.
Pozdrawiam :)
Co do "Hopeless" to właśnie dziwi mnie trochę to, że ta książka jest reklamowana na taką znakomitą, poruszającą i w ogóle cudowną, a każda recenzja, z jaką bym się nie spotkała, przedstawia tę powieść jako coś znacznie innego, coś mniej godnego uwagi. Kiedyś miałam ochotę na tę książkę, ale raczej z niej zrezygnuję. :)
UsuńCoś tam słyszałam o tej powieści, ale nie zapoznałam się jak do tej pory z żadną jej recenzją. Widząc okładkę stwierdziłam, że będzie to kolejny ckliwy romans i nigdy się za nią specjalnie nie rozglądałam. Jednak zaciekawiłaś mnie i zmieniłam zdanie, jeśli będę miała okazję to z przyjemnością po nią sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńOkładka potrafi być myląca, i to bardzo, co widać po tej książce. :)
UsuńDziękuję bardzo za polecenie tej książki. Przypomniałam sobie o niej właśnie dzięki wpisowi, że jest w "kolejce" do przeczytania. Mam bardzo podobne odczucia po lekturze. Dziękuję
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce, kiedyś pewnie ją przeczytam, ponieważ systematycznie sięgam po powieści z nurtu New Adult. ;)
OdpowiedzUsuńMam DOKŁADNIE takie samo zdanie o tej książce co ty. :) Główna bohaterka co prawda mnie nie przypominała, ale rzeczywiście była ludzka i jak najbardziej realnie przedstawiona, co niezmiernie przypadło mi do gustu, zwłaszcza w czasach kiedy bohaterki młodzieżówek są zbyt wyidealizowane bądź przerysowane w drugą stronę, z dramą i sztucznością tegoż faktu. Dialogów nie pamiętam, więc nie wiem czy się zgadzam z twoim zarzutem, ale za to po przeczytaniu twojej recenzji mam niesamowitą ochotę, odświeżyć sobie pamięć i raz jeszcze przeczytać tą pozycję. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry
Ach, jakże ja kocham tę opowieść :). Czytałam ją zaraz po premierze, i wciąż ubóstwiam ją równie mocno :).
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie czytania "Tak blisko...". Próba gwałtu nie spowodowała jakiegoś większego uszczerbku na psychice dziewczyny, a powinna! Mam nadzieję, że mnie jeszcze wciągnie, bo na razie czyta się ją przyjemnie, lecz bez wewnętrznego przymusu "muszę wiedzieć, co stanie się dalej".
OdpowiedzUsuń