Przyznam szczerze, że nigdy nie pałałam wielką miłością do gryzoni, jednak nie jestem też osobą, która piszczy czy dostaje zawału serca na ich widok. Kiedy jednak w oczy rzuciła mi się ta niezwykle urocza, szczurza okładka, z jeszcze bardziej urzekającym tytułem, wówczas wiedziałam, że zdecydowanie muszę się z tą historią zapoznać. Pomyślałby kto, że jedynie książkę o kotach potrafię czytać z równie wielkim zapałem - nic bardziej mylnego, „Szczurynki” to powieść tak niesamowicie pocieszna, że nawet największemu smutasowi jest w stanie poprawić humor.
W tej jakże małej i niewielkiej objętościowo książeczce Olga Gromyko przedstawia czytelnikom swoje własne, osobiste doświadczenia z jej ogoniastymi przyjaciółmi. Wszystko zaczęło się od gryzonia imieniem Falk, a później stadko samo z siebie się powiększyło tak samo, jak sama z siebie powiększa się biblioteczka mola książkowego czy kolekcja butów w kobiecej szafie. Zrządzenie losu, magia, wpływ sił nadprzyrodzonych. Co zrobić? Trzeba pogodzić się z sytuacją.
Gdybym była osobą początkującą w zajmowaniu się szczurem, jestem pewna, że książka Olgi Gromyko byłaby świetnym, choć zdecydowanie skromnym przewodnikiem w obchodzeniu się z tymi zwierzętami. Dla ludzi, którzy są zaszczurzeni już od jakiegoś czasu informacje, które posiądą z tej lektury z pewnością nie będą żadną nowością, ja natomiast - jako osoba, która z gryzoniem nie miała w zasadzie nigdy do czynienia - czerpałam niesamowitą radość z tej powieści. Czytałam ją z dużym zainteresowaniem, dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy na temat zachowania szczurów czy ich hodowli, które raczej mi się nie przydadzą, jednakże w pewien sposób utwierdziły mnie one w przekonaniu, że szczury wcale nie są takie straszne, jak je niektórzy ludzie przedstawiają.
Wielkim atutem tej książki jest humor, którym operuje autorka - dzięki niemu nie raz mogłam się powstrzymać od śmiania na głos podczas czytania o rozkosznie zabawnych przygodach szczurzej gromadki. Rozczuliła mnie ta lektura niesamowicie, w pewnym momencie zaczęłam żałować, że jest tak cienka, bo chętnie poczytałabym jeszcze o przygodach Ryski, Vesty, Fudżi i reszty szczurynek, do których szybko zapałałam szczerą sympatią. „Szczurynki” Olgi Gromyki to niezwykle urzekająca książka, bogata w urocze, dowcipne ilustracje autorstwa Mariny Misiury, dlatego jeżeli tylko macie okazję to nie wahajcie się przez przeczytaniem tej powieści.
Ocena: 8,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy opublikowany komentarz, opinia czytelników mojego bloga naprawdę wiele dla mnie znaczy i gorąco motywuje do dalszego pisania.