Nie byłam pewna czy powinnam sięgać po tę książkę, ponieważ wiedziałam, że będzie to niezwykle emocjonująca lektura, która być może spowoduje nawet, że nie będę w stanie powstrzymać łez. Po takie książki sięgam w odpowiednich momentach, gdy poczuję potrzebę dokonania w sobie emocjonalnej rewolucji i dlatego sama nie byłam w stu procentach przekonana czy czytanie „Był sobie pies” będzie w tej chwili dobrym pomysłem. Niemniej jednak sięgnęłam po tę książkę, pomimo przeczucia, że ciężko będzie mi się odpędzić od smutku, który po sobie pozostawi. I choć to przejmujące przygnębienie uparcie mnie nie opuszcza to jednak zdecydowanie uważam, że było warto.
Powieść ta opowiada historię Bailey'a, psa o przeogromnym sercu, który po przeżyciu krótkiego życia jako niesforny kundelek odradza się ponownie w ciele szczeniaka. Nieco zszokowany czworonóg trafia w ręce chłopca o imieniu Ethan, którego szybko pokochuje całym sercem, wiernie towarzysząc mu przez kilka lat. Gdy w pewnym momencie ponownie odradza się jako szczeniak Bailey wie jedno – jego misja z całą pewnością nie dobiegła końca.
„Był sobie pies” to książka niesamowita w całym tego słowa znaczeniu. To, w jaki sposób autor przedstawił świat z punktu widzenia psa całkowicie ujęło mnie za serce. Niezwykle spodobała mi się ta pokręcona, aczkolwiek przeurocza psia logika, która nie raz sprawiała, że śmiałam się w głos czytając tę powieść oraz całkowita, nieskomplikowana prostota jego myślenia. I choć nie da się tutaj mówić o jakiejkolwiek autentyczności w kwestii prowadzenia tej narracji, to jednak nie sposób nie uznać jej za prawdziwie intrygującą, która sprawiła, że ja sama zapragnęłam mieć takiego Bailey'a w swoim towarzystwie, który wiernie kochałby mnie całym sercem.
Powieść W. Bruce'a Camerona ma przede wszystkim za zadanie sprawić, aby czytelnik przeżywał ją od początku do samego końca, jej celem jest wywołanie całej palety szalonych emocji, które sprawią, że pokocha się tę książkę całą swoją istotą. Tak też było w moim przypadku. Pomimo tego, że wiele razy śmiałam się w głos czytając tę powieść i równie często chichotałam pod nosem, to jednak zdecydowaną większość czasu poświęciłam na wyjmowanie z pudełka kolejnej chusteczki, wycierając łzy, które nie chciały przestać płynąć. W „Był sobie pies” znajduje się naprawdę bardzo wiele momentów, których po prostu nie da się czytać z uśmiechem na ustach, dlatego też nie zdziwię się, jeżeli sięgając po tę książkę – tak, jak ja – będziecie zmuszeni czytać ją poprzez łzy.
„Był sobie pies” to przepiękna i głęboko zachwycająca opowieść o psiej miłości, która przypadnie do gustu zdecydowanie nie tylko miłośnikom zwierząt. Fantastycznie pokazuje ona to, że gdy ktoś naprawdę mocno nas kocha tak naprawdę nigdy nas nie opuszcza. To historia o miłości, niesamowicie silnej przyjaźni oraz o poszukiwaniu szczęścia, które nie raz znajduje się znacznie bliżej, niż się tego spodziewamy. Kochajmy swoich pupili, często są to najwspanialsi przyjaciele, jakich spotkamy przez całe swoje życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy opublikowany komentarz, opinia czytelników mojego bloga naprawdę wiele dla mnie znaczy i gorąco motywuje do dalszego pisania.