Planowałam taki wpis już od dłuższego czasu, ponieważ od momentu przeczytania pierwszej książki Johna Greena całkowicie oszalałam na punkcie jego twórczości. Nie ulega wątpliwościom, że jest to autor wyjątkowy, który z łatwością podbił serca tysiąca nastolatków (co najlepsze - i nie tylko!) na całym świecie, a w tym m.in. w Polsce. Nie jestem jedyną osobą wśród blogerów prowadzących blogi z recenzjami książek, którą powieści tego amerykańskiego autora rozkochały w sobie bez pamięci, dlatego wpis ten dedykuję przede wszystkim osobom, które podzielają moją fascynację, ale również tym, którzy tego autora nie znają i - na co najbardziej liczę - dzięki temu wpisowi zechcą zapoznać się z jego książkami i być może równie mocno je pokochają.
Pierwszą książką Johna Greena, która pojawiła się na naszym rynku w języku polskim była powieść „Szukając Alaski” wydana przez wydawnictwo Znak w 2007 roku, jednak nie ulega wątpliwościom, że to dopiero po wydaniu książki „Gwiazd naszych wina” przez wydawnictwo Bukowy Las, oraz kolejnych - mniej lub bardziej - fantastycznych powieści tego autora rozpoczął się prawdziwy szum wokół powieści tego autora. Oczywiście pisząc „szum” mam na myśli jak najbardziej pozytywne znaczenie tego słowa, bo fakt, iż tak wiele osób zapoznało się z tymi niezwykle wartościowymi i poruszającymi książkami jest oczywiście powodem do radości. Osobiście uważam, że pojawienie się tych książek na polskim rynku okazało się być fenomenalnym posunięciem - i jestem pewna, że wiele osób się ze mną w tym miejscu zgodzi - ponieważ wśród monotonii paranormalnych romansów, dystopii, antyutopii i nie wiadomo czego jeszcze pojawił się prześwit dający nadzieję i jednocześnie potwierdzenie, że książki dla nastolatków wcale nie są puste i bezwartościowe, na co twórczość Greena jest fantastycznym dowodem.
Ze wszystkich książek napisanych wyłącznie przez Johna Greena moją bezapelacyjną faworytką jest powieść „Gwiazd naszych wina”, która poruszyła we mnie najczulszą strunę, w bezwstydny sposób doprowadziła do łez i pewnego rodzaju oniemienia, które dotknęło mnie po przeczytaniu tej lektury. Dzięki tym emocjom wiedziałam, że kolejne spotkanie z jakąkolwiek z książek tego autora będzie równie niezwykłe - i nie myliłam się! Porównując do siebie książki, które sfotografowałam na pierwszym zdjęciu mogę uznać, że właśnie tak prezentuje się mój osobisty ranking ich świetności. W pewien sposób żałuję, że w pierwszej kolejności nie miałam okazji zapoznać się z książką „Szukając Alaski”, gdyż już ten bardzo obiecujący debiut wskazał niezwykły potencjał autora, dzięki któremu z każdą kolejną powieścią mogłabym doświadczać jedynie coraz lepszych przeżyć, niemniej jednak jestem wdzięczna, że w ogóle miałam możliwość poznania tych cudownych książek.
Ze wszystkich książek napisanych wyłącznie przez Johna Greena moją bezapelacyjną faworytką jest powieść „Gwiazd naszych wina”, która poruszyła we mnie najczulszą strunę, w bezwstydny sposób doprowadziła do łez i pewnego rodzaju oniemienia, które dotknęło mnie po przeczytaniu tej lektury. Dzięki tym emocjom wiedziałam, że kolejne spotkanie z jakąkolwiek z książek tego autora będzie równie niezwykłe - i nie myliłam się! Porównując do siebie książki, które sfotografowałam na pierwszym zdjęciu mogę uznać, że właśnie tak prezentuje się mój osobisty ranking ich świetności. W pewien sposób żałuję, że w pierwszej kolejności nie miałam okazji zapoznać się z książką „Szukając Alaski”, gdyż już ten bardzo obiecujący debiut wskazał niezwykły potencjał autora, dzięki któremu z każdą kolejną powieścią mogłabym doświadczać jedynie coraz lepszych przeżyć, niemniej jednak jestem wdzięczna, że w ogóle miałam możliwość poznania tych cudownych książek.
Choć wciąż nie mamy wydania tej książki w języku polskim, to jednak nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdybym nie wspomniała o mojej ulubionej książce, której John Green jest współautorem. Mam tutaj na myśli oczywiście bezkonkurencyjną powieść „Will Grayson, Will Grayson”, którą Green napisał wspólnie z Davidem Levithanem, autorem, który swoją drogą zdecydowanie powinien się spotkać z większym uznaniem, gdyż jego książki równie zachwycające. „Will Grayson (...)” to książka, którą przeczytałam kilka miesięcy temu w oryginale, z czego bardzo się cieszę, gdyż jeżeli dojdzie do jej wydania w naszym kraju (w tym momencie wszyscy powinniśmy zrobić piękne oczy w stronę wydawnictwa, aby trochę zmiękło) to będę mogła w łatwy sposób zweryfikować polskie wydanie z oryginałem. W każdym razie uważam, iż jest to książka, która zasługuje na jak największe zainteresowanie.
Johna Greena chwalę i będę chwalić, to nie ulega najmniejszym wątpliwościom, co łatwo można poznać bo ilości pozytywnych przymiotników, których użyłam w odniesieniu do jego twórczości. Fakt faktem jednak, że nawet on nie jest w stanie nie ulec pewnym schematom, które łatwo zauważyć podczas czytania jego książek. Mam tutaj na myśli przede wszystkim męskie charaktery jego powieści, które są do siebie łudząco podobne (Augustus, greenowski Will Grayson czy chociażby Miles z „Papierowych miast”) - ich sposób bycia jest niemalże identyczny. Wśród całej reszty zapierających dech w piersiach elementów jego powieści to jedyny gryzący mnie aspekt, który z łatwością mogę zignorować, gdyż nie wywiera na mnie negatywnego wrażenia.
Pytanie zawarte w tytule tego posta kieruję w szczególności do Was - czytelników tego wpisu. Na czym Waszym zdaniem polega fenomen twórczości tego autora? Dlaczego tak wielu ludzi nie może mu się oprzeć, nie tylko nastolatkowie, ale również i znacznie starsi czytelnicy? Czy sęk tkwi w tym, iż każdy z czytelników jego powieści, bez względu na wiek, może z łatwością wczuć się w opisywaną historię? Czy może powodem jest ilość fantastycznych wniosków, które można z jego książek wyciągnąć? Z wielką chęcią wysłucham Waszego zdania na temat książek Johna Greena, dlatego też zapraszam do wypowiadania się! Przy okazji nie zapomnijcie, że 4 czerwca premierę w Polsce miała kolejna książka tego autora, „19 razy Katherine”, czytaliście ją już? Jakie są Wasze wrażenia?